„Doskonale zapamiętała tę chwilę. Jak gdyby wszystko ważne zdarzyło się tylko wtedy. Była sobota, grudzień czterdziestego siódmego roku. W ścianę sąsiedniej celi zapukała przed północą. Cicho, cichuteńko. (…) Przyłożyła ucho do ściany. Ściana się odezwała. On się odezwał” – piszą Angelika Kuźniak i Ewelina Karpacz-Oboładze.
Tak wyglądał początek miłości między Wiesławą Pajdak a Jerzym Śmiechowskim. Miłości, która swój początek miała w wystukiwanych słowach i zdaniach alfabetem Morse’a w ścianę pomiędzy celami w mokotowskim więzieniu. Kiedy Wiesława po raz pierwszy wystukała pytania w ścianę, a Jerzy jej odpowiedział, to „wtedy jeszcze nie przypuszczali, że te kilkanaście centymetrów muru między celą czterdzieści dwa a celą czterdzieści trzy stanie się dla nich najważniejsze” – piszą autorki.
Wiesława Pajdak urodziła się w 1923 roku. Była córką Antoniego Pajdaka – jednego z działaczy PPS, adwokata, ministra podziemnego rządu polskiego, legionisty. W czasie wojny działała w konspiracji. Była łączniczką między organizacją Wolność, Równość, Niepodległość a Delegaturą Rządu Rzeczypospolitej Polskiej na Kraj, w której działał jej ojciec. W czasie okupacji przez ponad półtora roku dostarczała z Krakowa do Warszawy dokumenty, broń oraz pocztę „Żegoty”. Razem z ojcem pomogła ukryć rodzinę żydowską, która przeżyła wojnę. Dodatkowo przepisywała i przewoziła grypsy obozowe, przede wszystkim od Józefa Cyrankiewicza, które nadawano z Warszawy do Londynu. Przygotowywała również paczki dla więźniów obozu Auschwitz-Birkenau. Pakowała również szczepionki Weiglowskie przeciwko tyfusowi oraz uczyła przedmiotów humanistycznych na tajnych kompletach. Po wojnie nie działała już w WRN-ie.
W czasie śledztwa, jak sama się dziwiła, nie była bita ani jej nie dręczono. Dopiero po latach zrozumiała, że prawdopodobnie miało to związek z jej ojcem, o którym ciągle mówiono w Radiu Wolna Europa. W procesie szesnastu przywódców Polski Podziemnej Antoni Pajdak został wyłączony z procesu głównego i skazany po cichu na pięć lat więzienia.
Jerzy Śmiechowicz, młody makler morski i student Wyższej Szkoły Handlu Morskiego w Sopocie, urodził się w 1922 roku. Był związany ze środowiskiem Narodowych Sił Zbrojnych. Jego śledztwo nie miało już tak, jak w przypadku Wiesławy, stosunkowo łagodnego charakteru. Został poddany konwejerowi – śledztwu prowadzonemu do niemal całkowitego wyczerpania przesłuchiwanej osoby. Jego oskarżenie dotyczyło tego, że pomógł on uciec z Polski Stefanowi Korbońskiemu oraz jego żonie Zofii promem do Szwecji.
Nocą cele więzienne zaczynały zupełnie inne życie niż za dnia – rozpoczynały się rozmowy za pomocą alfabetu Morse’a. Wiesława nauczyła się wystukiwać słowa już w więzieniu, od kobiety, która siedziała z nią w jednej celi – jak się potem okazało, była ona kapusiem.
To Wiesława pierwsza uderzyła w ścianę. Zapytała się, kto siedzi po drugiej stronie, z jakiej sprawy oraz czy wie, co się dzieje na wolności. Jerzy odpowiedział jej, chociaż z wysiłkiem i błędami, kilka słów morsem pamiętał z czasów harcerskich.
Po trzech tygodniach on mówił na nią „Mała”, a ona na niego – „Ju”. Każdą rozmowę zaczynali od prośby, aby drugie opowiedziało coś o sobie. Tak on dowiedział się, że Wiesława miała narzeczonego, który zginął w 1944 roku w starciu z bahnschutzami. Na pytanie Wiesławy o to, czy miał kogoś, kogo naprawdę kochał, Jerzy się zawahał – po chwili wyznał, że ma żonę. Sprawy związane z rozwodem nadzorował z więzienia w Rawiczu, do którego został wysłany, a w listopadzie 1953 roku zapadł wyrok stwierdzający nieważność ślubu kościelnego Jerzego i Marii Kupczyńskiej.
Po jakimś czasie Małej i Ju udało się między celami przeciągnąć sznurek – wcześniej wykręcili łyżką jedną z kilkunastu śrub, którymi przymocowano łóżka z obu stron ściany. „Teraz za każdym razem przed snem sznurek owijali wokół palców. To, które zbudzi się pierwsze, miało wyszarpać drugie ze snu. Przez ten prześwit nic nie było widać, ale można było się usłyszeć” – piszą autorki.
Wiesława wystukała Jerzemu opowieść o Tristanie i Izoldzie, a po przebiciu ściany śpiewała po cichu piosenki Fogga. Kiedy zostali przeniesieni do piwnic na Rakowieckiej, siedzieli w celach naprzeciwko i rozmawiali ze sobą „morsem świetlnym”.
To wszystko działo się w rzeczywistości brutalnych śledztw, tortur i krzyków z przesłuchań w mokotowskim więzieniu.
Śmiechowski został skazany na 6 lat więzienia i wysłany do Centralnego Więzienia w Rawiczu. Wiesława została wypuszczona, a śledztwo, przynajmniej tym razem, zostało umorzone.
Kiedy Śmiechowski przebywał w więzieniu w Rawiczu, Wiesława oraz ojciec Ju w lipcu 1949 roku pojechali na widzenie. Z powodu siatki zakochani nie mogli się jednak zobaczyć – widzieli zaledwie cienie.
Wiesława ponownie została zatrzymana w maju 1950 roku, a w listopadzie 1951 roku została skazana na 6 lat więzienia.
W czasie pomiędzy aresztowaniami dowiedziała się, że jej matka – Janina, która została aresztowana w Krakowie na dwa dni przed pierwszym aresztowaniem Wiesławy – zmarła. Dziewczyna nie wiedziała też, co działo się z jej ojcem – Antonim. Jego pięcioletni wyrok skończył się w marcu 1950 roku, ale córka nie miała żadnego kontaktu z jego strony. Dowiadywała się o losy Pajdaka w radzieckiej ambasadzie oraz u Józefa Cyrankiewicza. „Jeszcze nie wiem, że ojca w maju pięćdziesiątego roku wsadzili do pociągu i wywieźli do Krasnojarskiego Kraju. I przez kolejne kilka lat w tajdze będzie rąbał i układał drewno w sążnie” – piszą autorki.
Jerzy wyszedł na wolność w lutym 1953 roku. Wiesława wyszła w kwietniu – na mocy amnestii. Nawet ich ślub odbył się w rzeczywistości więziennej.
Wiesława i Jerzy zobaczyli się po raz pierwszy z bliska, bez krat, siatek i zasuw dopiero w dniu swojego ślubu, 9 kwietnia 1953 roku, który został zawarty w więzieniu w Grudziądzu. 26 kwietnia 1962 roku wzięli ślub kościelny.
Przez cały czas rozłąki zakochani pisali do siebie listy. W czasie kiedy oboje byli w więzieniu w kontakcie listownym pomagał ojciec Ju – Jerzy senior. W jednym z listów Ju pisał: „Mała, pamiętaj, że nasze życia są związane nierozerwalnym ogniwem wykutym w najcięższej próbie życiowej”.
Wiesława i Jerzy przeżyli razem 50 lat. Jerzy zmarł w 2008, a Wiesława w 2011 roku.
Książka „Krótka historia o długiej miłości” Angeliki Kuźniak i Eweliny Karpacz-Oboładze ukazała się nakładem wydawnictwa Znak.
Anna Kruszyńska (PAP)