Ponad pół wieku historii malowania na murach w Polsce obejmuje album Tomasza Sikorskiego i Marcina Rutkiewicza zatytułowany "Graffiti w Polsce". Książka, zawierająca kilkaset niepublikowanych dotąd zdjęć, właśnie trafia do księgarń.
Publikacja prezentuje historię graffiti w Polsce, od konspiracyjnych haseł malowanych na murach w czasie II wojny światowej, przez gwałtowny rozwój związany z aktywnością artystyczną i polityczną w latach 80., aż po twórczość pierwszej dekady XXI w. Album przedstawia prace i sylwetki najważniejszych i najciekawszych polskich twórców nurtu, zamieszczono w nim kilkaset niepublikowanych dotąd zdjęć. "Graffiti w Polsce" składa się z dwóch części: pierwszą (okres od okupacji do roku 1989) opracował Tomasz Sikorski - profesor warszawskiej ASP, twórca grafficiarskich szablonów, drugą (dwie ostatnie dekady) - Marcin Rutkiewicz, znawca polskiego graffiti, współautor albumów "Polski Outdoor" i "Polski street art".
Publikacja prezentuje historię graffiti w Polsce, od konspiracyjnych haseł malowanych na murach w czasie II wojny światowej, przez gwałtowny rozwój związany z aktywnością artystyczną i polityczną w latach 80., aż po twórczość pierwszej dekady XXI w.
"Graffiti w Polsce" pokazuje zjawiska, które za żelazną kurtyną działy się czasem nawet wcześniej niż to, co miłośnicy graffiti uważają za początek graffiti na Zachodzie. Przykładem mogą być ekspresyjne malunki Włodzimierza Fruczka wykonane w 1970 roku na ścianach warszawskich kamienic w okolicach Żelaznej. Te domy pamiętały czasy okupacyjnego getta, o czym 17-letni autor wówczas nie wiedział. Na ścianach pojawiły się zarysy postaci - jedne stały spokojnie, jakby wtopione w mur, inne w dramatycznym geście unosiły ręce w górę. "Milczenie tych ścian było wręcz atakujące. Chciałem, żeby one przemówiły" - wspomina po latach Fruczek.
Także z lat 70. pochodzą udokumentowane w książce akcje Zygmunta Piotrowskiego, Jerzego Trelińskiego, Joanny Krzysztoń i Zbigniewa Olkiewicza - były to pierwsze artystyczne graffiti na polskich ulicach. W latach 80. w polskich miastach zaroiło się od dzieł innego rodzaju, które Piotr Rypson w książce nazywa "wyrazami wolności" - były to znaki Polski Walczącej, logotypy Solidarności, hasła wyrażające niechęć społeczeństwa wobec władzy i ZSRR. Rozmaite służby porządkowe systematycznie zamalowywały te napisy, ale wciąż pojawiały się nowe.
Plamy po zamalowanych wcześniej hasłach zainspirowały Waldemara Majora Fydrycha, twórcę Pomarańczowej Alternatywy, który uznał je za doskonały podkład malarski. Aby wyjść z klimatu walki i patosu zaczął malować na tych plamach postaci krasnoludków. Pierwsze powstały we Wrocławiu w 1982 roku, wkrótce było ich już setki, bo do akcji włączyli się przyjaciele Fydrycha, a akcja rozprzestrzeniła się na inne miasta. W połowie lat 80. na murach pojawiły się też zaangażowane politycznie graffiti szablonowe m.in. głowa generała Jaruzelskiego z podpisem "Wanted dead or alive" czy też "fuck the army". Działali wtedy m.in. Dariusz Paczkowski, Egon Fietke, Krzysztof Skiba.
W latach 80. na polskich murach pojawiały się też jednak graffiti programowo apolityczne. Syrenka odrzucająca miecz i tarczę, "Pływak", "Mustang" czy "Pocałunek" Tomasza Sikorskiego powstawały z tęsknoty za normalnością, z potrzeby wprowadzenia koloru w szarą rzeczywistość. Takie szablony tworzyli też Faustyn Chełmecki, wrocławska grupa skupiona wokół pisma "LuXus", Olo Rostocki czy Jacek Ponton Jackowski. Na swój sposób wyjątkowe, m.in. ze względu na wielki format, były prace Szymona Urbańskiego powstałe na filarach mostu Grota-Roweckiego w Warszawie w 1987 roku. Seria biegnących postaci, monumentalna "Rodząca" to prace, za które Urbański trafił do aresztu.
Na początku lat 90. do Polski trafiło graffiti o korzeniach amerykańskich, dla którego charakterystyczne było malowanie wielkich, stylizowanych liter. W połowie lat 90. eksplozja popularności hip-hopu dała dodatkowy impuls do rozwoju takiego rodzaju graffiti, a lata 1997-2003 uważane są za złoty okres jego rozwoju. "Historia graffiti o korzeniach amerykańskich w naszym kraju, właściwie udokumentowana, opisana, oddająca sprawiedliwość wszystkim ważnym osobom i wydarzeniom, zajęłaby prawdopodobnie karty publikacji znacznie obszerniejszej od naszej książki" - pisze Rutkiewicz.
Autorzy książki zaglądającej w wojenną, powojenną, peerelowską, niedawną i dzisiejszą historię żywiołowego i nieusystematyzowanego zjawiska narażają się już na starcie na zarzut niekompletności narracji. "Ale ten album w swym pierwszym wydaniu nie może być kompletny. Teren jest rozległy, nieopisany, niezbadany, zaniedbany" - zastrzegają autorzy książki.
"Graffiti w Polsce" ukazało się nakładem wydawnictwa Carta Blanca. (PAP)
aszw/ hes/