Marek Bliziński, gitarzysta i kompozytor, jedna z legendarnych postaci polskiego jazzu, muzyk klasy światowej zmarł 17 marca 1989 r. w Warszawie.
Kiedy 17 marca 1989 r. po ciężkiej chorobie w wieku niespełna 42 lat zmarł nasz czołowy gitarzysta Marek Bliziński środowisko jazzowe poniosło dotkliwą stratę. Szedł śladami wielkich innowatorów jazzowej gitary Wesa Montgomery’ego, Joego Passa i Jima Halla” - napisał Krystian Brodacki, autor „Historii jazzu w Polsce”.
Według Brodackiego, doskonała technika pozwalała Blizińskiemu swobodnie i swingująco improwizować w tak różnych kontekstach, jak grupa Bemibek, Kwartet Jana „Ptaszyna” Wróblewskiego, Kwintet Janusza Muniaka czy zespól Air Condition Zbigniewa Namysłowskiego.
Marek Bohdan Bliziński (rocznik 1947) był i jest jedną z legendarnych postaci polskiego jazzu. Mimo skromnego dorobku nagraniowego ciągle uważany jest za jednego z najważniejszych polskich gitarzystów.
„Jego grę cechowała elegancja, staranne dobieranie dźwięków, unikanie wszelkich fajerwerków i wieki spokój – charakteryzował styl muzyka Brodacki. Jako introwertyk, człowiek o +kamiennej twarzy+ był niejako przeciwieństwem impulsywnego ekstrawertyka Śmietany, z którym w ostatnich latach swego życia konkurował o prymat w kategorii gitary jazzowej w Polsce” - zauważa Brodacki.
Jeśli nie liczyć płyty nagranej z Ewą Bem „Dla Ciebie jestem sobą, piosenki Wasowskiego i Przybory”, Bliziński nagrał w zasadzie jedyny autorski projekt – album „Wave”.
Warto jednak przypomnieć longplay „Dla Ciebie jestem sobą”; wydany pierwotnie w 1986 r. ,który powszechnie uchodzi dziś za jedną z najważniejszych płyt polskiej wokalistyki jazzowej. Na albumie „Dla Ciebie jestem sobą” gitara i głos pełnią równoległą rolę wzajemnie się uzupełniając. Ten prawdziwy kameralny majstersztyk w roku 2015 doczekał się nowej wyjątkowej edycji, wydanej na kilka miesięcy przed okrągłą 30-rocznicą premiery albumu.
Kiedy Bliziński nagrywał „Wave” partnerowały mu dwie najlepsze sekcje rytmiczne: Wegehaupt-Bartkowski i Jarzębski-Stefański.
W „Wave”, swojej pierwszej i jak się miało później okazać ostatniej płycie, Marek Bliziński postanowił sięgnąć do klasyków jazzowej gitary, a więc właśnie do Jima Halla, Wesa Montgomery’ego i Joe Passa. W albumie znalazły się takie standardy, jak m.in. „Love For Sale”, „Inner Urge” i „Monk’s Dream”.
Wrażliwość, wiedza i niekończąca się inwencja i pomysłowość – to wszystko zawarł w „Wave” albumie, który jest jedną z najważniejszych polskich jazzowych płyt. Niezwykłe wyczucie jazzowej frazy, swoboda improwizacyjna i doskonała artykulacja wyróżniają zresztą wszystkie nagrania Marka Blizińskiego.
Dyskografię Marka Blizińskiego uzupełnia kilka stricte jazzowych albumów nagranych z Januszem Muniakiem i Janem Ptaszynem Wróblewskim i niemal dziś zapomniana płyta „Constellation” Ryszarda Szeremety. Fani mogą do tego dołożyć archiwalia zespołu Czterech oraz solówki zagrane na płytach Ewy Bem i Maryli Rodowicz.
Po nagraniu debiutanckiego albumu Bliziński współpracował z grupą Air Condition Zbigniewa Namysłowskiego i chcąc zebrać fundusze niezbędne do budowy wymarzonego studia, grywał na statkach wycieczkowych. To właśnie podróże spowodowały najprawdopodobniej pogorszenie jego stanu zdrowia, bowiem - po podobno udanej operacji raka skóry - lekarze zalecili muzykowi spokojny tryb życia i unikanie słońca. A na statkach pływających po Karaibach nie było możliwe.
Marek Blizińsmi jest też autorem cenionego podręcznika „Gitara jazzowa”. (PAP)
Anna Bernat
abe/ drag/