Wszyscy, którym przyszło żyć w PRL-u, na pewno pamiętają malowane talerze, wazony w kształcie ptaków, przeróżne figurki, naczynia z ludowymi wzorami, miski, patery, popielniczki, dzbanuszki... Te ceramiczne przedmioty pochodziły ze Spółdzielni Pracy Rękodzieła Ludowego i Artystycznego „Kamionka” w Łysej Górze, a kupowało się je w sklepach Cepelii.
Ich twórcą, tak samo jak ceramicznych dekoracji architektonicznych, które np. budynki na warszawskim MDM-ie, krakowskie kino Kijów czy domy wczasowe i sanatoria w Muszynie i Zakopanem, był Bolesław Książek, jeden z najlepszych polskich ceramików.
Dzięki książce poznajemy powojenną historię ceramiki w Polsce oraz życie człowieka, który wpływał na gusty wielu z nas. Urodził się 17 listopada 1911 r. w hutniczej rodzinie w Romanowie niedaleko Żytomierza. Już jako młody chłopak trafił do huty szkła najpierw w Narewce, a potem w Krakowie, równocześnie malując skrzynie i zdobiąc drobne przedmioty, które sprzedawał na tandecie. Tak naprawdę jego artystyczny talent rozwinął się podczas wojny, kiedy to znalazł się na Wydziale Ceramiki krakowskiej Kunstgewerbeschule, u prof. Tadeusza Szafrana, jednego z najlepszych specjalistów w tej dziedzinie. Dzięki temu mógł zostać kierownikiem techniczno-artystycznym w pracowni ceramiki Spółdzielni Pracy Artystów Plastyków.
Autorka najwięcej miejsca poświęca jednak pracy Bolesława Książka w Spółdzielni „Kamionka” w Łysej Górze, która dzięki niemu zyskała rozgłos nie tylko w kraju, ale i za granicą. A wszystko zaczęło się od odwiedzin w jego pracowni działacza społecznego Franciszka Mleczki, który wymarzył sobie, że wróci do swojej rodzinnej Łysej Góry pod Tarnowem i tam założy spółdzielnię przemysłu ludowego. Lepiej nie mógł trafić. Książek tak zapalił się do projektu, że nie zastanawiając się długo, przeprowadził się na wieś, gdzie zaczął budować pierwszy piec muflowy, służący do wypalania gliny. „Garncarze, których sprowadzono do „Kamionki” do wyrobu doniczek, rozpoczęli toczenie na kole naczyń, które Książek postanowił zdobić techniką rożkową i uczył tej techniki łysogórskie dziewczęta. I tak zaczęły wychodzić zimą 1951/52 pierwsze garnki zdobione i dzbanki, a także w niewielkich ilościach flakony oraz miski i talerze ozdobne” – pisze Bożena Kostuch.
Kolejne lata przyniosły jeszcze jedną fascynację artysty, tym razem płytami ceramicznymi, które zdobiły ściany, tworząc wyjątkowe, płaskorzeźbione kompozycje o charakterystycznych wzorach. Do dziś można oglądać je na wielu elewacjach i we wnętrzach budynków. Żeby je zobaczyć, wystarczy wybrać się do krakowskiego kina Kijów, gdzie ściany zostały wyłożone takimi ceramicznymi płytkami, czy dawnego ośrodka wczasowego „Geofizyk” w Muszynie. Na ścianie tamtejszej jadalni znajduje się długi, dekoracyjny, turkusowy fryz, a w holu wieloboczny filar obłożony czekoladowymi płytkami. Wiele osób jeszcze pamięta o malowanych rożkiem dekoracjach, które znalazły się na ścianie barów na MDM-ie.
Wszystko to przyniosło Książkowi popularność, zarazem wzbudzając coraz większą zawiść. On sam coraz gorzej czuł się w miejscu pracy, gdzie zaczęto mu wytykać, iż na swoich projektach za dużo zarabia. W podjęciu decyzji o opuszczeniu „Kamionki” pomogła mu absurdalna decyzja władz, które doszły do wniosku, że nie ma potrzeby, by artyści tworzyli swoją ceramikę w Łysej Górze. Wystarczy, że ich wzory będą wykonywali robotnicy. Bożena Kostuch cytuje słowa Książka, który nie mógł w to uwierzyć: „Plastyka to suma wrażeń, wiadomości zbieranych, zrozumiałych, to nie zafakturowanie powierzchni w ten czy inny sposób, to się tak tylko wydaje. Przecież z tych samych słów, których używamy codziennie, pisarz napisze książkę, a czy każdy z nas przecież, znając te słowa, […] napisze ją? To wszystko jest jakieś niepoważne, jak można do tego w ten sposób podejść, że jakiś pracownik wymodeluje i wymaluje ścianę ceramiczną – no cóż, zobaczymy. Ja w każdym razie ręki do tego nie przykładam”.
I rzeczywiście, nie przyłożył. Odszedł ze spółdzielni i założył własną pracownię w Krakowie. Ale ze względu na rozmiar pieca ceramicznego nie mógł tworzyć już kompozycji tak dużych jak wcześniej. Dziś, 27 lat po śmierci artysty, jego projekty cieszą się coraz większą popularnością, a na aukcjach osiągają zawrotne ceny. Jak pisze autorka tej pięknie wydanej książki: „Mówi się, że by docenić ich urok, trzeba do nich dojrzeć. Ale jak już się je pokocha, to na całe życie”.
Magda Huzarska-Szumiec
Źródło: MHP