Ponad 70 lat po wyzwoleniu Auschwitz historycy wciąż znajdują nowe źródła poszerzające wiedzę o obozie. Ostatnio ukazały się nowe książki m.in. „Farmaceuta z Auschwitz”, rzucające nowe światło na zaangażowanie koncernów farmaceutycznych i lekarzy w przeprowadzane w obozie eksperymenty.
"Farmaceuta z Auschwitz" Patricii Posner (Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego) to historia Victora Capesiusa, urodzonego w 1907 roku rumuńskiego Niemca. Przed wojną był przedstawicielem handlowym koncernu IG Farben (jego częścią była firma Bayer AG), który nadskakiwał swoim żydowskim klientom. Kilku z nich spotkał na rampie w Auschwitz, gdzie uczestniczył w selekcjach więźniów. Jego głównym zadaniem w obozie była praca farmaceuty, ale wykonywał też inne zadania. Więźniowie zapamiętali go jako potwora, który wpadał w szał z najbłahszego powodu i wrzeszczał do osadzonych: "Jestem Capesius z Siedmiogrodu. Dzięki mnie poznacie, co to szatan".
W Auschwitz zużywano ogromne ilości medykamentów i środków chemicznych, a nadzorem nad ich dostawami sprawował właśnie Caesius. Cyklon-B, zaprojektowany przez IG Farben jako środek owadobójczy, był w obozie wykorzystywany do masowego mordowania ludzi. Do zamordowania 2 tys. osób potrzebne były dwie puszki Cyklonu-B, ale Capesius próbował wersji oszczędnej: uśmiercenia jedną puszką 1,5 tys. osób, co powodowało, że ludzie umierali długo i w męczarniach. Próby zakończyły się niepowodzeniem - uznano, że tego rodzaju cięcie kosztów jest nieopłacalne.
Capesiusowi przydała się przedwojenna współpraca z koncernem Farben/Bayer, "Farmaceuta z Auschwitz" to także mało znana historia współpracy tej firmy z nazistami. Koncern m.in. płacił za eksperymenty na więźniach. Testowanie nowych leków przeżywała najwyżej połowa "leczonych", którzy na końcu i tak trafiali do komór gazowych. Zachowały się dokumenty z pertraktacji cenowych - koncern potrzebował 150 kobiet do testów leku nasennego, SS żądało 200 marek za każdą więźniarkę, Bayer narzekał na drożyznę. Stanęło na 170 markach od osoby. "Doświadczenia przeprowadzono. Wszystkie osoby uczestniczące w badaniu zmarły. Wkrótce skontaktujemy się w sprawie nowej dostawy" - to pismo zamyka historię tego eksperymentu.
Na więźniach testowano też m.in. leki na tyfus (zmarła ponad połowa grupy kontrolnej) i preparaty antybakteryjne (zmarło wszystkie 200 więźniarek, którym w celu sprawdzenia jego skuteczności wstrzyknięto do płuc paciorkowca). Nie znamy historii wszystkich tych "badań", można jednak szacować, że ich ofiarami było kilka tysięcy więźniów.
Farmaceuta z Auschwitz pełnił swoją funkcję aż do wyzwolenia obozu w 1945 roku, po czym ukrywał się w Szlezwiku-Holsztynie, trafił do obozu jenieckiego, ale wypuszczono go już w 1947 roku, za pieniądze zgromadzone podczas wojny (kilka lat wysyłał rodzinie przesyłki ze złotymi zębami), otworzył aptekę. Podczas drugiego procesu oświęcimskiego w 1963 roku Capesius został skazany na 9 lat więzienia, ale po pięciu latach był już na wolności. Zmarł w 1985 roku, do końca utrzymywał, że jest niewinny.
Wydawnictwo Marginesy wznowiło niedawno książkę "Kobiety z bloku 10. Eksperymenty medyczne w Auschwitz" Hansa-Joachima Langa - opowieść o ginekologicznych eksperymentach medycznych, dokonywanych na kobietach w Auschwitz. Przez blok 10., gdzie działali m.in. prof. Carl Clauberg i Josef Mengele, przeszło około 800 kobiet, przeżyło 300. Przeprowadzano na nich doświadczenia związane z rakiem szyjki macicy i sterylizacją m.in. przez naświetlanie promieniami rentgena. Jeden z rozdziałów pokazuje, z jakim trudem szło okaleczonym w bloku 10 kobietom zdobywanie odszkodowań za to, co je spotkało.
Jak podkreślał Hans-Joachim Lang w rozmowie z PAP, jedną z nowości w obecnym wydaniu książki jest historia kolekcji szkieletów, o której skompletowaniu marzył prof. August Hirt z Instytutu Anatomii dawnego Uniwersytetu Rzeszy w Strasburgu. Chodziło o "badania antropologiczne" kości Żydów. W tym celu wybrano 86 więźniów Auschwitz, w tym 29 kobiet, wśród nich kilka z bloku 10. Wszyscy oni zostali zamordowani w Alzacji. Z powodu wojny nie wypreparowano ich szkieletów, zwłoki zakonserwowano w piwnicy anatomicznej Instytutu Rzeszy, gdzie znaleziono je po wojnie. Nowością w nowym wydaniu "Kobiet z bloku 10" jest też historia 3-letniego chłopca, który trafił do bloku 10. wraz z matką i dzięki pomocy współwięźniarek udało mu się tam przeżyć kilka miesięcy.
Do księgarń trafiła właśnie książka "Wiem, jak wygląda piekło" - to wspomnienia Aliny Dąbrowskiej w rozmowie z Wiktorem Krajewskim (Prószyński i S-ka). Alina Dąbrowska, numer obozowy 44165, jako dwudziestolatka za druk i kolportowanie prasy podziemnej została aresztowana. Ona także znalazła się w grupie osób, na których przeprowadzano eksperymenty medyczne. Celowo zarażono ją tyfusem, a potem sprawdzano skuteczność leków. Udało jej się przeżyć, z Auschwitz trafiła do obozów w Ravensbruck, Malchow, Buchenwald i Leipzig.
Ukazała się także książka "Mrok i mgła nad Auschwitz. Wspomnienia więźnia nr 200017" (wydawnictwo Replika). To wspomnienia Stanisława Głowy, który trafił do Auschwitz w sierpniu 1941 roku. Już w październiku trafił do obozowego szpitala, gdzie po częściowym wyzdrowieniu zatrudniono go w charakterze salowego w szpitalnym bloku nr 20. Głowa awansował w hierarchii - został pisarzem bloku 20, zaangażował się w gromadzenie dowodów zbrodni popełnionych w KL Auschwitz. Wykonywał potajemne odpisy z dokumentów szpitala lub zlecał współwięźniom ich wykonanie. Przewieziony do KL Sachsenhausen 30 sierpnia 1944 roku. Wolność odzyskał 3 maja 1945 roku pod Schwerinem w Niemczech. Zeznawał w procesie prowadzonym przeciwko Rudolfowi Hoessowi. Opisał sposoby zabijania więźniów. Przedstawił historię grupy chłopców z Zamojszczyzny zamordowanych przy pomocy dosercowych zastrzyków z fenolu. (PAP)
autor: Agata Szwedowicz
aszw/ pat/