Pojecie Kresy nieuchronnie kojarzy się nam z czymś starym, dawnym, a przy tym utraconym. To zrozumiałe skojarzenia, które wiążemy z dawnymi Kresami Wschodnimi, które Polska straciła w wyniku porozumienia między aliantami w Jałcie 1945 roku.
Ziemie wschodnie II Rzeczpospolitej, od brzegów Dźwiny poczynając, przez stolice w Wilnie, Nowogródku, Lwowie płynące, a na Zaleszczykach skończywszy, kiedy faktycznie znalazły się w granicach odrodzonej Polski miały przed sobą ogromną pracę do wykonania. Zwłaszcza ziemie północno – wschodnie, które wcześniej wchodziły w skład Cesarstwa Rosyjskiego, w porównaniu do reszty kraju, a zwłaszcza jego zachodnich rubieży, znajdowały się w opłakanym stanie. Zapuszczone, pozbawione większych inwestycji, głównie rolnicze, bardzo szybko chciały nadrabiać ogromny dystans, jaki dzielił je od reszty Polski. Tereny południowo – wschodnie, przede wszystkim stolica Galicji Wschodniej Lwów, ale i pozostałe większe ośrodki tego regionu, Tarnopol, Stanisławów, Krzemieniec, dziedzictwo po zaborze austriackim, były zdecydowanie w lepszym położeniu. Lwów w tym czasie zupełnie otwarcie rywalizował z Krakowem, tak pod względem rozwoju cywilizacyjnego, jak i życia intelektualnego.
O tym, co wydarzyło się na szeroko rozumianych Kresach Wschodnich w okresie międzywojennym w zakresie architektury traktuje pionierska praca Michała Pszczółkowskiego „Kresy Nowoczesne. Architektura na ziemiach wschodnich II Rzeczpospolitej 1921-1939”. To właściwie książka – album, inaczej zresztą trudno sobie wyobrazić taką publikację, bez zdjęć, bez planów, bez bogatej ikonografii.
Jak słusznie przytacza w przedmowie autor fragment broszury o Korpusie Ochrony Pogranicza„każdy postawiony most, wybudowana, czy poprawiona droga znaczy więcej niż stos bibuły komunistycznej”. Tak właśnie było na Kresach. Długa granica ze Związkiem Sowieckim na wschodzie kraju powodowała, że tutaj właśnie propaganda komunistyczna działała najsilniej. I każdy sukces młodego państwa, każde wymierne pokazanie, że potrafimy, że nam się chce, że nie zapominamy o tej części kraju, były krokami milowymi na drodze tworzenia silnego państwa. Finał dwudziestolecia międzywojennego dla Polski znamy. Nie wynikł on z jakichś nadzwyczajnych błędów naszej polityki, był konsekwencją rodzących się i umacniających tendencji totalitarnych w całej Europie, a zwłaszcza w krajach obu naszych potężnych sąsiadów, a zarazem odwiecznych wrogów Polski.
Praca Pszczółkowskiego, siłą faktów wybiórcza i subiektywna, uzmysławia nam jak jednak wiele zrobiono na wschodzie w niespełna 18 lat, od chwili ustanowienia ostatecznych granic RP po datę 1 września 1939 roku. Wymieńmy kilka głównych obszarów tej aktywności architektonicznej: budynki targowo – wystawiennicze, szkoły, banki, szpitale, uzdrowiska, świątynie, dworce kolejowe, domy ludowe, obiekty sportowe. W samym powiecie dubieńskim na Wołyniu do 1938 roku wybudowano pięćdziesiąt nowych szkół. Ciekawą inicjatywą było wzniesienie stosunkowo licznych kolonii urzędniczych w większych miastach Kresów. Wyróżniały się one nie tylko stylem architektonicznym, co przede wszystkim nowoczesną infrastrukturą, z elektrycznością i kanalizacją na czele.
Autor przedstawił w książce 70 swoich propozycji przykładów nowoczesnej zabudowy na Kresach. Katalog obiektów przedstawiony jest w układzie chronologicznym, z umiejscowieniem poszczególnych miejsc tak w II Rzeczpospolitej, jak i dziś we współczesnej Litwie, na Białorusi i Ukrainie. Otrzymaliśmy w ten sposób przegląd stylów, nazwisk architektów, historii opisanych budowli. Pojawiają się nazwiska takich wybitnych twórców jak Adolf Szyszko – Bohusz, Stefan Szyller, Romuald Gutt, Antoni Dygat i wielu innych. To historia budynków, ale i ludzi. Prócz projektantów pojawiają się na kartach inicjatorzy i opiekunowie poszczególnych gmachów. Nie brakuje zapisków z epoki świadków wznoszenia obiektów, czy recenzentów tego, co już powstało.
Kilka z tych realizacji trzeba tu przytoczyć. Starostwo w Brasławiu, ratusz w Drohobyczu, Cmentarz Orląt we Lwowie, Bank Polski w Łucku, obserwatorium astronomiczne na szczycie Popa Iwana, kościół św. Piotra i Pawła w Równem, kościół Chrystusa Króla w Stanisławowie, stacja Polskiego Radia w Wilnie. To kroki milowe w rozwoju wymienionych powyżej miejscowości, większość tych budynków nadal stoi i służy obecnie innym właścicielom, nierzadko jednak pełniąc te same funkcje, do jakich zostały zaprojektowane. Choć faktycznie nie zawsze. Super nowoczesne budynki elektrowni we Lwowie już w czasie okupacji zostały zamienione najpierw na siedzibę NKWD, potem gestapo, po wojnie KGB, obecnie mieści się tu Zarząd Obwodowy Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Każdy kraj ma swoje priorytety. Podobnie zmarnowanych zostało większość dawnych budynków Targów Wschodnich, czy to w Wilnie, we Lwowie, czy Pińsku.
Kilka drobnych uwag. Informacja o rozstrzelanych mieszkańcach kolonii im. Feliksa Warburga w Brześciu w listopadzie 1945 roku to zapewne literówka. Niezrozumiała jest informacja o kościele Podwyższenia Krzyża w Baranowiczach: „od 1990 roku odbywają się w nim msze w języku białoruskim”. Kościół ten, jeden z bardzo nielicznych na Polesiu, czynny był przez cały okres sowiecki i msze były tam odprawiane w tych latach. Czy w 1990 roku były już w Baranowiczach odprawiane msze po białorusku? Wątpię, księgi liturgiczne w tym języku zostały opracowane zaledwie przed kilku laty. Podobna informacja o świątyni w Sołach na Białorusi: „dziś świątynia należy do parafii katolickiej”. Ten kościół także czynny był nieprzerwanie w okresie powojennym.
I jeszcze uwaga natury ikonograficznej. Autor zdecydował się opublikować wszystkie zdjęcia, te przedwojenne, jak i współczesne, w ujęciu czarno – białym. O ile odnośnie dwudziestolecia zgoda, wówczas powstawały tylko takie fotografie, mam wątpliwość przy współczesnych fotografiach. Dawne i nowe zdjęcia objęte są tą samą stylistyką, łatwo się je porównuje, ale to nieco zaciemnia obraz. Bo dzisiejsze zdjęcia są kolorowe. Te zwykłe, dokumentacyjne, pamiątkowe, a nie artystyczne. Zabieg z jednolitą barwą fotografii jest ładny estetycznie, powoduje, że album jest spójny, ale jednak ujęcia dzisiejszych obiektów zafałszowują nieco rzeczywistość.
Nie zmienia to faktu, że powstała fascynująca publikacja, prezentująca świat, który wielu Polaków tak bardzo kocha, podziwia i za którym swoiście tęskni. Praca Michała Pszczółkowskiego odkryła nieznany dotąd, słabo opisany obszar, taki z którego powinniśmy być dumni z naszych przodków.
Michał Pszczółkowski „Kresy Nowoczesne. Architektura na ziemiach wschodnich II Rzeczypospolitej 1921-1939”, Łódź 2016, s. 260, wyd. Księży Młyn.
Adam Hlebowicz
Źródło: Muzeum Historii Polski