"Powstanie 1944 roku to przykład typowej dla greckiego dramatu sytuacji tragicznej - każda decyzja doprowadza do tragicznego efektu, zniszczenia miasta i jego zabytków, olbrzymiej liczby ofiar" - pisze prof. Witold Kieżun w przedmowie do książki Joanny Wieliczki-Szarkowej "Powstanie Warszawskie 1944. Gloria victis".
Autorka opisuje 63 dni powstańczych walk, dzieje najtragiczniejszego wydarzenia w najnowszej historii Polski i jednego z najstraszliwszych epizodów II wojny światowej. Skupia się nie tylko na aspektach militarnych, ale także na gehennie ludności cywilnej, sytuacji geopolitycznej, a także roli duchowieństwa katolickiego w czasie powstania.
Wieliczka-Szarkowa podziela opinię o nieuchronności wybuchu walk w Warszawie. Miasto przygotowywało się już od dawna do zbrojnego zrywu. Tysiące młodych ludzi wyczekiwało momentu, kiedy możliwe będzie wzięcie odwetu za niemieckie zbrodnie, a dowództwo Armii Krajowej było zdeterminowane do podjęcia próby ratowania niepodległości.
"Powstanie Warszawskie miało być ostatnią próbą odwrócenia tragicznego losu Polski, oddanej za zgodą aliantów zachodnich Stalionowi. W zamian za sowiecki udział w wojnie przeciwko Hitlerowi przekreślono polskie prawo do niepodległości. Dowódcy AK, wbrew faktom, znając zachowanie Sowietów na zajmowanych przez siebie terenach wierzyli, że +względy natury wojskowej, dążenie Rosji do szybkiego powalenia Niemiec, będą miały przewagę nad innymi. Okazało się, że było inaczej+" - pisze przywołując słowa gen. Bora-Komorowskiego Wieliczka-Szarkowa.
Autorka kończy książkę słowami papieża Jana Pawła II wypowidzianymi podczas pierwszej pielgrzymki do ojczyzny: "Nie sposób zrozumieć tego miasta, Warszawy, stolicy Polski, która w roku 1944 zdecydowała się na nierówną walkę z najeźdźcą, na walkę, w której została opuszczona przez sprzymierzone potęgi, na walkę, w której legła pod własnymi gruzami, jesli się nie pamięta, że pod tymi samymi gruzami legł również Chrystus-Zbawiciel ze swoim krzyżem sprzed kościoła na Krakowskim Przedmieściu".
Obok perfidności sowieckiej polityki w stosunku do powstańców, autorka opisuje także służalczość brytyjskich elit lewicowych względem Stalina. Zwraca również uwagę na niechętną wobec powstania postawę brytyjskiej opinii publicznej, która miała istotne znaczenie dla władz w Londynie i Waszyngtonie. Rządy USA i Wielkiej Brytanii, niechętne pogorszeniu strategicznych stosunków ze Związkiem Sowieckim, mogły być pewne, że ich społeczeństwa nie wykarzą niezadowolenia na wieść o nikłym wsparciu zachodnich aliantów dla walczącej Warszawy. Pomoc dla powstańców ograniczona była do zrzutów zaopatrzenia, które prowadziło lotnictwo brytyjskie, południowoafrykańskie, polskie oraz amerykańskie. Brak współpracy ze strony Sowietów sprawił, że większość zrzutów nie trafiło do Polaków, a alianckie samoloty zmuszone były lecieć setki kilometrów nad terytorium wroga ze swych baz we Włoszech.
Wiele fragmentów książki poświęconych jest duchowieństwu katolickiemu, które wspierało warszawiaków podczas powstania. "Znanych jest 150 kapłanów, w tym 98 z nazwiska i pseudonimu (pozostali tylko z pseudonimu), którzy wzięli udział w Powstaniu, z nich poległo 23 (liczba ta nie obejmuje zakonników)" - pisze autorka. W czasie przeprowadzanych przez Niemców masowych egzekucji ludności cywilnej, kapłani nie odstępowali od swych wiernych. Historyczka podaje szereg przykładów heroizmu duchownych: "Ojciec Rostworowski opiekował się rannymi w szpitalu w Pałacu Raczyńskich przy ulicy Długiej 7. Po upadku Starówki, pozostał z chorymi do końca i był świadkiem bestialskiego mordu, jakiego dopuścili się tam Niemcy. Gdy 2 września, już po wejściu Niemców rozdawał pacjentom komunię, usłyszał za sobą strzały: +Odwracam się - a za mną stał oficer SS i strzelał z rewolweru do leżących. Ja szedłem naprzód, rozdawałem komunię do chwili, kiedy zabrakło mi hostii. Niemiec powiedział mi: I tobie się należy, tylko nie ma już kul+'''.
Podczas masakrowania ludności Warszawy mordowano także duchownych. Jednym z miejsc kaźni jest ul. Wolska, gdzie pacyfikujące miasto oddziały niemieckie dokonały mordu na warszawskich redemptorystach - zamordowano 30 zakonników, w tym 15 ojców, 6 kleryków i 9 braci zakonnych.
W powstaniu warszawskim daninę krwi złożyły również dzieci. Odwadze najmłodszych powstańcy zawdzięczają funkcjonowanie poczty polowej. Dzięki harcerzom możliwy był przepływ informacji między oddziałami i dowództwem. Poczta funkcjonowała przez cały okres powstania, a "harcerscy listonosze" roznieśli 200 tys. przesyłek.
Na początku powstania oddziały AK liczyły około 40 tys. żołnierzy, były jednak bardzo słabo uzbrojone. Tym niemniej powstańcy odnosili sukcesy. Wyzwolono dużą część miasta i zdobyto szereg strategicznych punktów, m.in. gmach PAST-y. Niestety, osamotniona Warszawa nie była w stanie odnieść zwycięstwa. Zryw stolicy wywołał wściekłość Niemców. Historyczka przytacza rozkazy Hitlera i Himmlera: "Ujętych powstańców należy zabić bez względu na to, czy walczą zgodnie z konwencją haską, czy ją naruszają. Nie walcząca część ludności, kobiety i dzieci, ma być również zabijana. Nie wolno brać żadnych jeńców. Całe miasto ma być zrównane z ziemią, to jest domy, ulice, urządzenia w tym mieście i wszystko co się w nim znajduje". W masowych egzekucjach śmierć poniosło kilkadziesiąt tysięcy warszawiaków. Szczególnie złą sławą okryły się oddziały kryminalistów dowodzone przez Oskara Dirlewangera oraz walczące u boku Niemców bataliony turkmeńskie, azerskie i złożona z sowieckich jeńców "RONA" (Rosyjska Wyzwoleńcza Armia Ludowa). Formacje te odpowiedzialne są m.in. za rzeź Woli oraz szereg innych zbrodni.
Powstanie kosztowało życie około 180 tysięcy osób. Pół miliona skierowano do obozu w Pruszkowie, 90 tys. trafiło na roboty przymusowe, a 60 tys. wysłano do obozów koncentracyjnych. Ogromne zniszczenia materialne stolicy były spowodowane tak przez walki, jak i przez późniejszą planową akcję niszczenia substancji miejskiej. Niemcy spalili niemal wszystkie archiwalia i zniszczyli 90 proc. zabytków.
Autorka kończy swoją książkę słowami papieża Jana Pawła II wypowidzianymi podczas pierwszej pielgrzymki do ojczyzny: "Nie sposób zrozumieć tego miasta, Warszawy, stolicy Polski, która w roku 1944 zdecydowała się na nierówną walkę z najeźdźcą, na walkę, w której została opuszczona przez sprzymierzone potęgi, na walkę, w której legła pod własnymi gruzami, jesli się nie pamięta, że pod tymi samymi gruzami legł również Chrystus-Zbawiciel ze swoim krzyżem sprzed kościoła na Krakowskim Przedmieściu".
Książkę "Powstanie Warszawskie 1944. Gloria victis" opublikowało wydawnictwo AA. (PAP)
Kamil Frączkiewicz