Pierwsze kilkadziesiąt stron tej książki może zaskakiwać. Matka Emila Barchańskiego, najmłodszej ofiary stanu wojennego, opowiada o PRL-u, o swojej dobrze płatnej pracy dla Stronnictwa Demokratycznego, wiernej przybudówki partii komunistycznej, o własnym wystąpieniu w „Teleranku” w najczarniejszych chwilach 1982 r., o chronicznym braku czasu dla swojego jedynego syna. Czytelnik może po lekturze tych stronic czuć się zagubiony. Zaraz, zaraz, to o czym jest ta książka? Dopiero doczytanie jej do końca pokazuje nam, jak bardzo szczerego wywiadu udzieliła swojej rozmówczyni Krystyna Barchańska-Wardęcka.
To opowieść o wielkiej matczynej miłości, ale i o wielu uwikłaniach tamtego czasu, których uniknąć potrafiły tylko bardzo nieliczne jednostki. I myślę, że to jest główna wartość tego świadectwa życia, pozornie zwykłego, niejako przykładowego dla tamtych czasów, ale poprzez ofiarę i śmierć syna tak bardzo niezwykłego.
Śmierć 17-letniego licealisty z Warszawy w czerwcu 1982 r. to jedna z wielkich tajemnic stanu wojennego i schyłkowego okresu władzy komunistycznej w Polsce. Podobnie jak tajemnicze zgony Jana Samsonowicza, Piotra Bartoszcze, księży Sylwestra Zycha, Stefana Niedzielaka, Stanisława Suchowolca – lista jest o wiele dłuższa. Przypomnijmy, uczeń trzeciej klasy Liceum im. Reja w Warszawie Emil Barchański, z kolegami z tajnej organizacji Konfederacja Młodzieży Polskiej „Piłsudczycy”, 10 lutego 1982 r., czyli w dwa miesiące od wprowadzenia stanu wojennego w Polsce, gdy obowiązywały najbardziej drakońskie prawa ograniczające wolność, w samym centrum Warszawy obrzucił pomnik Feliksa Dzierżyńskiego białą i czerwoną farbą, a także koktajlami Mołotowa. „Piłsudczycy” świadomie nawiązywali do tradycji Szarych Szeregów i akcji Małego Sabotażu, a ich idolem był Aleksy Dawidowski, który w czasie okupacji niemieckiej zasłynął brawurowymi akcjami malowania napisów na murach lub pomnikach polskiej chwały narodowej.
Akcja na Dzierżyńskiego się powiodła. Wpadł tylko jeden z pięciu jej uczestników. Aresztowanie Emila nastąpiło niecały miesiąc później, gdy został ujęty w czasie drukowania ulotek. Po zatrzymaniu nastolatek był wielokrotnie okrutnie bity przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa (SB). 17 marca stanął przed sądem dla nieletnich, który jak na ówczesne czasy wydał dość łagodny wyrok – dwa lata więzienia w zawieszeniu i nadzór kuratora do uzyskania pełnoletniości. Młody konspirator wrócił do domu i do szkoły. 17 maja został wezwany do sądu w charakterze świadka w sprawie swego starszego szkolnego kolegi Tomasza Sokolewicza. W czasie śledztwa młody Barchański został zmuszony biciem do podpisania nieprawdziwych zeznań w sprawie Sokolewicza. Teraz, przy świadkach, wszystkie tamte zeznania publicznie odwołał. Kiedy sędzia zapytał, czy może podać nazwiska funkcjonariuszy, którzy go brutalnie bili, odpowiedział: „Ci panowie, kiedy biją, nie przedstawiają się, ale jestem gotów w każdej chwili ich rozpoznać”.
To odważne zdanie przeszło do historii. Cytowały je Radio Wolna Europa, Głos Ameryki, w relacjach z Warszawy podawali je zagraniczni korespondenci, drukowało wiele tytułów prasy podziemnej. Ten akt odwagi młodego chłopca zapewne przyczynił się do jego śmierci. 3 czerwca 1982 r. poszedł nad Wisłę z kolegą, żeby się uczyć. W pewnej chwili zniknął i nikt więcej nie widział go żywego. Po kilku dniach jego ciało wyłowiono z rzeki. Sprawców nigdy nie znaleziono. Akt zemsty za zmianę zeznań i ośmieszenie SB, obawa resortowych funkcjonariuszy przed rozpoznaniem, wypadek przy „pracy”? Tropów i niejasnych postaci jest w tej dramatycznej historii bardzo wiele, jak choćby towarzyszysz ostatniej wyprawy nad Wisłę Hubert Iwanowski, opiekunka ideowa i w jakimś stopniu powierniczka myśli nastolatka Krystyna Pochwalska, czy osoba, którą Emil wyciągnął z więzienia, Tomasz Sokolewicz. Niestety, do tej pory, mimo wielokrotnie wznawianego śledztwa wiemy o okolicznościach śmierci Barchańskiego bardzo niewiele. Choć prokurator Marcin Rębacz z Instytutu Pamięci Narodowej (IPN) od wielu lat prowadzi bardzo szczegółowe, skrupulatne dochodzenie, choć ciągle powstają nowe dokumenty filmowe, nie wiemy, kto i kiedy zamordował Emila Barchańskiego.
Jednym z najcenniejszych fragmentów książki jest niewielki fragment dziennika licealisty z Warszawy. „Bił seryjnie, bez przerwy, to była +jedna długa niespodzianka+. Każdy cios to ból. Znienacka, pojedyncze uderzenia bolą bardziej od ciągłego bicia, kiedy po chwili już nic się fizycznie czuje, bo wtedy górują udręka i ból psychiczny. Oczy szczypią, tępy ból głowy, ciemno przed oczami, uczucie golizny, nie ma skóry, są tylko nerwy, chłód i uciążliwy ból w karku pod ogromnym ciężarem głowy”. To zapewne jeden z najbardziej przejmujących opisów życia w PRL, napisany z talentem mimo bardzo młodego wieku autora. Wielka szkoda, że ten dokument ocalał tylko w małym fragmencie.
Kilka słów o oprawcach. To młodzi ludzie wyglądający na zwykłych chłopców z dyskoteki lub bywalców klubu „Hybrydy”, modnie ubrani, z inteligenckim zarostem, silni, rośli, wiedzący, jak i gdzie bić.
Publikacja Małgorzaty Winkler-Pogody to lektura obowiązkowa. Powinno się ją omawiać na lekcjach historii w średniej szkole. To jedno z najbardziej przejmujących, ale i niezwykle uczciwych świadectw życia w zakłamanym świecie.
Adam Hlebowicz
Źródło: MHP