Miastem zatartych granic nazwał Lwów – ze względu na wielość zamieszkujących go niegdyś, aż do 1945 roku, nacji – pisarz Joseph Roth. „Ale miasto to zawsze miało +aromat polskości+, który został unicestwiony przez gwałtowną, represyjną depolonizację” - pisze profesor Stanisław Sławomir Nicieja.
Autor jest wybitnym znawcą dawnych południowo-wschodnich dawnych kresów Rzeczypospolitej. Chyba nikt tak wiele jak on nie zrobił dla przywracania ich naszej pamięci.
Profesor Nicieja opisuje fenomen Lwowa, jego znacznie dla kultury i historii Polski, pokazuje jego wielonarodową przeszłość. Podaje często podstawowe, ale wciąż mało znane lub uświadamiane fakty. Takie jak te, że w swojej historii Lwów znajdował się najdłużej w granicach państwa polskiego, przed II wojną światową był trzecim co do wielkości miastem Polski, siedzibą trzech chrześcijańskich biskupstw (łacińskiego, grekokatolickiego i ormiańskiego), a w latach zaborów, od chwili uzyskania autonomii przez Galicję, pełnił rolę duchowej stolicy Polski.
Jak pisze Stanisław Nicieja, Lwów zdominował wówczas Kraków, nie tylko pod względem materialnym, ale i intelektualnym. Autor przywołuje opinię „arcykrakowianina” Jan Rokity, który stwierdził, że Lwów był w galicyjskich latach najelegantszą, najbardziej luksusowa polską metropolią, podczas gdy Kraków był w tym czasie „zapyziałą dziurą, wyróżniająca się jedynie świetnym uniwersytetem”. Rokita twierdzi, że w Krakowie nie ma takiej secesji, jak przy Akademickiej we Lwowie, takiego corso, jak Wały Hetmańskie, ani ulicy willowej, porównywalnej z ulicą Mochnackiego, takiego parku jak park Kilińskiego, nie ma też Kraków takiego gmachu opery i takiego dworca kolejowego jak Lwów.
Liczba i kaliber nazwisk ludzi nauki i kultury urodzonych we Lwowie, bądź w nim wychowanych, pracujących i tworzących, pokazują, czym był Lwów dla Polski i Polaków. Oto tylko garść nazwisk, spośród tych, które wymienia autor: Konopnicka, Zapolska, Kasprowicz, Staff, Grottger, Kossak (Wojciech), Styka (Jan), Rosen, Bartel, Rydygier, Banach.
Kotwicą pamięci i ostoją polskości nazywa Stanisław Nicieja Cmentarz Łyczakowski. Zwraca uwagę na wyróżniające tę nekropolię oryginalne zdobnictwo nagrobne, w którym przejawia się cała antyczna i chrześcijańska symbolika.
„Dziejów Lwowa nie da się wyrwać z historii Polski. Gdyby ktoś chciał to uczynić, musiałby amputować z polskiej pamięci historycznej trudno wymierzalną przestrzeń czasową i intelektualną. I na tym polega fenomen tego miasta w historii Polski i Europy” - pisze prof. Stanisław Nicieja.
Lwów to miasto jednej z największych polskich legend – Orląt Lwowskich. Autor cytuje współczesnego ukraińskiego pisarza Jurija Andruchowycza, który pisze: „W ulicznych walkach 1918 r. we Lwowie Polacy wygrali z Ukraińcami przede wszystkim dlatego, że było to ich miasto – i to nie w jakimś abstrakcyjno-historycznym wymiarze, ale właśnie wymiarze konkretnym, osobistym – to były ich bramy, podwórza, zaułki, to oni znali je na o pamięć, choćby dlatego, ze właśnie tam umawiali się na randki ze swoimi pannami”.
Stanisław Nicieja pisze o lwowskich Ukraińcach, których wkład w historię miasta zaczął się po Wiośnie Ludów 1848 roku. W 1864 roku powstał we Lwowie pierwszy ukraiński teatr zawodowy, w cztery lata Stowarzyszenie Oświatowe „Proswita”, w 1873 Towarzystwo Literackie im. Szewczenki.
Lwów był, jak zauważa Nicieja, stolicą ukraińskiego Piemontu, miejscem z którego wyszło narodowe wyzwolenie.
Drugą po Polakach nacją byli we Lwowie Żydzi. Stanowili zarówno w czasach polskich jak i austriackich 1/3 część mieszkańców. Wybitny wkład do nauki i kultury polskiej wnieśli m. in. Szymon Askenazy, Juliusz Kleiner, Hugo Steinhaus. Marian Hemar, Stanisław Lem.
Małą, ale największą w Europie i liczącą się społecznością byli Ormianie, którzy - jak pisze Nicieja - wprowadzili do Lwowa silny pierwiastek orientalny. Prowadzone przez nich sklepy kolonialne „jak w żadnym innym mieście europejskim wypełnione były imbirem, szafranem cynamonem, kardamonem”. Zadziwiającym, jak pisze autor, zabytkiem kultury sakralnej, jest katedra ormiańska ze słynnymi freskami Jana Henryka Rosena.
Według Stanisława Sławomira Niciei fenomen Lwowa polega na tym, że potrafił on wytworzyć niezwykły klimat lokalnego patriotyzmu. „A gdy jego mieszkańców skazano na wygnanie, stali się oni twórcami zadziwiająco pięknej legendy o mieście opuszczonym”. Nicieja pisze o jego piewcach, m.in. Witoldzie Szolgini, Stanisławie Lemie, Marianie Hemarze.
Legenda Lwowa „żyje od dziesięcioleci i odradza się z nową siłą już w kolejnym, trzecim pokoleniu – i to nie tylko wśród późnych wnuków wygnańców.”
„Dziejów Lwowa nie da się wyrwać z historii Polski. Gdyby ktoś chciał to uczynić, musiałby amputować z polskiej pamięci historycznej trudno wymierzalną przestrzeń czasową i intelektualną. I na tym polega fenomen tego miasta w historii Polski i Europy”.
Te zdania zamykają esej profesora Stanisława Niciei.
Zdjęcia zamieszczone w albumowej części publikacji pokazują nie tylko najważniejsze zabytki Lwowa, ale także starają się oddać klimat miasta, nazywanego „Małym Wiedniem”. Panoramom Lwowa, fasadom najważniejszych budynków, towarzyszą fotografie detali architektonicznych oraz reprezentacyjnych wnętrz.
Książka ukazała się nakładem rzeszowskiego Wydawnictwa Libra PL
Tomasz Stańczyk (PAP)