Już w tytule autor stawia prowokacyjną tezę. Czy rzeczywiście III Rzesza przegrała wojnę w czerwcu 1941 r., niemal dwa lata przed klęskami pod Stalingradem i Kurskiem? „Zbrodnicze przedsięwzięcie podjęte przez potwora stało się w istocie przyczyną przegrania wojny przez Hitlera” – podkreśla brytyjski dziennikarz.
Wydarzenia roku 1941 do dziś poruszają nie tylko historyków, ale również miłośników historii alternatywnej, którzy stawiają tezę, że Hitler wyprzedził Stalina i rozpoczął nieuchronny konflikt, wiedząc o zbliżającej się agresji sowieckiego dyktatora. Brytyjski dziennikarz i publicysta historyczny nie odnosi się do tych rozważań. Decyduje się na dokładne nakreślenie sposobu myślenia obu dyktatorów, którzy w sierpniu i we wrześniu 1939 r. zdecydowali się na podział Europy między ich mocarstwa. Niemal 200 stron liczącej przeszło 700 stron pracy poświęca rozważaniom o przyczynach „kłótni bandytów”. Dimbleby w tym kontekście przytacza ocenę Aleksandra Sołżenicyna, który pisał, że przepełniony nieufnością wobec otoczenia, nawet swoich najbliższych towarzyszy, Stalin zaufał Hitlerowi. „To dwuznaczne oskarżenie miało potężną wymowę, ale nie uwzględniało motywów sowieckiego dyktatora, który żywił złudną nadzieję, że unikanie drażnienia nazistowskiej nemezis pozwoli mu odsunąć w czasie inwazję (którą wtedy uważał już za nieuniknioną) przynajmniej do czasu podniesienia stanu gotowości bojowej Armii Czerwonej” – ocenia autor. Motywacje sowieckiego dyktatora okazała się błędna. 22 czerwca 1941 r. na Związek Sowiecki uderzyła najpotężniejsza armia inwazyjna w dziejach świata, niszcząc ogromną część potencjału wojskowego budowanego przez Stalina.
Ocena motywacji bohaterów dramatu sprzed ponad 80 lat jest jedną z najmocniejszych stron narracji brytyjskiego dziennikarza. Dimbleby stara się także zrozumieć pobudki zwyczajnych oficerów i żołnierzy przygotowujących się do starcia i walczących w największej konfrontacji w dziejach wojen. Umieszcza je w kontekście ideologii, która w dużej mierze determinowała ich życie. Starcie totalitaryzmów jest dla niego nową formą wojny o niespotykanej wcześniej skali brutalności, na którą wpływa wiara w ideologię i głęboka dehumanizacja przeciwnika. „Posłuchaj, moja droga, Twój mąż stoi pośród dumnych i trudnych wyzwań. Jest żołnierzem – nie cywilem – jako żołnierz ma obowiązki wobec ojczyzny. Obowiązki te są ważne i święte […], jesteśmy zaangażowani w walkę, która zapewni dobrobyt naszym dorastającym dzieciom i naszemu narodowi” – pisał do żony cytowany na kartach książki niemiecki oficer.
Dimbleby objaśnia czytelnikowi również wielką zmianę myślenia obywateli imperium sowieckiego dokonującą się od późnego lata 1941 r. W czerwcu i lipcu 1941 r. wojskowi w Londynie zakładali, że Związek Sowiecki upadnie za najdalej kilka tygodni. Rozpadająca się Armia Czerwona ponosiła klęski nie tylko z powodu dominacji i przewagi Niemiec, ale także morale swoich żołnierzy i oficerów mających w pamięci wielki terror i koszmar kolektywizacji. Obraz wyłaniający się z meldunków sowieckiego aparatu terroru jest bezlitosną oceną życia w systemie sowieckim. „Życie w ZSRS było nieznośne. Wszyscy mieli dość głodu i przymusowej pracy, im szybciej się to skończy, tym lepiej” – mówił jedna z obywatelek imperium.
Trudno jednak zrozumieć, dlaczego autor niemal zupełnie przemilcza podnoszone przez wielu historyków wyjaśnienie klęski Niemiec w starciu ze Związkiem Sowieckim ideologicznym niedocenieniem nienawiści ujarzmionych narodów wobec Moskwy. Rasistowska ideologia narodowego socjalizmu nie pozwalała Niemcom na uznanie ich za partnerów w walce z sowietami. Dimbleby ogranicza się do postrzegania prób kolaboracji podejmowanych przez Litwinów, Łotyszy, Estończyków, Białorusinów, Ukraińców oraz Rosjan nienawidzących komunizmu jako wybuchu zbrodniczej nienawiści kierowanej przeciwko Żydom oraz komisarzom politycznym. Tym samym nie w pełni zrozumiały dla czytelnika może być proces wzrastających nastrojów patriotycznych, które w ciągu kilku miesięcy sprawiły, że mieszkańcy ZSRS w przeważającej części dokonali wyboru i postanowili walczyć pod sztandarami Armii Czerwonej. Wyczuwana na froncie zmiana postawy żołnierzy powstrzymujących marsz Niemców na Moskwę została potwierdzona przez „cenzorów wojskowych, którzy z obowiązku otworzyli w sumie co najmniej 2 626 507 prywatnych listów i odkryli, że większość z nich wyrażała +pozytywne nastroje+, a także w 75 proc. przypadków nastąpił gwałtowny wzrost takich emocji po dwóch przemówieniach Stalina”. Autor ma na myśli m.in. słynne przemówienie na placu Czerwonym do maszerujących pod murami Kremla żołnierzy, idących na front oddalony o kilkadziesiąt kilometrów.
Dla polskiego czytelnika pewnym zawodem może być brak jakichkolwiek wątków polskich, takich jak negocjacje sowiecko-polskie w lipcu 1941 r. Brytyjczyk dostrzega niemal wyłącznie wielką trójkę, która rodziła się między czerwcem a grudniem 1941 r. Całkowicie niezgodne z prawdą są również jego oceny dotyczące rzekomej kolaboracji polskiej granatowej policji, której członkowie mieli w większości popierać eksterminację swoich żydowskich współobywateli. Autor wykazuje się też ignorancją dotyczącą charakteru służby w polskiej policji, która w przeciwieństwie do kolaboracyjnych formacji w innych krajach Europy nie miała charakteru dobrowolnego, lecz przymusowy, a odmowa służby mogła skutkować rozstrzelaniem. Być może niewiedza autora dotycząca podstawowych informacji o terrorze okupanta przeciwko ludności polskiej wynika z widocznej w indeksie źródłowym nieznajomości jakiegokolwiek języka użytecznego w badaniach nad II wojną światową, poza angielskim.
Znacznie lepszym wyczuciem wymowy posiadanych źródeł autor wykazuje się w analizie kluczowego okresu operacji „Barbarossa”. Szczególne miejsce w jego narracji zajmuje sierpień 1941 r., gdy prąca na wschód potężna niemiecka machina wojenna napotkała pierwsze znaczące przeszkody. Idąc tropem wspomnień żołnierzy, ich listów i relacji, dostrzega, że to wówczas rozpoczął się proces fizycznego i psychologicznego wyczerpywania sił niemieckich. „Niekiedy udawało nam się zebrać ludzi i stawić opór, ale tak czy inaczej, napierał teraz na nas strumień ludzi. Wszystkich naszych zabitych i rannych, nasze działa i inny sprzęt wszystko porzuciliśmy na polu walki. Szokujący obraz, którego do końca życia nie zapomnę” – pisał jeden z niemieckich oficerów już w październiku 1941 r. Wówczas w Moskwie panowało przekonanie, że miasto skazane jest na zagładę. W rzeczywistości Niemcy nigdy nie mieli rzeczywistej szansy zdobycia stolicy ZSRS. „Niemieckie oddziały nie znalazły się na tyle blisko sowieckiej stolicy, aby rozważyć możliwość zmarnowania części poważnie uszczuplonego zapasu pocisków artyleryjskich, wystrzeliwując je na oślep w niewidoczne bramy Moskwy. Po pięciu miesiącach, trzech tygodniach i sześciu dniach operacja +Barbarossa+ zakończyła się brzemiennym w skutki niepowodzeniem” – wyjaśnia autor. Tym samym, jak dodaje, samobójstwo Hitlera w kwietniu 1945 r. zostało przypieczętowane właśnie na przedmieściach Moskwy cztery lata wcześniej. „Na podstawie dostępnych dowodów należy stwierdzić, że [Hitler – przyp. red.] powinien był niezwłocznie wycofać się do granic znacznie okrojonej Trzeciej Rzeszy. Führer nie był jednak obdarzony ani krztyną napoleońskiej mądrości” – podsumowuje brytyjski dziennikarz.
Dimbleby zwraca uwagę także na żywotność imperium sowieckiego, demonstrowaną zaledwie kilkanaście dni po powstrzymaniu Niemców i rozpoczęciu kontrofensywy. 15 grudnia 1941 r. do Moskwy przybyła brytyjska delegacja z szefem dyplomacji Zjednoczonego Królestwa Anthonym Edenem na czele. Na Kremlu okazało się, że sowiecki dyktator odzyskał pewność siebie i stawia Brytyjczykom warunki dotyczące przyszłego kształtu Europy. „Czuje się, że jest teraz silny, i może robić, co mu się podoba” – mówił cytowany w książce prywatny sekretarz Edena. Klęska gigantycznej operacji podboju ZSRS oznaczała początek kształtowania się porządku geopolitycznego, którego kluczowym aktorem będzie Stalin.
Michał Szukała