"Armia Izaaka" - to fabularyzowany reportaż o losach warszawskiego getta, dramacie ludzi w nim zamkniętych, powstaniu i późniejszych losach jego uczestników. "To opowieść o niezłomności ludzkiego ducha" - powiedział PAP Matthew Brzezinski, autor książki.
Matthew Brzezinski, bratanek Zbigniewa Brzezińskiego, korespondent „New York Timesa” w Warszawie z początku lat 90. – kreśli historię powstania żydowskiej dzielnicy,kształtowania się ruchu oporu i wreszcie - walki podczas powstania z kwietnia 1943 roku. Brzezinski przedstawia te wydarzenia przez pryzmat losów kilkorga żydowskich bohaterów książki – Kazika Ratajzera, Cywii Lubetkin i Icchaka Cukiermana - osadzając je jednak na szerokim tle losu Polaków, realiów okupacyjnej Warszawy.
PAP: Co pana, amerykańskiego dziennikarza, zafascynowało w historii żydowskiego getta w średniej wielkości europejskim mieście, w wydarzeniach sprzed 70. lat?
Matthew Brzeziński: Jestem amerykańskim dziennikarzem, ale mam polskie korzenie, moja matka w czasie II wojny światowej mieszkała w Warszawie. Poza tym moja żona pochodzi z żydowskiej rodziny, która przybyła do Ameryki z Polski ponad sto lat temu. W pewien sposób jestem związany z obiema społecznościami, które żyły podczas okupacji w Warszawie. Temat trudnych, często bolesnych relacji polsko-żydowskich jest mi więc podwójnie bliski.
Matthew Brzeziński: Myślę, że znakomita większość warszawiaków była wobec tragedii Żydów dość obojętna i nie przejmowała się ich losem. Brak poczucia wspólnoty, dystans wobec społeczności żydowskiej był elementem mentalności sporej części polskiego społeczeństwa, a podczas okupacji stało się to jeszcze wyraźniejsze.
PAP: Dlaczego głównym bohaterem swojej opowieści uczynił akurat Icchaka Cukiermana, który był jednym z przywódców oporu w warszawskim getcie, ale nie brał udziału w samym powstaniu?
Matthew Brzeziński: To prawda, że Cukierman był podczas powstania poza terenem getta. Kilka dni przed jego wybuchem został wysłany na aryjską stronę aby nawiązać kontakty z AK. Ale trzeba pamiętać, że to właśnie on był jednym z najważniejszych założycieli Żydowskiej Organizacji Bojowej, a po powstaniu dowodził ocalałymi żołnierzami ŻOB do końca wojny.
Moja książka opisuje wydarzenia z lat 1939-1946 w Warszawie, a Icchak był w centrum żydowskiego życia tego czasu. Legendarny dowódca powstania Mordechaj Anielewicz do warszawskiego getta przybył raczej późno, a po jego śmierci to właśnie Cukierman przejął dowodzenie żydowskim ruchem oporu. W losie Cukiermana zbiegają się wszystkie najważniejsze wątki losu warszawskich Żydów podczas okupacji, dlatego właśnie zatytułowałem książkę „Armia Izaaka”.
PAP: W książce niemal tyle samo uwagi, co żydowskiemu ruchowi oporu poświęca pan walce polskiego podziemia niepodległościowego. Polacy i Żydzi mieli podczas okupacji tego samego wroga. Czy uważa pan, że polskie podziemie w wystarczającym stopniu wsparło żydowskich bojowników z getta?
Matthew Brzeziński: Militarnie pozycja AK była w stosunku do ŻOB-u bardzo skomplikowana. Obawiano się, że konsekwencje powstania w getcie mogą zaważyć na losie ludności cywilnej w całym mieście. Wiosną 1943 roku AK nie była gotowa do podjęcia w Warszawie walki zbrojnej, wcześniej nie chciała angażować się w konflikty pomiędzy różnymi żydowskimi ugrupowaniami, które walczyły ze sobą, zanim scaliły się w ŻOB.
Pamiętając o tym, muszę jednak powiedzieć, że Armia Krajowa mogła dla walczącego getta zrobić o wiele więcej, na przykład dostarczając więcej broni. Myślę, że na takie a nie inne decyzje AK miał wpływ przedwojenny stereotyp Żyda - pacyfisty, który i tak nie zrobi użytku z karabinu, nawet jeżeli go dostanie. Nie mam też wątpliwości, że nastroje w polskim podziemiu niepodległościowym nie były życzliwe wobec proszących o pomoc Żydów, w niektórych wypadkach można je nazwać wprost antysemickimi.
PAP: W ostatnich latach toczy się wielka dyskusja na temat stosunku Polaków do Żydów podczas II wojny światowej. Jak pan ocenia zachowania warszawiaków?
Matthew Brzeziński: Myślę, że znakomita większość warszawiaków była wobec tragedii Żydów dość obojętna i nie przejmowała się ich losem. Brak poczucia wspólnoty, dystans wobec społeczności żydowskiej był elementem mentalności sporej części polskiego społeczeństwa, a podczas okupacji stało się to jeszcze wyraźniejsze. Po Warszawie grasowali szmalcownicy, których działania tak bardzo zaszkodziły międzynarodowemu obrazowi Polski.
Dowództwo AK próbowało walczyć z tym zjawiskiem, podziemny sąd wydawał na szmalcowników wyroki, ale na pewno można było zrobić dużo więcej aby ratować Żydów. Myślę że współcześni historycy i dziennikarze powinni więcej pisać o tych zjawiskach, wydobywać je na światło dzienne, a Polacy - wziąć za nie odpowiedzialność.
PAP: W Polsce fraza "powstanie warszawskie" jest jednoznaczna, wszyscy wiedzą, że odnosi się do wydarzeń z sierpnia 1944 roku. Mam wrażenie, że poza Polską jest ono rozumiane inaczej - jako odnoszące się raczej do powstania w warszawskim getcie. Jakie są Pana doświadczenia jako człowieka wychowanego w USA? O którym powstaniu usłyszał Pan wcześniej?
Matthew Brzeziński: Tak naprawdę w Ameryce mało kto słyszał o powstaniu warszawskim z 1944 roku. Większość książek i filmów opowiada o powstaniu w warszawskim getcie i to w odniesieniu do niego najczęściej stosowany jest zwrot „powstanie warszawskie”. To jeden z głównych powodów mojej decyzji, żeby w mojej książce opisać okres całej okupacji, a nie tylko powstanie w getcie. Chciałem wprowadzić amerykańskich czytelników w realia tamtych czasów, pokazać też niezwykłą odwagę polskich żołnierzy i cierpienia polskiej ludności.
Matthew Brzeziński: W przeciwieństwie do wielu ocalałych z Holokaustu Kazik Ratajzer kocha Polskę i Polaków. Miałem sposobność spędzić z nim kilka dni w Jerozolimie i było dla mnie jasne, że jest bardzo przywiązany do języka polskiego i wspomnień z Polski. Niestety, większość ocalałych z Zagłady, których spotkałem w USA, nie ma do Polski i Polaków takiego sentymentów.
PAP: W jednym z wywiadów jeden z ostatnich żyjących uczestników powstania w warszawskim getcie, Kazik Ratajzer, porównywał te dwa warszawskie powstania, znajdując pewne podobieństwa. Powiedział, że powstanie w getcie było powstaniem polskich Żydów, kładąc nacisk na słowo polskich. Miał na myśli fakt, że w obu warszawskich powstaniach realne szanse na zwycięstwo były niewielkie, oba były w pewnym sensie walkami o honor. Co pan o tym myśli?
Matthew Brzeziński: W przeciwieństwie do wielu ocalałych z Holokaustu Kazik Ratajzer kocha Polskę i Polaków. Miałem sposobność spędzić z nim kilka dni w Jerozolimie i było dla mnie jasne, że jest bardzo przywiązany do języka polskiego i wspomnień z Polski. Niestety, większość ocalałych z Zagłady, których spotkałem w USA, nie ma do Polski i Polaków takiego sentymentów.
Coś w tym stwierdzeniu Kazika o "polskości" powstania w getcie jest prawdziwe, w obu zrywach ważnym motywem była walka o godność. Warszawiacy mogą czasem z zazdrością patrzeć na takie miasta jak Praga czy Paryż, których mieszkańcy podczas II wojny światowej wyżej stawiali dobro pięknej architektury niż honor. Ale każdy Polak patrząc w lustro może być dumny ze swojej stolicy, jej ruiny były świadectwem bohaterstwa jego przodków.
PAP: Czy uważa Pan, że getto i powstanie w getcie zostały w Polsce dostatecznie upamiętnione?
Matthew Brzeziński: Myślę, że Polska wykonała wspaniałą pracę pielęgnując pamięć o powstaniu w warszawskim getcie. Polacy zawsze cenili odwagę, niezależnie od narodowości osób, które ją wykazywały. Ale też trzeba zauważyć, że Polacy są tak przywiązani do własnych gorzkich doświadczeń walki o niepodległość, która pociągnęła za sobą tyle ofiar, na pierwszy plan wysuwa się zawsze polska martyrologia. Dla Żydów w USA i Izraelu powstanie w warszawskim getcie jest bardzo ważne, jest źródłem dumy i kontrapunktem dla tragedii Holokaustu. Dla mnie osobiście historia powstania w getcie to opowieść o niezłomności ludzkiego ducha, o odwadze i przetrwaniu.
"Armia Izaaka" ukaże się w 70. rocznicę powstania w warszawskim getcie nakładem wydawnictwa Znak. (PAP)
aszw/ ls/