W czasach konspiry cel miały wspólny, ale dążyły do niego różnymi drogami. Niektórym udało się pogodzić batalię o wartości wyższe z pieczą nad domem, inne zapłaciły za udział w niej rozpadem rodziny i osamotnieniem w wolnej już Polsce – podkreśla Agnieszka Lewandowska-Kąkol.
„Dziewczyny z konspiry” to szesnaście obszernych biografii bohaterek Solidarności i innych organizacji antykomunistycznych. Ich autorką jest muzykolog i dziennikarz muzyczna Agnieszka Lewandowska-Kąkol. W ostatnich latach publikowała reportaże i opowiadania o tematyce współczesnej oraz historycznej. Jedną z jej najbardziej znanych książek są „Dziewczyny od Andersa”. W kolejnej publikacji dziennikarka kontynuuje wątek kobiet wplątanych w wielką historię, tym razem znacznie bliższą.
„Bohaterkami tej publikacji są działaczki opozycji demokratycznej. Zależało mi na tym, by pokazać różne jej oblicza, bowiem choć królową opozycji niewątpliwie była Solidarność, inne związki i organizacje, czasem nawet dziś mało znane również wniosły swój wkład w bezprecedensową przemianę ustrojową” – podkreśla autorka. Wszystkie z nich łączyło poświęcenie w walce i jak podkreśla autorka niechęć do bycia traktowanymi jako bohaterki. W opinii wielu z nich ich działalność wcale nie była bohaterstwem, ale oczywistym wyrazem sprzeciwu wobec zła. Tak stwierdza między innymi Maria Krokowska, działaczka Solidarności, Solidarności Walczącej i duszpasterstwa pracy. Działalność w latach osiemdziesiątych „to dla niej nic nadzwyczajnego”.
Z częścią bohaterek swojej książki Agnieszka Lewandowska-Kąkol rozmawiała osobiście, inne relacje zaczerpnęła między innymi z nagrań ze zbiorów Archiwum Historii Mówionej Domu Spotkań z Historią, archiwów „Karty”. Warto w tym miejscu przypomnieć kilka najbardziej charakterystycznych i niezwykłych biografii bohaterek książki. Wspomniana wyżej Maria Krokowska jest jedną z najstarszych bohaterek tej książki, która swoją działalność antykomunistyczną prowadziła głównie po przejściu na emeryturze. Pochodzi z Czortkowa na Podolu. Wielu mieszkańców tego miasta padło ofiarami sowieckich deportacji. Jej doświadczenia są dowodem na swoiste „dziedziczenie” postaw patriotycznych i antykomunistycznych. W trakcie II wojny światowej jej ojciec walczył w Polsce, Francji i armii polskiej w Wielkiej Brytanii. Jej matka była członkiem AK i zajmowała się między innymi przerzutem broni. Maria Krokowska przeżyła aresztowanie matki przez NKWD, zwolnionej później w zamian za natychmiastowy wywiad do komunistycznej Polski. Te doświadczenia, zdaniem autorki sprawiły, że Maria Krokowska „wolała robić coś konkretnego, niż o tym opowiadać”, dlatego podobnie jak wiele innych biografii kobiet opozycji, tak również jej doświadczenia były do niedawna zupełnie zapomniane.
Znacznie bardziej znana jest historia wybitnej śląskiej działaczki Solidarności, nieuchwytnej dla bezpieki Jadwigi Chmielowskiej. Urodzona również w rodzinie kresowej o tradycjach patriotycznych, jak stwierdza autorka, swój styl działania przejęła od matki działającej w trakcie wojny w AK. Jako jedna z niewielu kobiet studiowała w latach siedemdziesiątych informatykę na Politechnice Gliwickiej i tworzyła tam pierwsze struktury konspiracyjne, głównie zajmujące się wydawaniem nielegalnych publikacji. Jako jedna z niewielu działaczek Solidarności przygotowywała się do przejścia do podziemia w momencie wprowadzenia przez komunistów wariantu siłowego, jak również „ujawniała publicznie nazwiska agentów, którzy dostali się gremiów kierowniczych Solidarności”. Co ciekawe, swoje działania przyspieszyła, gdy na krótko przed stanem wojennym otrzymała ostrzeżenie od oficera LWP, który odwiedził działaczy w punkcie kolportażu wydawnictw. „Niebawem wszyscy będziecie aresztowani – przestrzegał, wysiadając z cywilnego poloneza – Przygotujcie drugi garnitur. Nie mógłbym nazwać się Polakiem, gdybym nie przekazał wam tej wiadomości” – wspominała działaczka opozycji.
Agnieszka Lewandowska-Kąkol podkreśla, że na znakomite przygotowanie Chmielowskiej do walki przeciwko komunizmowi wpływało jej ścisłe wykształcenie. „Precyzyjny umysł Jadwigi podsuwał tysiące rozwiązań, jedno lepsze od drugiego” – podkreśla autorka. Dzięki analitycznemu myśleniu ukrywała się przed bezpieką, aż do 1990 r. List gończy, który wydano za nią w 1982 r. został oficjalnie anulowany w sierpniu 1990 r. W ciągu lat w konspiracji ukrywała się w dziesiątkach miejsc i przybierała różne tożsamości. Najniebezpieczniejszym elementem jej działalności było tworzenie w Solidarności Walczących struktur współpracujących z dysydentami w ZSRS. Ukoronowaniem tej działalności był moment w 1990 r., gdy na Konferencji Praw Człowieka w Leningradzie wzywała narody ZSRS do walki o niepodległość. „Sala zareagowała owacjami na stojąco, a mówczyni z podium została zniesiona na rękach” – podkreśla autorka. „Na żałosną kpinę zakrawa fakt, iż tych dziewięciu lat życia w ukryciu, nieustannym stresie i realnym zagrożeniu, za które zapłaciła osobistymi tragediami, nie zaliczano jej do stażu pracy” – dodaje ze smutkiem w zakończeniu opowieści o Chmielowskiej.
Większości ważnych działaczek nie udało się tak jak Chmielowskiej, uniknąć aresztowania 13 grudnia 1981 r. Dla wielu z nich szczególnie dotkliwym przeżyciem było aresztowanie, więzienie i długie internowanie. Jedną z internowanych była Barbara Napieralska, którą władze przetrzymywały w Gołdapi do lipca 1982 r. Jak podkreśla w rozmowach z autorką, kluczowe dla przeżycia uwięzienia było stawianie oporu symbolicznego, między innymi poprzez świętowanie 3 maja. Internowanie było również bardzo ważne dla budowania kontaktów opozycyjnych. „To był świetny czas do związywania znajomości, które przetrwały długie lata, niektóre do dziś. Myślę, że komunie zabrakło wyobraźni. Nawiązanie takich więzi ułatwiało bowiem dalszą działalność, którą większość z nas kontynuowała po wyjściu z obozów” – ocenia działaczka gdańskiej „S”. Napieralska wspomina również o organizowanych w Gołdapi wykładach. W ośrodku przebywały „Gajka Kuroń, Joanna Gwiazda, Alina Pieńkowska, Halina Mikołajska, Anna Walentynowicz – tuzy polskiej opozycji. Uczestniczyłyśmy w najlepszych z możliwych lekcjach historii, samorządności i konspiracji”. Uzupełniając myśl Barbary Napieralskiej, można zauważyć, że ta funkcja internowania była spełnieniem myśli Włodzimierza Lenina, który stwierdził, że „więzienia to uniwersytety klasy robotniczej”.
Jak podkreśla autorka, bohaterki opozycji antykomunistycznej są dziś niedoceniane. W sposób szczególny dotyczy to tysięcy anonimowych kobiet stojących po stronie opozycji antykomunistycznej. To im dedykowana jest książka „Dziewczyny z konspiry”. Mimo braku wystarczającego uhonorowania ich wysiłku jedna z opozycjonistek Ewa Andrzejewska mówi: „Było warto!”.
Książka Agnieszki Lewandowskiej-Kąkol „Dziewczyny z konspiry” ukazała się nakładem wydawnictwa Zona Zero.
Michał Szukała (PAP)