„Czy w 1939 r. mogło się wszystko potoczyć inaczej? Po przeczytaniu dziesiątków wspomnień, pamiętników, dzienników, książek, starych gazet – wydaje mi się, że istniała też inna droga” – uważa Cezary Łazarewicz.
„Nadchodzi rok nieistnienia. Nadchodzi straszne bezkwiecie. W tym roku wszystkie dziewczęta wyginą niby motyle. Ja pierwsza blednę samochcąc i umrzeć muszę za chwilę i już umieram – o, spojrzyj i już mnie nie ma na świecie”. Te słowa pochodzące z tomiku poezji „Łąka” Bolesława Leśmiana zanotowała w swoim dzienniku w niedzielę 1 stycznia 1939 r. jako noworoczną wróżbę Romana Oszczakiewicz.
Choć jak pisze „Ilustrowany Kurier Codzienny”, „nadchodzący rok będzie to okres ciężki i brzemienny w zawikłania, ale nie grożący żadnemi katastrofami”. Wróżbici zgadzają się zresztą w jednym, najważniejszym punkcie – pokój w Europie nie zostanie obalony.
5 stycznia kanclerz Adolf Hitler z najwyższymi honorami podejmuje Józefa Becka, polskiego ministra spraw zagranicznych, w swojej alpejskiej rezydencji w Berghof, i zapewnia go, że na niczym nie zależy mu tak bardzo, jak na silnej i niezależnej Polsce.
„Wizyta ministra Becka u kanclerza Hitlera nie jest nagłą niespodzianką, lecz logiczną konsekwencją polskiej polityki zagranicznej i stosunków łączących Polskę z Rzeszą – notuje „Ilustrowany Kurier Codzienny. „Przyjęcie, jakiego minister Beck doznał w Obersalzberg i okazane mu honory uważane są za wyrazy dążenia rządu Rzeszy do utrzymania z Polską jak najbardziej przyjaznych stosunków” – czytamy dalej.
Cezary Łazarewicz uważa, że „Gdańsk naprawdę był celem Hitlera, a nie – jak uczono mnie w szkole – tylko pretekstem do rozpętania wojny. Wojna wybuchła przez niezrozumienie”. Jak uważa autor, Gdańsk miał być ostatnim trofeum w hitlerowskim marszu po „swoje”. „Hitler nie rozumiał, skąd opór Polaków, by to niemieckie, jak uważał, miasto wróciło znowu do wielkiej Rzeszy. Józef Beck, polski minister spraw zagranicznych – który prowadził negocjacje z Niemcami – nie rozumiał, że Hitler wcale nie blefuje i się nie cofnie. Na początku kwietnia pojechał do Londynu i przywiózł stamtąd, jak sądził, gwarancje bezpieczeństwa i pokój. Nie rozumiał, że Brytyjczycy porozumieniem z Polską wycofują się tylko z kompromitującej polityki ustępstw wobec Hitlera i że nie kiwną palcem, gdy dojdzie do wojny, bo po prostu nie są do niej gotowi” – czytamy.
Na wojnę nie byli również gotowi Polacy. „Potrzebowaliśmy czasu, a zyskać go mogliśmy tylko – dogadując się z Hitlerem w sprawie Gdańska lub ze Stalinem przeciwko Hitlerowi” – uważa Łazarewicz. Beck nie zrozumiał, że to koniec prowadzonej przez niego przez lata polityki równowagi między dwoma mocarstwami, ale także nie rozumiał – w ocenie Łazarewicza – militarnego położenia Polski.
„Jeszcze mniej rozumieli zwykli Polacy, przed którymi władza ukrywała informacje o niemieckich żądaniach zwrotu Gdańska. W piątek 28 kwietnia 1939 r. wszystkiego dowiedzieli się z przemówienia Adolfa Hitlera w Reichstagu. Był gniew w narodzie, ale też poczucie, że skończyły się żarty i trzeba będzie w końcu utrzeć nosa tym bezczelnym Niemcom” – czytamy.
W środę 30 sierpnia Niemcy po raz pierwszy w szesnastu punktach precyzują swoje żądania wobec Polski – oprócz powrotu Gdańska, eksterytorialnej autostrady i linii kolejowej doszły żądanie plebiscytu na terenie korytarza, wymiana ludności i zagwarantowanie praw mniejszości niemieckiej w Polsce. Joachim von Ribbentrop przekazał te żądania ambasadorowi Hendersonowi w nocy z 30 na 31 sierpnia, a ten od razu udał się do ambasadora Lipskiego. 31 sierpnia o godz. 13 Lipski podjął ostatnią próbę zażegnania konfliktu – domagał się spotkania z Ribbentropem i chciał mu powiedzieć, że Polska jest gotowa negocjować zaproponowane poprzedniej nocy warunki ugody. Do spotkania doszło dopiero o godz. 19, jednak tak naprawdę wszystko zostało już ustalone – o godz. 13:30 Hitler podpisał „Dyrektywę nr 1 do działań wojennych”, a atak na Polskę ma nastąpić w nocy o godz. 4:45.
„Jestem bardzo zajęta w domu i w spółdzielni żołnierskiej. A jednak wszyscy mamy nadzieję, że do wojny nie dojdzie” – zanotowała w swoim pamiętniku 31 sierpnia Romana Oszczakiewicz.
„Polski atak na rozgłośnię w Gliwicach. Rozdmuchujemy to niebotycznie. Jesteśmy więc w ataku. Tylko w walce człowiek czuje się dobrze. Robi się spokojnie wokół nas. Kości zostały rzucone” – zapisał w swoim dzienniku minister Joseph Goebbels.
Książka „1939. Wojna? Jaka wojna?” Cezarego Łazarewicza ukazała się nakładem wydawnictwa Czerwone i Czarne.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/