Każdy naród śni własne sny o sobie i innych narodach - twierdzi Pavel Kosatík w książce „Czeskie sny”. Autor opisuje sny, w których śniący wciela się w role ofiary, wybawcy, przewodnika, zdobywcy, albo po prostu marzy beztrosko o krainie wiecznej szczęśliwości.
Sen pierwszy jest o Czechach i Niemcach. Jeszcze w pierwszej połowie XIX w. Josef Mathias Thun pisał o ich koegzystencji „wszak jesteśmy dziećmi jednej matki, choć różnych mamy ojców, to przecież wszyscy jesteśmy z Czech”. Jednak już w okresie Wiosny Ludów to poczucie jedności ludzi zamieszkujących to samo terytorium ulega rozpadowi i ustępuje miejsca idei tożsamości narodowościowej.
Jedną z ulubionych piosenek praskich studentów staje się Vypal Němce, cizozemce (Spalmy Niemców, cudzoziemców), a na przełomie XIX i XX w. czeskie marzenie można było ująć następująco: „Kiedyś może będziemy żyć bez nich (...) Określimy i skopiujemy ich najlepsze cechy, a potem się z nimi pożegnamy”. Kosatík w otwierającym książkę eseju pokazuje, jak doszło do tego, że marzenie to ostatecznie spełniło się w postaci wysiedlenia Niemców Sudeckich.
Najbardziej zaś chyba w XIX w. różniła oba narody postawa wobec Rosji. Czeskie idee panslawistyczne nie mogły spotkać się ze zrozumieniem Polaków, Czesi zaś najbardziej życzyli sobie, „żeby Polacy się jakoś z Rosją dogadali”.
Sen o Polsce i Polakach opiera się na pradawnym micie o braterstwie Czecha i Lecha. Kosatík cytuje fragment uroczystego memoriału, który wystosowała czeska szlachta do polskiej w 1572 r., starając się o osadzenie na polskim tronie habsburskiego władcy: „Gdybyśmy wszelakie historie wszelakich narodów zgłębili, nigdzie tak wielkiego podobieństwa języka, pochodzenia, zwyczajów, obyczajów, praw nie znajdziemy, jako jest to pomiędzy sławną latoroślą polską i czeską, z jednego pnia wzrosłą. Królestwa Polskie i Czeskie były przez dwóch braci założone pod lepszymi auspicjami niż niegdysiejsze Cesarstwo Rzymskie przez Romulusa i Remusa”.
Tymczasem mentalność czy strategie zachowania tożsamości przez narody, których państwa tak długo nie istniały na mapie Europy – były skrajnie różne. Czesi uważali Polaków za szaleńców, idee mesjanistyczne za kulminację polskiej megalomanii, ponadto: „Większość nie zgadzała się z polską taktyką +rozwiązywania spraw szturmem na bagnety+, za cenniejszą dla przetrwania narodu uważała dobrą pracę filologiczną: więcej dla przyszłości narodu zrobi ten, kto wyda jakiś słownik, niż strzelec z pistoletem za pasem”.
Najbardziej zaś chyba w XIX w. różniła oba narody postawa wobec Rosji. Czeskie idee panslawistyczne nie mogły spotkać się ze zrozumieniem Polaków, Czesi zaś najbardziej życzyli sobie, „żeby Polacy się jakoś z Rosją dogadali”. W XX w. natomiast na stosunkach polsko-czeskich zaciążyła najpierw sprawa Śląska Cieszyńskiego, a potem udział Polski w wydarzeniach 1968 r. Prawdziwa historia relacji polsko-czeskich bywała więc bardzo daleka od idei braterstwa.
Najbardziej zdumiewające dla Polaków są chyba jednak czeskie sny o Rosji i ZSRR. XIX-wieczne marzenie „o bezpiecznym schronieniu w silnych ramionach potężnego słowiańskiego brata” w wieku XX przerodziło się w niemal bezkrytyczny entuzjazm dla ZSRR. Relacje powracających z wycieczek do Sowietów czeskich intelektualistów, w których Lenin jawi się jako św. Paweł, a Związek Radzicki jako kraina szczęścia, wolności, dobrobytu, postępu technicznego – z dzisiejszej perspektywy wydają się doprawdy majaczeniem. Za te iluzje zresztą Czesi zapłacili po II wojnie światowej wysoką cenę.
O własnej misji wyzwolicieli i przewodników na drodze do samostanowienia narodów śnili Czesi, obejmując swoim paternalizmem Słowaków, podkarpackich Rusinów czy mieszkańców Łużyc. Misje te jednak, jak to zwykle nie tylko w historii Czech bywało, przeradzały się na ogół po prostu w kolonizację. O koloniach zaś, tych najzupełniej egzotycznych, afrykańskich, jak pokazuje autor, także zresztą Czesi marzyli.
„Czeskie sny” Pavla Kosatíka w przekładzie Elżbiety Zimnej ukazały się nakładem wrocławskiego wydawnictwa Książkowe Klimaty.
Marta Juszczuk (PAP)
mju/ ls/ mhr/