Dzieje polskiej arystokracji na przykładzie kilkunastu znanych magnackich rodzin przedstawia Marcin Schirmer w książce "Arystokracja. Polskie Rody", która właśnie trafiła do księgarń.
Marcin Schirmer w książce "Arystokracja. Polskie rody" podejmuje próbę przedstawienia procesu kształtowania się polskiej arystokracji oraz jej wkład w historię kraju. Część pierwsza książki opisuje dzieje arystokracji od średniowiecza do współczesności, w drugiej prezentowane są portrety wybranych polskich rodzin arystokratycznych m.in. Branickich herbu Korczak, Radziwiłłów herbu Trąby, Dzieduszyckich herbu Sas, Tarnowskich herbu Leliwa.
Nadawanie dziedzicznych tytułów arystokratycznych było sprzeczne z obyczajami polskiej braci szlacheckiej. Wszyscy przedstawiciele tego stanu, przynajmniej formalnie, byli sobie równi, co oddaje przysłowie "szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie". Nie znaczy to, że nie było wśród nich ważniejszych osobowości.
W najwcześniejszym okresie polskiej państwowości elity wywodziły sie, jak pisze Schirmer, z dawnej drużyny książęcej i starszyzny plemiennej, które z czasem przekształciły się w rycerstwo utrzymujące się z ziemi nadanej na prawie lennym. We wczesnym średniowieczu w Polsce wysokim urzędnikom książęcym przysługiwał tytuł comes, nie uległ on jednak, jak to miało miejsce w Europie Zachodniej, przekształceniu w tytuł dziedziczny. Nawet jeżeli urząd był piastowany przez jakąś rodzinę przez kilka pokoleń, to w Polsce nie przechodził z ojca na syna automatycznie. Z kolei ze względu na dużo słabszą pozycję władców w Polsce, niż w innych krajach Europy, polska magnateria odgrywała znacznie większą, niż gdzie indziej rolę w rządzeniu, a jej władza stawała się tym silniejsza, im słabsza była władza centralna.
Nadawanie dziedzicznych tytułów arystokratycznych było sprzeczne z obyczajami polskiej braci szlacheckiej. Wszyscy przedstawiciele tego stanu, przynajmniej formalnie, byli sobie równi, co oddaje przysłowie "szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie". Nie znaczy to, że nie było wśród nich ważniejszych osobowości. Możnowładcy, reprezentujący kilka najpotężniejszych rodów w czasach Piastów i Jagiellonów skupiali w swych rękach władzę i piastowali najbardziej intratne urzędy. Ich pozycja na przestrzeni wieków nieustannie rosła, powiększając rozwarstwienie w obrębie stanu szlacheckiego. Jednak opór szlachty przed nadawaniem tytułów był na tyle silny, że nie dopuszczono do zatwierdzania tytułu hrabiowskiego dla pasierba króla, Jana Pileckiego, nadanego mu przez Władysława Jagiełłę. Nie był to jedyny taki przypadek w historii Polski.
Tytuły, pozwalające na zaspokojenie ambicji, ale też prestiżowe zrównanie polskich magnatów z ich zagranicznymi odpowiednikami, zdobywano więc na obcych dworach, zwłaszcza habsburskim. Precedens stworzył w 1547 roku Mikołaj Radziwiłł zwany Czarnym, który zdobył od cesarza Karola V Habsburga tytuł Księcia Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Potem do godności książęcej przez Maksymiliana II wyniesieni zostali m.in. Stanisław Lubomirski i Jerzy Ossoliński. Tytuły nadawał też papież, jak w przypadku Chodkiewiczów, którzy w 1555 odszywali od niego godność hrabiowską.
Tytuły, pozwalające na zaspokojenie ambicji, ale też prestiżowe zrównanie polskich magnatów z ich zagranicznymi odpowiednikami, zdobywano na obcych dworach, zwłaszcza habsburskim. Precedens stworzył w 1547 r. Mikołaj Radziwiłł zwany Czarnym, który zdobył od cesarza Karola V Habsburga tytuł Księcia Świętego Cesarstwa Rzymskiego.
Po zawarciu Unii Lubelskiej w 1569 roku zaszła konieczność uznania tytułów litewskich kniaziów, co wzbudziło niezadowolenie szlachty z Korony. Jednak tytuły książęce takich rodzin jak Zbarascy, Wiśniowieccy, Czartoryscy i Sanguszkowie zostały potwierdzone. W XVIII wieku za rządów saskich pojawiło się na polskim dworze wielu utytułowanych urzędników zagranicznych i sprawa nadawania tytułów arystokratycznych przestała być w Polsce tak drażliwa. Za rządów Stanisława Augusta Poniatowskiego książętami zostali m.in. Sapiehowie i Sułkowscy.
Tytuły były ważne, ale czynnikiem tak naprawdę decydującym o przynależności do arystokracji był zgromadzony przez rodzinę majątek. Za Władysława Jagiełły, jak pisze Schirmer, wystarczało "kilka miast i około 20-30 wsi z przyległościami", potem w miarę bogacenia się społeczeństwa wymagania rosły. W XVI i XVII wieku ordynacja Ostrogskich liczyła 600 wsi i około 20 miast. Stanisław Lubomirski miał w 1642 roku 300 wsi. Dochody z latyfundiów magnackich mogły równać się z dochodami skarbu państwa z danego województwa.
Majątki zabezpieczano przed rozdrobnieniem poprzez podział pomiędzy spadkobierców przez utworzenie ordynacji, czyli wydzielenie majątku dziedziczonego wyłącznie przez najstarszego syna. Pierwszą ordynację w Polsce utworzyli Radziwiłłowie w 1586 roku, trzy lata później powstała ordynacja Zamoyskich.
Marcin Schirmer opisuje historie kilkunastu polskich rodów arystokratycznych, przedstawiając miejsce pochodzenia rodu, charakteryzując, w jaki sposób uzyskał on szlachectwo oraz jak doszedł do majątku i wpływów, które pozwoliłby nazywać daną rodzinę arystokracją.
Droga poszczególnych rodzin do bogactwa i wpływów była różna. Jedni, jak Zamoyscy, potrafili osiągnąć wysoka pozycję społeczną w ciągu pokolenia (zwykle dzięki zręczności swoich wybitnych przedstawicieli, w tym przypadku Jana Zamoyskiego). Inni zaś konsekwentnie i przez dłuższy czas budowali swoje miejsce w systemie społecznym I RP, tak jak Sanguszkowie.
W konstytucji 1921 r. zniesiono posługiwanie się tytułami arystokratycznymi w sferze publicznej, pozostały one jednak bardzo ważne w życiu prywatnym i towarzyskim. Utrata części ziem na Wschodzie doprowadziła wiele wielkich rodów do zubożenia. Dzieje polskiej arystokracji kończą się w 1945 r. wraz z ustaleniami konferencji jałtańskiej i poczdamskiej.
Przynależność do arystokracji niosła ze sobą wiele przywilejów, ale też obciążenia. Zdarzało się, że rodzina przez wiele pokoleń starała się zmazać piętno hańby, jakie na niej ciążyło po służbie na rzecz obcych państw członków ich rodu. Widać to w przypadku Potockich, którzy czynili wiele, aby zapomniano o targowiczaninie Szczęsnym Potockim. Wielu arystokratów zasłużyło się Polsce na wielu polach, w różnych okresach naszej historii. Chodzi tu zarówno o pełnienie najwyższych urzędów jak i troskę o dobra kultury, objawiającą się mecenatem i tworzeniem świetnie wyposażonych bibliotek
W konstytucji 1921 roku zniesiono posługiwanie się tytułami arystokratycznymi w sferze publicznej, pozostały one jednak bardzo ważne w życiu prywatnym i towarzyskim. Utrata części ziem na Wschodzie doprowadziła wiele wielkich rodów do zubożenia. Dzieje polskiej arystokracji kończą się w 1945 r. wraz z ustaleniami konferencji jałtańskiej i poczdamskiej. Przejmujący władze nad Polską komuniści postanowili całkowicie zniszczyli rodziny magnackie poprzez szykany, konfiskaty majątków. Przeważająca część z tych, którzy przeżyli wojnę zdecydowała się na emigrację.
Schrimer przedstawia w swojej książce także współczesnych potomków wielkich polskich rodów, którzy, choć wtopili się w społeczeństwo, usiłują kultywować tradycje rodzinne, a przynajmniej o nich pamiętać.
Książkę "Arystokracja. Polskie rody" opublikowało Wydawnictwo Naukowe PWN. (PAP)
aszw/