Historie pierwszych eksploratorów piramid egipskich, spisane kilka stuleci temu, nierzadko mrożą krew w żyłach. W tych budowlach było straszliwie ciasno, duszno, gorąco, a przede wszystkim zupełnie ciemno – tak rozpoczyna swoją opowieść Szymon Zdziebłowski.
Największą z egipskich piramid jest Piramida Cheopsa. Autor przypomina w książce, że powstała ok. 4500 lat temu. „Od tego czasu aż do początku XIV wieku była najwyższą budowlą świata. Miała prawie 150 metrów wysokości, a w jej podstawie zmieściłby się warszawski Pałac Kultury i Nauki” – zaznaczył Szymon Zdziebłowski. Wokół Piramidy Cheopsa narosło także wiele legend, które często nie mają jednak nic wspólnego z prawdą, a sama piramida wciąż pozostaje jedną z bardziej zagadkowych budowli świata.
Na niektóre nurtujące pytania czytelnik znajdzie odpowiedź w książce. Chociażby dowie się, jakie mamy dowody na to, że Wielką Piramidę wzniósł Cheops, a także czy znaleziono mumię władcy oraz dlaczego w tunelach nie ma bogatych płaskorzeźb. Dowie się także, kto i w jaki sposób ją zbudował oraz czy było to możliwe z zastosowaniem prostych kamiennych narzędzi. Autor poruszy także wątek hipotez, że za jej budową Wielkiej Piramidy musieli stać kosmici lub przynajmniej zaginiona cywilizacja.
Piramida Cheopsa wznosi się na terenie płaskowyżu Giza na obrzeżach Kairu, a sam płaskowyż do dnia dzisiejszego jest traktowany jako niezwykłe miejsce. „To tam, oprócz Wielkiej Piramidy, znajduje się legendarny kamienny Sfinks, czyli olbrzymia postać lwa z ludzką głową wykuta w ostańcu skalnym. Tuż obok położone są mniejsze piramidy – Chefrena, syna Cheopsa, i Mykerinosa, potomka Chefrena. Położone niedaleko siebie, tworzą jeden z najbardziej znanych obrazów Egiptu, który z upodobaniem odwzorowywany jest na kartkach pocztowych” – czytamy w książce.
Piramida Cheopsa intrygowała i wciąż intryguje ludzi bez względu na to, skąd pochodzą. „Fascynowała również Polaków. Zachowały się ich relacje już nawet z XVI wieku” – podkreślił autor książki. Pierwszym Polakiem, któremu udało się wdrapać na Wielką Piramidę był Mikołaj Krzysztof Radziwiłł „Sierotka” (1549-1616), czyli marszałek wielki litewski i wojewoda litewski, a samo wdrapanie się na Wielką Piramidę zajęło mu półtorej godziny. „Kair i piramidy były tylko jednym z punktów jego wycieczki do Ziemi Świętej, Syrii i Egiptu. We wspomnieniach z wyprawy napisał, że ze względu na duże rozmiary kamieni wchodzenie jest dość uciążliwe, ale… bezpieczne” – czytamy w książce.
W 1847 roku piramidę Cheopsa w towarzystwie arabskich przewodników penetrował polski podróżnik Karol Drzewiecki. Co ciekawe, wówczas oceniał, że podziwianie Wielkiej Piramidy psuje… „podłość materiału”, z której została wykonana. „Tyle że nikt nigdy nie miał dojrzeć piramidy obdartej z zewnętrznej, pięknie dopasowanej warstwy okładziny wykonanej z wysokiej jakości wapienia sprowadzonego z kamieniołomów oddalonych o kilkanaście kilometrów. To ona była idealna lub prawie idealna” – zaznaczył Szymon Zdziebłowski.
Drzewieckiego zastanawiał również brak hieroglifów wewnątrz piramidy. „Napisu żadnego, nigdzie. Kto stawił? Kiedy?” – zapisał w swoich wspomnieniach. Autor książki zaznaczył, że „ewidentnie ta sprawa nie dawała mu spokoju”. „Rozmyślał też, czy brak inskrypcji mógłby oznaczać, że po prostu nie znano wówczas pisma” – czytamy.
W drugiej połowie XIX wieku piramidę zdobył natomiast polski arystokrata Józef Hussarzewski. „Sposób dostawania się na szczyt Piramidy jest niezmiernie uciążliwy, a nawet niebezpieczny, ponieważ nie mając ani jakiegokolwiek rodzaju przystępnych schodów do wchodzenia, ani poręczy, ani oparcia, trzeba koniecznie windować się z jednej bryły na drugą, stosując podnoszenie nóg do rozmaitej wysokości kamienia” – wspominał. Na wierzchołek piramidy nie wiedzie bowiem żadna wydeptana ścieżka lub schodki z poręczami.
W szczytowym okresie egiptomanii w XIX-wiecznej Europie jednym z głównych punktów programu wizyty w Kairze była wspinaczka na Piramidę Cheopsa właśnie. Szymon Zdziebłowski podkreślił jednak, że „wspinaczka” to określenie chyba nieco na wyrost. „Lokalni przewodnicy po prostu wnosili Europejczyków na szczyt piramidy – jeden popychał turystę, a drugi w tym samym czasie go wciągał” – czytamy.
W swoich wspomnieniach Karol Drzewiecki tak opisywał ten moment: „[…] wyleź na wierzch, a raczej daj się na wierzch wciągnąć, dwóm lub czterem Beduinom (podług tego, co ważysz), a będziesz nad miejscem gdzieś stał dopiero, dwa razy wyżej niż jest szpica wieży Notre Dame, nad brukiem Paryża”. Również i Józef Hussarzewski wspominał o tym obowiązkowym punkcie programu zwiedzania Gizy, radząc jednocześnie, aby wynająć co najmniej dwóch Arabów, którzy wciągną żądnego wrażeń człowieka na szczyt piramidy.
Nieco bardziej złożona była kwestia zdobycia piramid w przypadku kobiet. „Jak opisuje to w jednym z artykułów dr hab. Leszek Zinkow – Arabowie ze względów obyczajowych nie mogli ich dotykać bezpośrednio, dlatego stosowali system płóciennych pasów, który służył do wciągania niewiast na sam szczyt grobowca” – zaznaczył Szymon Zdziebłowski.
Obecnie próby wejścia na szczyt są nielegalne. „W 2019 roku parlament egipski wprowadził drakońskie kary m.in. za wspinanie się po piramidach. Maksymalna kara w przeliczeniu na złotówki to ok. 24 tysiące złotych. Kwota ta może zostać podwojona, jeśli czyn ten +narusza przyzwoitość+ (zdarzały się pary namiętnie kochające się na czubku piramid). Dodatkowo amatorom mocnych wrażeń grozi minimum rok w egipskim więzieniu” – wskazał autor.
Co prawda Wielka Piramida wciąż strzeże swoich tajemnic, jednak – jak podkreślił Szymon Zdziebłowski – „nieustępliwi naukowcy z mozołem je odkrywają”. Nie wolno w tym aspekcie zapominać o wkładzie polskich egiptologów, którzy w swoich badaniach zajmowali się Wielką Piramidą.
Książka Szymona Zdziebłowskiego „Wielka Piramida. Tajemnice cudu starożytności” ukazała się nakładem Wydawnictwa Poznańskiego.
Anna Kruszyńska (PAP)