"Romanowowie" to opowieść o dynastii rządzącej rosyjskim imperium przez ponad 300 lat. "Od czasu cesarzy rzymskich żadna inna dynastia nie zajmowała tak ważnego miejsca w społecznej wyobraźni i kulturze" - przekonuje autor tego monumentalnego dzieła, brytyjski historyk Simon Sebag Montefiore. "W dawnej carskiej Rosji można odnaleźć podobieństwa do Rosji Władimira Putina" - ostrzega Montefiore.
"+Romanowowie+ to opowieść o życiu dwudziestu carów i caryc, którzy od początku XVII wieku aż do 1918 roku rządzili Imperium Rosyjskim i wchodzącymi w jego skład narodami. To studium walki o władzę absolutną, historia tajemniczych spisków, zdrad i krwawych zbrodni, ale również błyskotliwych zwycięstw i geniuszu" - opowiadał Montefiore; brytyjski historyk, który gości w Warszawie w związku z polską premierą książki. W jego ocenie, nazwisko Romanowów do dziś pozostaje jednym z najważniejszych "symboli despotyzmu", ale także "parabolą szaleństwa i arogancji władzy absolutnej".
"Świat Romanowów był zdominowany przez rywalizację między poszczególnymi rodami, seksualne ekscesy i zdeprawowany sadyzm; w tym świecie nieznani osobnicy nagle podają się za cudem ocalałych następców tronu, (...) carskie narzeczone są otruwane, ojcowie potrafią zatłuc synów na śmierć, synowie zabijają ojców, żony mordują mężów, człowiek uważany za świętego, chociaż otruty i zastrzelony, rzekomo powstaje z martwych, a zwykli cyrulicy i chłopi osiągają największe zaszczyty" - pisze brytyjski historyk.
Dodaje jednak: "To również opowieść o imperium zbudowanym przez bezwzględnych zdobywców i błyskotliwych mężów stanu, którzy podbili Syberię i Ukrainę, wkroczyli do Berlina i Paryża; o cywilizacji szczycącej się wybitną kulturą i nadzwyczajnym pięknem, która wydała Puszkina, Tołstoja, Czajkowskiego i Dostojewskiego".
"Dzisiejsza Rosja pobrzmiewa echami swej historii. Nawet kości Romanowów są przedmiotem intensywnych kontrowersji politycznych i religijnych, zaś tereny będące przedmiotem ich imperialnych zainteresowań - od Ukrainy po kraje bałtyckie, od Kaukazu po Krym, od Syrii i Jerozolimy po Daleki Wschód – nadal są polem aktywnych działań Rosji" - ostrzega Simon Sebag Montefiore.
Montefiore podkreśla, że jego nowa książka o Rosji to opowieść o miłości, małżeństwie, cudzołóstwie i dzieciach carskiej dynastii. Ale z jednym - jak zaznacza - zastrzeżeniem: "Rody królewskie zawsze są wyjątkowe, gdyż władza zarówno wzbogaca, jak i zatruwa tradycyjne związki rodzinne: urok władzy praktycznie zawsze okazuje się silniejszy niż więzy pokrewieństwa". "To opowieść o monarchach, ich rodzinach i członkach ich świty, ale także portret rosyjskiego absolutyzmu" - podkreśla badacz.
Książka, którą w Polsce opublikowało wydawnictwo Magnum, podzielona jest na trzy akty, z których każdy liczy kolejno cztery, sześć i siedem scen, m.in. "Przegląd młodych panien", "Strzelcy", "Rosyjska Wenus", "Pojedynek", "Wyzwoliciel", "Cesarz Michał II", "Życie bez tronu". To dzieło monumentalne, liczy ponad 850 stron. Rozdziały te krok po kroku przybliżają czytelnikom dzieje Romanowów, a uzupełniają je liczne portrety i fotografie rodu oraz ilustracje ich drzew genealogicznych, które pozwalają zorientować się w rodzinnych meandrach tej potężnej dynastii. Każdy może też zobaczyć na mapie, jak Rosja przez trzy stulecia rozrastała się pod rządami Romanowów.
Odnośnie Polski i jej rozbiorów pod koniec XVIII wieku historyk przypomniał, że dynastia Romanowów, zwłaszcza w XIX wieku, zmagała się z dwoma sprzecznymi wizjami swoich rządów. "Jedna z nich to była wizja rządów obejmujących wiele narodów, także rządów wielokulturowych i wieloreligijnych, natomiast druga była okropnym zawężeniem Rosji do państwa wyznaniowego, prawosławnego, które represjonowało inne narody. I niestety - dla Polaków, Żydów, Gruzinów, ale też innych narodów wchodzących w skład imperium - ta druga wizja zwyciężyła" - mówił na spotkaniu w Warszawie brytyjski naukowiec.
Uwagi dotyczące rządu Romanowów można odnieść do czasów współczesnych. Podobnie jak rosyjski dwór carów i caryc z jego koteriami i bogacącymi się lojalnymi dygnitarzami funkcjonuje dziś system rosyjskiej władzy ufundowany przez prezydenta Władimira Putina. "Historia wciąż żyje w Rosji i ma się tam bardzo dobrze. Do łask wraca na przykład Józef Stalin, którego mit cieszy się coraz większą popularnością - co jest oczywiście zjawiskiem niepokojącym, czy wręcz nawet alarmującym. Nie jest jednak tak, że prezydent Putin wykorzystuje wyłącznie chwałę i blask Stalina czy dynastii Romanowów. Mówi o ich sukcesach i porażkach i z tego czerpie siłę. Uważa na przykład, że Lenin był fatalną postacią w rosyjskiej historii, choć Stalin jako przywódca zwycięskiej Wielkiej Wojny Ojczyźnianej kojarzy mu się pozytywnie" - ocenił Montefiore.
Mimo że "Romanowowie" mogą wydać się - jak podaje wydawnictwo Magnum - fascynującą historią "spisków, zdrad, zbrodni, erotycznego rozpasania, bajecznych bogactw, nieoczekiwanych karier i nagłych upadków", to jednak - zdaniem Montefiore - książka powinna być pouczająca dla współczesnych.
"Dzisiejsza Rosja pobrzmiewa echami swej historii. Nawet kości Romanowów są przedmiotem intensywnych kontrowersji politycznych i religijnych, zaś tereny będące przedmiotem ich imperialnych zainteresowań - od Ukrainy po kraje bałtyckie, od Kaukazu po Krym, od Syrii i Jerozolimy po Daleki Wschód – nadal są polem aktywnych działań Rosji. Skąpane we krwi, kapiące złotem, wysadzane brylantami, romantycznie awanturnicze, poruszające i pechowe wzloty oraz upadki Romanowów pozostają nie tylko fascynujące, ale i pouczające, zarówno w swym ludzkim, jak i strategicznym wymiarze" - ostrzega Montefiore. (PAP)
nno/