19 historii kobiet, które w czasie II wojny światowej walczyły w armii generała Władysława Andersa prezentuje książka „Dziewczyny od Andersa” Agnieszki Lewandowskiej-Kąkol.
Powstanie Armii Polskiej na terenie Związku Sowieckiego zapowiedziane zostało w układzie Sikorski-Majski, podpisanym 30 lipca 1941 r. Umowa wojskowa, zawarta w Moskwie 14 sierpnia 1941 r., przewidywała, że utworzone "w możliwie najkrótszym czasie" polskie wojsko, będące częścią sił zbrojnych suwerennej Rzeczypospolitej, walczyć będzie wspólnie z Armią Czerwoną i wojskami innych państw sojuszniczych przeciwko Niemcom.
Naczelny Wódz gen. Władysław Sikorski mianował gen. Władysława Andersa - więzionego przez NKWD na Łubiance przez blisko dwa lata od jesieni 1939 r. - Dowódcą Polskich Sił Zbrojnych w ZSRS.
Zwalniani "na mocy amnestii" ze stalinowskich łagrów, więzień i miejsc zesłania byli wycieńczeni i często chorzy. Fatalny stan zdrowia i koszmarne warunki podróży, które niekiedy trwały miesiącami, sprawiły, iż wielu z tych, którzy chcieli wstąpić do Armii Polskiej, nigdy do niej nie dotarło. Zmarli w drodze z głodu, zimna i chorób.
W ramach Polskich Sił Zbrojnych powstała Pomocnicza Służba Kobiet (PSK), złożona z ochotniczek, które miały zastąpić mężczyzn w działaniach pozafrontowych i administracyjnych. Podobnie jak w całej armii Andersa formowała się ona w różnych ośrodkach na obszarze ZSRS i w różnym czasie.
W 1943 r. z jednostek przebywających w Iranie utworzony został II Korpus Polski. Później będąc w składzie brytyjskiej 8 Armii, uczestniczył w kampanii włoskiej; w maju 1944 polscy żołnierze brali udział w zdobywaniu Monte Cassino.
W ramach Polskich Sił Zbrojnych powstała Pomocnicza Służba Kobiet (PSK), złożona z ochotniczek, które miały zastąpić mężczyzn w działaniach pozafrontowych i administracyjnych. Podobnie jak w całej armii Andersa formowała się ona w różnych ośrodkach na obszarze ZSRS i w różnym czasie.
75 procent żołnierek pochodziło z Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej. Większość z nich została wywieziona do sowieckich kołchozów, więzień i łagrów.
W taki sposób podróż do miejsca zesłania wspomina Antonina Klimaszewska-Markut: "W końcu zawieźli nas na stację i rozpoczęła się podróż ustawicznie przerywana postojami, bo wciąż przepuszczać musieliśmy transporty wojskowe. W Pawłodarze załadowano nas na barki płynące rzeką i znów tydzień w podróży bez możliwości mycia się. Byliśmy wszyscy opanowani przez chmary wszy. Obrazy ze statku żywo przypominały te widywane w zoo. Tak jak małpy, nasze matki siedziały na pokładzie i cierpliwie iskały swoje dzieci”.
Lewandowska-Kąkol opisuje warunki życia panujące w jednym z pasiołków: „Zatrudniono ich przy ścinaniu drzew. Siekiera z metrowym styliskiem była tak ciężka, że początkowo Zofia nie mogła jej nawet unieść. Ale i do tego się przyzwyczaiła. Głodowe racje żywnościowe, praca ponad siły od świtu do późnego wieczora, a do tego leśne pluskwy i wiele innego, uprzykrzającego życie i przenoszącego choroby robactwa. Typowy, trudny zesłańczy obrazek”.
Kobiety były wyrywane ze swoich środowisk, odłączane od rodzin. Bardzo często cierpiały głód, pracowały ponad siły oraz zmagały się ze śmiertelnymi chorobami swoimi i swoich najbliższych.
„Helena zaczęła podupadać na zdrowiu. Na obydwu nogach zrobiły jej się ogromne, cieknące wrzody i niemal mdlała z bólu podczas chodzenia”.
„Alicja cierpiała z powodu wrzodów pokrywających całą jej twarz. Lekarka, Niemka, wzięła ją do szpitala, by spróbować je zwalczyć. (..) Długo jednak Alicja nie pełniła swoje funkcji, gdyż zaledwie po kilku dniach zaraziła się od chorych krwawą dyzenterią”.
W szczytowym okresie rozwoju Pomocniczej Służby Kobiet w jej szeregach pozostawało ponad 7500 ochotniczek. Były w różnym wieku, z krańcowo odmiennych środowisk, wykształcone lub nie, z rozmaitymi zawodami. Różne też kierowały nimi pobudki przy wstępowaniu do wojska.
Kolejną dla nich próbą było dotarcie do armii Andersa. Chore, wycieńczone, pozbawione pieniędzy, przedmiotów do higieny osobistej oraz możliwości korzystania ze środków transportu, wędrowały tygodniami do miejsc, w których organizowały się Polskie Siły Zbrojne.
Pestki, jak żargonowo, od skrótu formacji, nazywali ochotniczki żołnierze Polskiej Armii, pełniły głównie służbę w następujących działach: sanitarnym, transportu, łączności, oświaty oraz administracji.
„Zaczynałam zwykle o 5.00 rano, a kończyłam po 23.00 – wspomina swoją pracę w szpitalu Halina Wyrzykowska - Oczywiście zdarzało się, że i całą noc siedziałam w szpitalu”. „W takich warunkach walka z chorobami wydawała się z góry skazana na niepowodzenie. Nie było elektryczności. Temperatura w salach nie przekraczała minus pięciu stopni, więc najciężej chorych przykrywałyśmy dwunastoma kocami. Lekarstwa zamarzały w butelkach i przed podaniem trzeba było je roztapiać” – dodaje.
Ze Związku Sowieckiego ewakuowano ponad 1700 ochotniczek, które służyły potem w Iranie, Iraku, Syrii, Libanie, Palestynie, Egipcie, a na koniec we Włoszech.
„Walki o Monte Cassino zaskoczyły wszystkich bezmiarem ludzkiej krzywdy. Lekarzom i pielęgniarkom w Venafro, gdzie służyła Karola, nie starczało czasu na sen. Zdarzyło się nawet, że nie odchodziła od stołu operacyjnego przez trzydzieści sześć godzin” – pisze autorka.
Pierwszą komendantką PSK została Zofia Leśniowska, córka gen. Władysława Sikorskiego, a gdy zginęła w katastrofie gibraltarskiej, funkcję tę objęła po niej pułkownik Maria Leśniakowa.
W szczytowym okresie rozwoju Pomocniczej Służby Kobiet w jej szeregach pozostawało ponad 7500 ochotniczek. Były w różnym wieku, z krańcowo odmiennych środowisk, wykształcone lub nie, z rozmaitymi zawodami. Różne też kierowały nimi pobudki przy wstępowaniu do wojska. Oprócz tych, które z przekonania chciały walczyć dla kraju, mając już niejednokrotnie za sobą pracę w szeroko rozumianym podziemiu, były i takie, które nakładały mundur, by nie umrzeć śmiercią głodową, zaś dzięki ewakuacji ocalić siebie, a często i kogoś z rodziny.
Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Fronda. (PAP)
Katarzyna Krzykowska