Na początku lat 80., w szczególności podczas stanu wojennego, Polacy otrzymali z Niemiec zachodnich ponad 30 mln paczek z pomocą, o łącznej wartości ponad miliarda marek niemieckich. O tej spontanicznej akcji opowiada film dokumentalny "Paczki solidarności".
Film przypomina, że 1980 r. przyniósł Polsce nie tylko powstanie NSZZ "Solidarność", lecz także, że był to czas, gdy kraj znajdował się na skraju zapaści gospodarczej. Z miesiąca na miesiąc w Polsce dramatycznie pogarszało się zaopatrzenie w podstawowe produkty. Wielu Niemców wstrząśniętych było tymi informacjami. W pomoc angażowały się kościoły, gminy, stowarzyszenia, związki zawodowe i osoby prywatne.
Jedną z osób, o których opowiada film, jest mieszkająca we Frankfurcie nad Menem, pochodząca z Polski lekarka Krystyna Graef. Rozpoczyna ona zbiórkę pieniędzy po tym, gdy dociera do niej apel o pomoc od lekarzy z Łodzi. W tamtejszym szpitalu dziecięcym zaopatrzenie w podstawowe środki pogarsza się na tyle poważnie, że zagrożone jest nie tylko zdrowie pacjentów, ale także życie noworodków. Lekarka zaczęła najpierw sama zbierać pieniądze wśród znajomych i w swoim gabinecie lekarskim, później zwróciła się o pomoc do innych. Prywatnie zebrała tysiąc marek, drugie tyle dołożył jej pewien aptekarz, firma "Milupa" dała rabat, a przedsiębiorstwo wynajmujące samochody bezpłatnie udostępniło ciężarówkę. Za zebrane pieniądze Graef kupiła mleko dla niemowląt i zawiozła je do Polski.
Film przypomina, że 1980 r. przyniósł Polsce nie tylko powstanie NSZZ "Solidarność", lecz także, że był to czas, gdy kraj znajdował się na skraju zapaści gospodarczej. Z miesiąca na miesiąc w Polsce dramatycznie pogarszało się zaopatrzenie w podstawowe produkty. Wielu Niemców wstrząśniętych było tymi informacjami. W pomoc angażowały się kościoły, gminy, stowarzyszenia, związki zawodowe i osoby prywatne.
Później takich transportów zorganizowała jeszcze wiele. Oprócz mleka i lekarstw, przewoziła też nielegalnie sprzęt dla radia Solidarność i maszyny kopiujące. "Do kogokolwiek zwracałam się o pomoc dla Polski zawsze ją otrzymywałam. Otrzymywałam ją od razu i z uśmiechem" - wspominała w środę Graef.
W pomoc dla Polaków w 1981 r. zaangażował się też spedytor z Offenburga Georg Dietrich. Przekonał swoich pracowników do zbierania darów, sam woził paczki. W sierpniu 1981 r. wyruszył do Olsztyna ciężarówką z 10 tonami cukru, sześcioma tonami margaryny i dwoma tonami mleka w proszku. Z kolejnym transportem wyruszył w grudniu. Miał z sobą 8 tys. paczek z "bożonarodzeniową niespodzianką" od rodzin z Offenburga dla rodzin z Olsztyna. Paczki dotarły na miejsce tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego.
Pomoc docierała do Polski nie tylko specjalnymi transportami, ale też pocztą. Paczek wysyłanych było tak dużo, że w lutym 1982 r. Bundestag postanowił zwolnić z opłat pocztowych wszystkie paczki z pomocą dla Polski. Paczki przechodziły przez urząd pocztowy w Hanowerze. Ówczesny pracownik tego urzędu Dieter Plewka wspominał w filmie, że uruchomiono nawet nową halę wysyłkową, a liczba pracowników wzrosła ośmiokrotnie. Wszystko to po to, by uporać się z zalewem paczek do Polski, których dziennie trafiło do urzędu nawet 70 tysięcy.
Skompletowanie "standardowej paczki dla Polski" obejmującej artykuły pierwszej potrzeby kosztowało prawie 50 marek, mimo to wielu Niemców wysłało ich nawet kilka. Według twórców filmu można znaleźć wiele powodów takiego zachowania: z jednej strony była to forma protestu skierowanego przeciwko reżimowi w Polsce. Z drugiej strony motywem działania dużej części ofiarodawców było współczucie. "To było oczywiste, że trzeba to zrobić" - mówił bohater filmu Joseph Mayer z Monachium.
„Na poziomie społeczeństwa obywatelskiego ówczesna akcja oznaczała przełom w wymiarze psychologicznym w relacjach między Polakami, a Niemcami" - zauważył na konferencji reżyser filmu Lew Hohmann. "Uważaliśmy Niemców za tych, którzy rozpętali II wojnę światową; cierpiałam z tego powodu, jako małe dziecko, (...) ale gdy poznałam Georga Dietricha, jego żonę, dzieci, a także innych mieszkańców Offenburga, ludzi szczerych, oddanych, dobrych, to mój obraz Niemców zmienił się" - powiedziała w filmie Stefania Martusewicz z Olsztyna.
„Niemcy zachowali się wówczas bardzo przyzwoicie, a my im dotychczas za to nie podziękowaliśmy" - przyznał w filmie były prezydent Lech Wałęsa.
Film "Paczki solidarności" wyprodukowany został przez Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej. Polska premiera filmu odbędzie się w czwartek w Warszawie w kinie "Atlantic". Niemiecka premiera planowana jest na 14 grudnia w Hamburgu. (PAP)
dsr/ mlu/ ura/