Jednym z filarów systemu państwowego nazywanego od 1952 r. Polską Rzeczpospolitą Ludową była, obok partii komunistycznej, policja polityczna. Działała ona od zarania nowego ustroju. Do jej głównych zadań należało początkowo zwalczanie politycznego i zbrojnego podziemia niepodległościowego – podkreślają autorzy tomu studiów opublikowanego przez IPN.
„Niewątpliwie największym zagrożeniem dla protagonistów nowego ustroju było funkcjonowanie zbrojnego podziemia i politycznego podziemia niepodległościowego. Jego likwidacja z punktu widzenia komunistów stanowiła podstawowy cel początkowych działań dopiero co powstających struktur siłowych w Polsce” – podkreśla autor wstępu Tadeusz Ruzikowski z Biura Badań Historycznych warszawskiego IPN. Zbiór studiów pod jego redakcją jest efektem zorganizowanej w 2012 r. konferencji poświęconej funkcjonowaniu najwyższych struktur bezpieki w pierwszych latach istnienia reżimu komunistycznego. W jej trakcie badacze analizowali metody działania, struktury, charakter kadr, metody pracy i funkcjonowanie lokalnych struktur Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego.
Jedną z najczęściej podkreślanych cech komunistycznego aparatu bezpieczeństwa jest wzorowanie jego struktur na sowieckim aparacie przemocy i terroru. Jak podkreśla Przemysław Gasztold-Seń już w trakcie tworzenia podporządkowanej sowietom dywizji dowodzonej przez Zygmunta Berlinga budowano pierwsze struktury będące zaczątkiem bezpieki. „Kadrę przyszłych organów bezpieczeństwa stanowili absolwenci Szkoły Specjalnej NKWD w Kujbyszewie. Do lipca 1944 r. sowieccy specjaliści z NKWD wyszkolili ponad dwieście osób, które później zajmowały kierownicze stanowiska w komunistycznym aparacie represji” – stwierdza autor. Jak dodaje już od lipca 1944 r. przedstawiano struktury bezpieki tworzone na zajętych przez Armię Czerwoną jako „demokratyczne”, choć w rzeczywistości stanowiły one „zbrojne ramię PPR”. Gasztold-Seń przytacza ustalenia innych badaczy, według których już w 1947 r. „82 proc. funkcjonariuszy i pracowników MBP należało do PPR, a w aparacie kierowniczym odsetek ten wynosił blisko 100 proc.”.
Warto również dodać, że zdaniem autorów Polska Partia Robotnicza skutecznie zapobiegała obsadzaniu jakichkolwiek stanowisk kierowniczych bezpieki przez członków sojuszniczej Polskiej Partii Socjalistycznej. Dla komunistów bardzo istotna była również ideologizacja „zbrojnego ramienia”. „Partia starała się dbać o czystość ideologiczną i ogólne wyrobienie polityczne funkcjonariuszy organów bezpieczeństwa. To od nich przecież zależało bezpieczeństwo członków PPR i trwałość komunistycznych zdobyczy” – podkreśla Przemysław Gasztold-Seń.
Resortowy pion bezpieczeństwa wewnętrznego powstał 28 kwietnia 1945 r., a na jego czele stanął oficer sowiecki kpt. Ludwik Sielicki. „Wedle instrukcji dołączonej do rozkazu powołującego Wydział do Walki z Bandytyzmem do zadań tej jednostki należały inwigilacja, rozpracowanie i likwidowanie członków podziemia antykomunistycznego oraz dezerterów” – podkreśla autor.
Bezpośrednie, zbrojne zwalczanie podziemia antykomunistycznego miało być tylko jedną z wielu metod stosowaną przez wydziały ds. „walki z bandytyzmem”. W instrukcji z 1945 r. funkcjonariuszom nakazywano między innymi „granie na emocjach i antypatiach partyzantów”. Zalecano też oferowanie zachęt finansowych. „System ten należy szeroko stosować przy werbunku agentów ze środowiska chłopskiego. Wiemy, że chłop ma dużo cech drobnomieszczańskich, jak skąpstwo, chęć posiadania pieniędzy itp. Należy te cechy wykorzystać. Za 1000 lub 2000 złotych, parę butów z cholewami czy też kupon na ubranie chłop zrobi dużo” – stwierdzał autor jednej z instrukcji. Podobne ideologiczne stwierdzenia pojawiały się w dokumentach bezpieki również na początku lat pięćdziesiątych, gdy za zaplecze dla „bandytów” uznawano gospodarstwa „kułaków”. Jak podkreśla Przemysław Gasztold-Seń „na przestrzeni wielu lat funkcjonowania Departamentu III zmieniały się metody w walce z przeciwnikami politycznymi, lecz cele nadal pozostawały te same”.
Głównym celem całej komunistycznej bezpieki było pełne podporządkowanie społeczeństwa rządzącym z nadania Moskwy. Przykładem działań bezpieki przeciwko niezależnym środowiskom politycznym jest omawiana przez Wojciecha J. Muszyńskiego z warszawskiego IPN „fizyczna likwidacja” środowisk narodowo-demokratycznych przez Departament III MBP. W sierpniu 1945 r. minister bezpieczeństwa publicznego Stanisław Radkiewicz wskazywał, że podziemie narodowe jest dla komunistów znacznie groźniejsze niż to wywodzące się z Armii Krajowej. „NSZ nie konspiruje się i nie rozpuszcza zbrojnych oddziałów, dlatego też naszym celem jest bezwzględne niszczenie tej organizacji faszystowskiej, aż do środków stosowania fizycznego jej wyniszczenia” – stwierdzał komunistyczny funkcjonariusz. Poza fizyczną likwidacją wskazywał konieczność jego propagandowego zniszczenia. Zdaniem Wojciecha J. Muszyńskiego jednym z narzędzi do osiągnięcia tego celu była zorganizowana przez III Departament MBP prowokacja, która do historii przeszła jako afera Bergu. Jak podkreśla autor jej efektem było zerwanie więzów między narodowcami w kraju i na emigracji oraz zasianie między nimi nieufności. „Jakakolwiek aktywność któregoś z nich była uważana przez resztę za niebezpieczną, a sam inspirator za podejrzanego o współpracę z UB” – podsumowuje autor.
Biografia wspomnianego powyżej sowieckiego kapitana Ludwika Sielickiego jest dla Roberta Klementowskiego z wrocławskiego IPN, przykładem typowych losów i mentalności oficera „pomagającego polskim towarzyszom”. „Mimo polskiego pochodzenia był człowiekiem zrusyfikowanym, posługującym się na co dzień łamaną polszczyzną, zaśmieconą rusycyzmami – swoistym i charakterystycznym językiem nowych władców Polski” – podkreśla autor. W biografiach innych funkcjonariuszy przewija się często wątek przedwojennej agenturalnej współpracy z ZSRS poprzez członkostwo w Komunistycznej Partii Polski lub Związku Młodzieży Komunistycznej.
Według autorów bezpośrednia podległość pionu rozkazom oficerów sowieckich jest tylko jednym z przykładów całkowitego zdominowania bezpieki przez służby sowieckie. „Doradcy [sowieccy – przyp. red.] nadzorowali działania komunistycznej służby bezpieczeństwa, a w wielu przypadkach bezpośrednio nimi kierowali, wykorzystując przydzielone im oddziały wojsk NKWD, grupy operacyjne MBP i oddziały ludowego Wojska Polskiego. Dysponując własną, dobrze funkcjonującą siecią agenturalną, wnikali we wszystkie dziedziny życia w Polsce” – podkreśla historyk Andrzej Chmielarz.
Szczególną bolączką komunistów „w terenie” był bardzo niski poziom kadr i ich „ostrożność w walce z podziemiem”. Już w 1946 r. minister Radkiewicz „zażądał tępienia tchórzostwa wśród kadr MBP”. Z punktu widzenia władz w Warszawie lokalne struktury pionu walki z podziemiem niepodległościowym były dodatkowo paraliżowane przez niesubordynację, korupcję i pijaństwo funkcjonariuszy. „Niejednokrotnie w opiniach na ich temat pisano o niskim poziomie intelektualnym, zepsuciu moralnym (tu najczęściej podawano przykład niewierności małżeńskiej i chorób wenerycznych), a także o nadużywaniu alkoholu” – stwierdza Marcin Podemski, autor rozdziału poświęconego funkcjonowaniu Referatu i Sekcji do Walki z bandytyzmem we Wschowie. Między innymi za sprawą nieprzygotowania i nieudolności funkcjonariuszy autorzy za mit uznają rzekomą potęgę komunistycznej bezpieki w początkach jej funkcjonowania. Bez wątpienia niemożliwe byłoby zwycięstwo komunistów nad podziemiem niepodległościowym bez wsparcia sowieckiego.
Powyższe wnioski skłaniają autorów do całkowitego odrzucenia komunistycznych tez, według których ziemie polskie były od 1944 r. obszarem „wojny domowej”. „Organizatorem nowych ‹rewolucyjnych› porządków na terenach zajętych przez Armię Czerwoną były sowieckie służby specjalne, które miały przede wszystkim doprowadzić do likwidacji wszelkiego rodzaju wystąpień antysowieckich, przejawów zbrojnego oporu oraz ścigać jego organizatorów i uczestników” – podkreśla Andrzej Chmielarz. Do ostatecznego zwycięstwa komunistów nad polskimi patriotami przyczynił się również typowy dla okresu powojennego wszechobecny strach, potęgowany niepewnością sytuacji. Omawiając funkcjonowanie pionu III PUBP w Mińsku Mazowieckim Konrad Rokicki z warszawskiego IPN cytuje relację jednego mieszkańców okolic tego miasta: „Nikt nie wiedział, kto jest kim, kto kogo wyda ubekom, kto z nim współpracuje, Łatwiej było wojnę przeżyć, bo człowiek wiedział, że okupant był wrogiem, ale zabijać swoich? Wszyscy się bali – to były straszne czasy i oby nigdy nie wróciły”.
Zbiór studiów „Pion walki z podziemiem niepodległościowym RBP/MBP 1944–1954” pod redakcją Tadeusza Ruzikowskiego ukazał się nakładem Instytutu Pamięci Narodowej.
Michał Szukała (PAP)