W znakomitej powieści Michaiła Bułhakowa „Mistrz i Małgorzata” Behemot jest ogromnym czarnym kocurem o nadprzyrodzonych zdolnościach. Choć jest demoniczny, to traktujemy go raczej z sympatią. Ale starotestamentowy Behemot to potwór, w późniejszym piśmiennictwie często demon. I to groźny, bo odporny na egzorcyzmy. Trudno się nie zgodzić z autorem książki "Behemot. Narodowy socjalizm. Ustrój i funkcjonowanie 1933-1944", że Behemot jest właściwą nazwą dla Trzeciej Rzeszy.
Franz Leopold Neumann (1900-1954), niemiecki prawnik i politolog pochodzenia żydowskiego oraz aktywny politycznie socjaldemokrata, po dojściu Hitlera do władzy trafił na krótko do więzienia, po czym uciekł do Anglii. Zrobił doktorat na London School of Economics, a w 1936 roku wyjechał do USA. Pierwsze wydanie książki ukazało się na przełomie 1941/42 – po przystąpieniu USA do wojny, drugie – w sierpniu 1944. Autora przyjęto do służby w Biurze Służb Strategicznych [Office of Strategic Service] – poprzedniku Centralnej Agencji Wywiadowczej. To była ważna książka dla Ameryki walczącej z Hitlerem i szykującej się do ustanowienia nowego światowego ładu.
Co z tej analizy Trzeciej Rzeszy przetrwało do dziś? Na pewno przekonanie, że klasa panująca, tworząca oś systemu władzy w hitlerowskich Niemczech nie ograniczała się do partii nazistowskiej. Gdyż współtworzyły ją także biurokracja ministerialna, dowództwo Wehrmachtu i przywódcy niemieckiego biznesu. To ich współdziałanie pomogło Hitlerowi w jego błyskotliwych zwycięstwach tuż przed wojną i na początku wojny.
Zarzucone „cztery D”
Dzieło Neumanna posłużyło Stanom Zjednoczonym do sformułowania ich celów politycznych wobec powojennych Niemiec. Te cele to „cztery D” – denazyfikacja, demokratyzacja (w tym nabór nowych urzędników), demilitaryzacja i dekartelizacja. Każdy z tych celów skierowany był przeciwko jednemu z wyodrębnionych przez Neumanna elementów systemu władzy. On sam był jednym z prokuratorów, przygotowujących norymberskie procesy niemieckich zbrodniarzy wojennych. Przypuszczalnie to dzięki niemu osądzono nie tylko 22 osoby z nazistowskiej superelity, lecz także w kolejnych procesach 185 innych przestępców – nie tylko z grona NSDAP, lecz również administracji, armii i biznesu.
Jego sukces był krótkotrwały, bo rychło okazało się, że nowa, silna Republika Federalna Niemiec jest potrzebna Amerykanom z uwagi na niebezpieczeństwo sowieckie. Amerykanie zapomnieli o projekcie „cztery D” i w efekcie wielu niemieckich wojskowych, funkcjonariuszy partii, biurokracji i biznesu wróciło na dawne, o ile nie na lepsze posady.
Najsłabszy chyba punkt książki to analiza prawna systemu hitlerowskiego – typowe dla wielu prawników i niezbyt zasadne przekonanie o wadze prawa stanowionego. Mnóstwo informacji, jakie Neumann przytacza o kolejnych nazistowskich przepisach w gruncie rzeczy tylko zaciemnia obraz.
Hitlerowski prawnik Hans Frank szczerze pisał, ze prawem jest wola Fuehrera. Tak naprawdę to kluczowa była jedna, jedyna ustawa z marca 1933, która uniezależniała rząd Hitlera od Reichstagu i od prezydenta Hindenburga. Potem poszło jak z płatka – rozgonienie innych partii politycznych, związków zawodowych, odebranie autonomii krajom związkowym Rzeszy zostało dokonane przy pomocy prostych posunięć administracyjnych.
Ale bądźmy sprawiedliwi. Neumann pisał swoją książkę na bieżąco w oparciu o bałamutne źródła oficjalne – rządowe i dyplomatyczne, czy równie załganą niemiecką prasę. Jego następcy mieli dużo łatwiej; autor znakomitej biografii Hitlera „Studium tyranii” (I wydanie 1952) Alan Bullock, czy Richard Grunberger – autor „Historii społecznej Trzeciej Rzeszy” (1971) mieli bez porównania więcej różnorodnych źródeł.
Zarubinowie i dobrotliwy Uncle Joe
Aż dziwne, że polska edycja „Behemota” (w znakomitym przekładzie Jerzego Giebułtowskiego) pojawia się dopiero teraz. Wydawcy należą się wyrazy uznania. Z jednym może zastrzeżeniem. We wstępie, będącym rodzajem noty biograficznej Neumanna nie ma słowa o tym, że był sowieckim szpiegiem. A z dokumentów operacji Venona wiadomo, że był – może nie super ważnym szpiegiem, choć kto wie…
Od kwietnia 1943 był „na kontakcie” Jelizawiety Zarubiny – pracownicy sowieckiej siatki szpiegowskiej w USA, a prywatnie żony jej szefa Wasilija Zarubina. Tego samego, który wcześniej rozpracowywał polskich oficerów w Kozielsku i dokonywał ich selekcji, tj. decydował kto trafi do katyńskiego lasu na śmierć, a kto się może przydać ZSRR. Polski ekonomista Stanisław Swianiewicz zapamiętał go jako „człowieka kulturalnego, władającego językami, bardzo przyjemnego w konwersacji”.
Neumann raportował Zarubinie między innymi to, co wiedział z raportów dyplomatycznych o dyplomacji Stolicy Apostolskiej, o rozmowach hiszpańsko-włosko-niemieckich, a także – tuż przed zamachem na Hitlera 20 lipca 1944 – dał dokładną relację o kontaktach zamachowców z Allenem Dullesem, który kierował OSS w Szwajcarii. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa jego współpraca z Sowietami zakończyła się w II połowie 1944, po wyjeździe Zarubiny do Moskwy.
Być może zatem sformułowanie Neumanna, pochodzące z właśnie wtedy wydanej książki: „Pod tym względem narodowy socjalizm i bolszewizm są całkowicie odmienne. To nie prześladowania przeciwników politycznych – co jest praktykowane w obu krajach – lecz eksterminacja bezbronnych ludzi jest typowa dla narodowego socjalizmu” nie było – tak jak chcą recenzenci – jedynie błędem w sztuce…
Franz Neumann, "Behemot. Narodowy socjalizm. Ustrój i funkcjonowanie 1933-1944", wstęp Peter Hayes, przekład Jerzy Giebułtowski, Fundacja Wydawnictwo Naukowe TEXTURA, Warszawa 2016
Michał Kurkiewicz, IPN
ls/