W ogarniętej nazistowskim szaleństwem Europie szanse Żydów na przeżycie malały z każdy dniem, a strategie przeżycia wybierane przez osaczone ofiary przybierały niekiedy zaskakujące formy. „Uciekinier” Józefa Makowskiego to opowieść o polskim Żydzie, który ukrywał się „jawnie” i jako pracownik niemieckiego przedsiębiorstwa przemierzał okupowaną Europę od Mińska po Paryż i od Warszawy po Wiedeń.
Józef Makowski uciekał od pierwszych dni wojny. Początkowo trafił do Lwowa, gdzie „rozpoczął przerwany działaniami wojennymi normalny żywot studenta”. Atak III Rzeszy na Związek Sowiecki w czerwcu 1941 roku skłonił go do powrotu do Warszawy – Lwów stał się miejscem podwójnie niebezpiecznym dla Żydów: oprócz Niemców, zagrażali im także ukraińscy nacjonaliści.
Makowski przedostał się do Warszawy i odnalazł rodziców w getcie. Wkrótce stracił ojca, a jesienią wraz z matką wywieziony został do obozu zagłady w Treblince – matka zginęła zaraz po przybyciu do obozu, a sam Makowski przydzielony został do komanda budującego nasyp kolejowy. Wykorzystując fakt, że jego grupę z obozu na teren budowy przywożono pociągiem, a po skończonej pracy odwożono do Treblinki, Józef Makowski uciekł i dotarł do getta w Płońsku. Po kilku miesiącach i stamtąd musiał uciekać – płońskie getto przeznaczone było do likwidacji.
Kolejny etapem odysei Makowskiego stała się Warszawa. „Prędzej czy później, któremuś z sąsiadów wydam się podejrzany. W napiętej okupacyjnej atmosferze, kiedy prowokacja i denuncjacja były codziennym zjawiskiem, wzrastała nieufność. Denuncjacja nie zawsze bywa celowa, świadoma, czy zamierzona. Powszechne wśród ludzi zamiłowanie do plotek i spotęgowana alkoholem gadatliwość pochłonęły niemało ofiar” - opisuje Makowski.
„Odbieram dokument, wychodzę, okazuję wartownikowi w bramie przepustkę i wnet znajduję się na warszawskiej ulicy. Kolana drżą pode mną, robi mi się ckliwo, rozglądam się niespokojnie dookoła. Ulica jest o tej porze prawi pusta. Ściągam pas, prostuję się i mocnym krokiem zmierzam do placu Unii. Na przystanku kilka osób czeka na tramwaj. Niespełna trzy miesiące temu unikałem wzroku przechodniów. Strach ściska mi gardło, ale patrzę każdemu prosto i butnie w twarz, jak przystało na +nadczłowieka+”.
Próba przetrwania w Warszawie wiązała się z szeregiem trudności i niebezpieczeństw, na które narażeni było nie tylko ukrywający się Żydzi, ale także wszyscy, którzy udzielali im pomocy i schronienia. Józef Makowski wraz z przyjacielem, również pochodzenia żydowskiego, zdecydowali się na krok tyleż ryzykowny, co zawadiacki – dysponując tzw. dobrym wyglądem i fałszywymi dokumentami zatrudnili się w niemieckim przedsiębiorstwie budowlanym i podjęli legalną pracę na Wschodzie, na zajętych przez Niemców terenach Związku Sowieckiego.
Po kilku miesiącach Józef Makowski został wysłany przez pracodawcę do Warszawy – wyposażony w całkowicie legalne dokumenty, zaświadczające, że jest pracownikiem przedsiębiorstwa wspierającego wysiłek wojenny III Rzeszy, mógł korzystać z przywilejów należnych Niemcom: hoteli, stołówek itd. i choć ani przez moment nie opuszczał go strach przed zdemaskowaniem przez Niemców lub polskich szmalcowników, po raz pierwszy od lat mógł funkcjonować jak wolny człowiek.
„Odbieram dokument, wychodzę, okazuję wartownikowi w bramie przepustkę i wnet znajduję się na warszawskiej ulicy. Kolana drżą pode mną, robi mi się ckliwo, rozglądam się niespokojnie dookoła. Ulica jest o tej porze prawi pusta. Ściągam pas, prostuję się i mocnym krokiem zmierzam do placu Unii. Na przystanku kilka osób czeka na tramwaj. Niespełna trzy miesiące temu unikałem wzroku przechodniów. Strach ściska mi gardło, ale patrzę każdemu prosto i butnie w twarz, jak przystało na +nadczłowieka+”.
Dostęp do oryginalnych niemieckich dokumentów umożliwił Makowskiemu podróżowanie po całej okupowanej Europie – odwiedził Paryż, Wiedeń, Kraków i Zakopane. Dokumenty te uratowały mu życie w czasie powstania warszawskiego, gdy wraz z mieszkańcami jednej z kamienic dostał się do niemieckiej niewoli, dzięki nim doczekał wyzwolenia.
Zapisane w konwencji powieści wspomnienia Józefa Makowskiego są fascynującym świadectwem walki o przeżycie. Pełne dramatyzmu opisy okupacyjnej rzeczywistości, zagłady warszawskiego i płońskiego getta, ludzkich tragedii i rozmaitych strategii przetrwania, mieszają się z sowizdrzalskimi wręcz opisami odbywanych w komfortowych warunkach podróży autora po zajętej przez Niemców Europie. Autor jednak ani na moment nie pozwala zapomnieć czytelnikowi, że w znajdującej się pod nazistowskim panowaniem Europie, nawet najlepsze dokumenty i najsprawniej przygotowana „legenda” nie były w stanie dać całkowitej gwarancji – wystarczył jeden donos, rzucone od niechcenia podejrzenie, żart lub wizyta u lekarza, by złuda bezpieczeństwa prysnęła, a ukrywający się Żyd skazany został na śmierć. Na kartach książki Makowskiego znajdziemy wiele takich przypadków.
Pierwsze wydanie „Uciekiniera” ukazało się w 1961 roku na podstawie maszynopisu z roku 1946. W roku 1963 ukazało się także jej niemieckie tłumaczenie.
„W zamkniętym pomieszczeniu czuję się osaczony, zdany w pełni na los. Ale nie dlatego przecież się tułamy – skrajna konieczność gna nas z miejsca na miejsce, a świadomość, że innej drogi nie mamy, sprawia, że czujemy się niemal bezpiecznie w tym tłoku, gdzie nie ma szantażystów, szpiclów, gdzie nie poszukuje się Żydów i gdzie nikomu to nawet przez myśl nie przechodzi”.
„Uciekinier”, Józef Makowski, PWN, Ośrodek Karta, Warszawa 2015.
ajk/ ls/