Wiedza o Rzezi Woli nie jest powszechna nawet w Polsce i samej Warszawie - pisze Piotr Gursztyn w książce „Rzeź Woli. Zbrodnia nierozliczona”. Publikacja jest próbą syntetycznego opisu przerażającej niemieckiej zbrodni dokonanej w pierwszych dniach powstania warszawskiego.
Wola zawsze żyła w cieniu Warszawy, a gdy stała się częścią miasta, zyskała rangę przemysłowego przedmieścia. Cywilizacyjne zmiany na lepsze zachodziły tam w ostatnich latach przed wojną. Rozszerzała się sieć kanalizacyjna, wydłużano linie tramwajowe, powstało kilka nowoczesnych szpitali. Krótko przed wojną główna arteria, czyli ul. Wolska, zyskała nowoczesną nawierzchnię i zamieniła się w trasę wylotową.
Po rozpoczęciu wojny większość mieszkańców dzielnicy tylko z daleka słyszała odgłosy wybuchów i strzały armat przeciwlotniczych. Z czasem – a szczególnie po ataku Niemiec na Rosję w 1941 roku – Wola, podobnie jak i cała Warszawa, stała się obiektem nalotów lotnictwa sowieckiego.
„Najintensywniej bombardowano dzielnicę robotniczą - Wolę, gdzie było najwięcej ofiar w zabitych i rannych spośród ludności polskiej. (...) Najskuteczniej zbombardowano Pl. Kercelego, na którym spłonęło ponad 1.000 straganów i kramów. Wartość towarów spalonych na Kercelaku obliczają według cen dzisiejszych na 200 do 300 milionów złotych. Poza tym zniszczeniu lub uszkodzeniu uległo około 100 budynków mieszkalnych" - pisał o nalocie w nocy z 1 na 2 września 1942 r. konspiracyjny „Biuletyn Informacyjny".
Wybuch powstania warszawskiego mieszkańcy Woli przyjęli z entuzjazmem. „Myśmy na to Powstanie bardzo czekali. Bardzo chcieliśmy tego Powstania" - wspominała Eulalia Rudak, która w momencie wybuchu walk miała 12 lat. Na terenach opanowanych przez powstańców lub tych, gdzie nie było Niemców, od razu zawisły biało-czerwone flagi.
Najcięższe walki toczyły się na osi ul. Wolskiej. Najmocniejsza barykada przecięła Wolską na wysokości ul. Młynarskiej. Zbudowano ją w nocy z 1 na 2 sierpnia z wozów tramwajowych, belek, płyt chodnikowych i kamieni brukowych. Niemcy atakowali tę pozycję bez skutku 2 sierpnia. Zdobyli ją na kilka godzin 3 sierpnia, ale potem powstańcy znów zajęli tę pozycję i bronili do soboty 5 sierpnia.
Niemcy nie ograniczyli się do samych walk z powstańcami. Rozstrzeliwania, które były doraźnym odwetem za wybuch powstania, zaczęły się już pierwszego dnia. Jednak 5 sierpnia wojska niemieckie rozpoczęły wprowadzanie w życie rozkazu Hitlera przekazanego przez Heinricha Himmlera: „Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy".
Żołnierze metodycznie – dom po domu, ulica po ulicy – dokonywali masowych egzekucji. „Obok Holocaustu jest to największa zbrodnia wojenna, o wszelkich cechach ludobójstwa, dokonana na ziemiach polskich. Według różnych szacunków na małym obszarze jednej tylko dzielnicy w ciągu zaledwie kilku dni zostało zamordowanych od 30 do 60 tysięcy całkowicie bezbronnych ludzi. Pod względem liczby ofiar tę hekatombę - Rzeź Woli - +przewyższa+ tylko Rzeź Wołyńska. Uwzględniwszy jednak czynnik czasu i miejsca, nie było drugiego takiego wydarzenia w dziejach Polski” – podkreślił w przedmowie Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.
Po pierwszych dniach bezwzględnego mordowania wszystkich bez wyjątku, Niemcy zaczęli patrzeć na ludność Warszawy jak na zasób niewolniczej siły roboczej. Wyłapywali mężczyzn i kobiety w sile wieku. W przypadku osób niezdolnych do pracy - dzieci, starców, ludzi niedołężnych - ich nieprzydatność z punktu widzenia Niemców oznaczała wyrok śmierci.
Ciała ofiar kazano od razu palić. Niemcy rozkazali polskim jeńcom wraz ze zwłokami palić wszystkie dokumenty, tak aby nie można było zidentyfikować tożsamości zabitych. W efekcie przytłaczająca większość ofiar pozostała po dziś dzień bezimienna.
„Rzeź Woli jest zbrodnią tym bardziej wstrząsającą, że nigdy nie ukarano winnych, a powojenne losy SS-Gruppenfuhrera Heinza Reinefartha - kata Woli - urastają do jednego z największych skandali zeszłego stulecia. Zbrodniarz mający na rękach krew dziesiątków tysięcy ludzi przez kilkanaście lat był burmistrzem kurortu Westerland na wyspie Sylt w Szlezwiku - Holsztynie, posłem do lokalnego Landtagu, a do końca życia cenionym prawnikiem. Jego bezkarność obciąża nie tylko powojenne Niemcy, ale też władze PRL oraz zachodnich aliantów” – przypomniał Jan Ołdakowski.
„Wiedza o Rzezi Woli nie jest powszechna nawet w Polsce i samej Warszawie. Wprawdzie w ostatniej dekadzie coraz więcej osób dowiedziało się o tragedii warszawskiej Woli, co zapewne należy przypisać powołaniu Muzeum Powstania Warszawskiego i jego spektakularnej popularności, ale daleko jeszcze do satysfakcjonującego poziomu wiedzy o tej tragedii w Polsce i na świecie” – ocenił Piotr Gursztyn.
Książkę opublikowało wydawnictwo Demart. tpo/ ls/
Tomasz Podsiedzik