Przed 40 laty polski historyk emigracyjny Wiktor Sukiennicki rozważał, dlaczego w dawnej Rzeczypospolitej nie ukształtowało się żadne określenie, które określałoby obywateli tego wielonarodowego państwa „Gdyby tak się stało, historia Europy i świata potoczyłaby się inaczej” – pisał Sukiennicki.
Cytowany na łamach ostatniego w tym roku „Mówią wieki” Sukiennicki pisał w 1985 roku w wydanym w Paryżu artykule „Polityczne konsekwencje błędu semantycznego”, że termin „Rzeczypospolitanin” łączyłby Ukraińców, Litwinów, Polaków, tak jak określenie „Brytyjczyk” spaja Anglików, Szkotów i Walijczyków. Jak zauważa redaktor naczelny miesięcznika prof. Michał Kopczyński skutki wspominanego przez Sukiennickiego błędu są widoczne do dziś w dyskusjach na temat wspólnej tożsamości Europy Środkowej, między innymi w krytyce stosunków narodowościowych w dawnej Rzeczypospolitej.
W tej perspektywie, obecnej między innymi w narracji historyków rosyjskich, Polacy są postrzegani, niezgodnie z realiami politycznymi i społecznymi epoki, jako władcy imperium ciemiężący otaczające ich narody. W szczególny sposób te hipotezy dotyczą stosunków polsko-ukraińskich. „Gdzieś na uboczu tej opowieści pozostawały dzieje hetmanatu aż po jego likwidację w końcu XVIII stulecia, działalność Piotra Mohyły, nawołującego do reform modernizacyjnych cerkwi, odzyskania przez nią pozycji równowartego partnera (a nie przeciwnika) katolicyzmu i innych wyznań Rzeczypospolitej. To właśnie te zagadnienia przyciągają uwagę współczesnych badaczy ukraińskich” – zauważa prof. Michał Kopczyński. Rezultatem tych badań są między innymi artykuły w grudniowym „Mówią wieki” wygłoszone wcześniej podczas sesji poświęconej dziedzictwu dawnej Rzeczypospolitej na ziemiach południowo-wschodnich, zorganizowanej przez Instytut Historii Litwy w Wilnie i Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie we wrześniu 2023 r.
Cytowany na łamach ostatniego w tym roku „Mówią wieki” Sukiennicki pisał w 1985 roku w wydanym w Paryżu artykule „Polityczne konsekwencje błędu semantycznego”, że termin „Rzeczypospolitanin” łączyłby Ukraińców, Litwinów, Polaków, tak jak określenie „Brytyjczyk” spaja Anglików, Szkotów i Walijczyków.
„Szlachcic powiatu pińskiego, prawosławny, poseł na sejm. Gdyby go spytano, kim jest, odpowiedź zależałaby zapewne od miejsca i od osoby pytającego. Zapytany przed cerkwią, odpowiedziałby zapewne – +Rusinem+. Indagowany na sejmie, odrzekłby – +Litwinem+. Nagabnięty gdzieś w Niemczech przez obcokrajowca, stwierdziłby prawdopodobnie – +eques polonus sum+” – pisał wybitny znawca dziejów nowożytnych Henryk Litwin. Cytujący go prof. Andrzej Zakrzewski zauważa, że tezy o skomplikowanym charakterze dawnej tożsamości narodowej obywateli Rzeczypospolitej coraz częściej pojawiają się w pracach współczesnych historyków z krajów mogących uznawać się za spadkobierców dawnej Rzeczypospolitej. „Ukraiński badacz Petro Kułakowśkyj słusznie i dowcipnie nazwał +rzeczpospolityzacją+ procesy unifikacji prawno-ustrojowej zachodzące w dawnej Rzeczypospolitej. Z kolei Natalia Jakowenko za niezbędne uznaje przyjęcie określenia `rzeczpospolicki’” – wyjaśnia prof. Zakrzewski.
Wiktor Horobets, historyk z Instytutu Historii Ukrainy Narodowej Akademii Nauk Ukrainy podkreśla trwałość instytucji Rzeczypospolitej na ziemiach Ukrainy. Wbrew dawnym wyobrażeniom, popularnym szczególnie w historiografii sowieckiej, ich kres nie nastąpił wraz z powstaniem Chmielnickiego i niepowodzeniem realizacji unii hadziackiej. Podstawą funkcjonowania społeczeństwa kozackiego było również zachowanie wielu elementów republikańskiego porządku Rzeczypospolitej. „Podobnie jak dla szlachty pojęcie „wola zbiorowa” zajmowało centralne miejsce w systemie wartości obywatelskich Kozaków od samego początku ich samoorganizacji. Koncepcja ta znalazła się na szczycie piramidy kategorii wartości, zasad i postaw społecznych, wyrosłej z ustroju demokratycznego wojska zaporoskiego” – zauważa autor.
Wątek wspólnej tożsamości narodów dawnej Rzeczypospolitej pojawia się także w rozmowie z dyrektorem Muzeum Historii Polski Robertem Kostrą. Rozważania na temat kształtu przyszłej ekspozycji zainicjowano jeszcze przed powołaniem Muzeum wiosną 2006 r. „Pierwsza idea była taka, aby było to muzeum wolności, co jest oczywiście związane z tradycją polskiej myśli historycznej, w której wątek wolnościowy pojawia się jako ważny element definicji polskości co najmniej od czasów Lelewela” – wspomina dyrektor MHP. Przypomina także długą drogę do budowy siedziby MHP na warszawskiej Cytadeli i kreśli skalę przyszłej wystawy stałej, która ma zostać otwarta w 2026 r. „Budynek ma 44 tys. mkw. całkowitej powierzchni, z czego nasze jest ok. 36 tys., ponieważ w gmachu są również magazyny i pracownie konserwatorskie przeznaczone dla MWP; 7,3 tys. mkw. ma zająć wystawa stała, 1400 mkw. – wystawy czasowe. W sumie to 9 tys. mkw. Dla porównania –
muzeum Polin ma wystawę stałą na ok. 4 tys. m kw” – mówi dyrektor MHP.
Pasjonatów historii I wojny światowej, której 110. rocznica wybuchu przypada w nadchodzącym roku, zainteresuje artykuł o polskich wątkach związanych z zamachem w Sarajewie w czerwcu 1914 r.
Najnowszy numer przyciągnie także pasjonatów biografistyki. Autorzy przybliżają postacie Aleksandry Piłsudskiej, Wespazjana Kochowskiego, Sławomira Mrożka i Vincenta van Gogha. Losy ostatniego z wymienionych Piotr Korczyński kreśli poprzez dzieje fascynacji kilku pokoleń artystów rewolwerem, przy użyciu którego wielki malarz miał popełnić samobójstwo lub, według innej wersji wydarzeń, został z niego przypadkowo śmiertelnie postrzelony. „Gdzie jest rewolwer Vincenta – jeśli to był ten rewolwer? W której pracowni malarskiej jest rekwizytem i talizmanem? Może kiedyś się dowiemy” – podsumowuje autor.
W kolejnym odcinku cyklu „Łączność – niedoceniana broń polskich armii” redakcja „Mówią wieki” wspólnie z Polską Grupą Zbrojeniową przybliża dzieje łączności w Wojsku Polskim po rozpadzie Układu Warszawskiego i włączeniu do struktur Paktu Północnoatlantyckiego.(PAP)
Autor: Michał Szukała
szuk/ akr/