45 lat temu, 28 stycznia 1977 r., odbyła się premiera „Barw ochronnych”. Film Krzysztofa Zanussiego uważany jest za jeden z prekursorskich tytułów kina moralnego niepokoju. „Z pewnym żalem widzę, że problematyka tego filmu jest aktualna” – powiedział kilka lat temu reżyser.
Akcja "Barw ochronnych" toczy się na terenie uniwersyteckiego ośrodka wczasowego w trakcie trwającego obozu naukowego. Studenci lingwistyki prezentują swoje eseje, z których jeden zostaje wysłany po terminie. Dzięki pomocy magistra Jarosława Kruszyńskiego (Piotr Garlicki), kierownika obozu, praca zostaje włączona do konkursu pomimo napomnień opiekuna naukowego seminarium – docenta Jakuba Szelestowskiego (Zbigniew Zapasiewicz). Niestety praca i tak nie ma żadnych szans na zaistnienie, jak się bowiem okazuje, autor pochodzi z ośrodka akademickiego skonfiliktowanego z mającym silną pozycję prorektorem, sprawującym pieczę nad obozem. Sytuacja uświadamia Kruszyńskiemu, jakie zasady panują w środowisku – brutalną rzeczywistością są znajomości, układy i interesy. Nie chcąc się na to zgodzić, wchodzi w polemikę z docentem Szelestowskim, który kwituje jego wywody i argumentacje złośliwym uśmieszkiem, tłumacząc jednocześnie, że Kruszyński będąc idealistą, niczego nie osiągnie.
"Młody i przekonująco grający tę młodość aktor wchodzi tą rolą w artystyczną dojrzałość. Robi to w najpiękniejszym, najbardziej budzącym szacunek stylu" – recenzowała na łamach czasopisma "Film" Teresa Krzemień.
Na pomysł nakręcenia "Barw ochronnych" Krzysztof Zanussi wpadł podczas lotu samolotem. Napisał wówczas zarys projektu, który trafił potem do Zespołu Filmowego "Tor", w którym Stanisław Różewicz – ówczesny kierownik artystyczny zespołu – z entuzjazmem akceptując scenariusz, skierował go do produkcji. Zanussi był już wówczas uznanym reżyserem, mającym w swoim dorobku takie tytuły, jak "Struktura kryształu" (1969), "Iluminacja" (1973) czy "Bilans kwartalny" (1975). Podobnie jak w przypadku swoich poprzednich filmów, przy "Barwach" zdecydował się na współpracę operatorską z Edwardem Kłosińskim, którego znał jeszcze z czasów szkoły filmowej.
"Krzysztof zawsze był reżyserem, który zostawiał mi dużo swobody. Natomiast +Barwy+ były jednynym naszym wspólnym filmem, który dość dokładnie wcześniej omówiliśmy. Scenariusz był bardzo klarowny. Osią było tych kilka rozmów dwóch facetów" – wspominał Kłosiński.
W 1971 r. w wywiadzie dla magazynu "Film" Zanussi zdradził, że jego celem jest "charakteryzować bohaterów w sposób nieoczywisty, pozostawiając margines dla niedopowiedzenia, prymat nastroju nad akcją, a jednocześnie budować napięcie dramaturgiczne wynikające ze zderzenia racji psychologicznych czy moralnych".
Powyższy cytat doskonale charakteryzuje kino uprawiane przez tego reżysera. Nie inaczej jest w przypadku omawianego filmu, który, jak pisała po premierze Teresa Krzemień, – "nazywa się +Barwy ochronne+ i rzeczywiście: prawie każdy je tu nosi, jest nimi osłonięty, zabezpieczony, przywalony".
Podobne spostrzeżenia ma krytyk filmowy Jakub Socha, który wskazał w rozmowie z PAP, że "w najlepszych filmach Zanussiego najciekawsze jest to, że nie ma łatwych odpowiedzi". "Każda ze ścieżek podszyta jest niepokojem i wątpliwościami. Reżyser pokazuje wielowymiarowość sytuacji" – dodał.
"Barwy ochronne" stały się jednym z najważniejszych filmów polskiej kinematografii. Zanussi zestawia w nim skrajne postawy polskiej inteligencji. Ten bezkompromisowy i prekursorski obraz uważa się dziś za jedno z dzieł, które zapoczątkowały nurt w polskim filmie określony mianem kina moralnego niepokoju – odtąd filmy miały poruszać ważne problemy społeczne, sprzeciwiać się cenzurze, pochylać się nad ludzką naturą, skłaniać do refleksji nad życiem.
Sam Zanussi wspominał w jednym z wywiadów, że "Barwy ochronne nie były w zamierzeniu filmem politycznym. One miały efekt polityczny". Potwierdza to również przywołana przez Bartosza Michalaka w książce "Zatrzymani w kadrze" wypowiedź Kłosińskiego, który uważa, że "+Barwy+ były w gruncie rzeczy filmem rodzajowym, kinem moralnego niepokoju, jak się później te filmy nazywało".
Reżyser nie uciekł jednak od politycznego wydźwięku swojej realizacji. Już na etapie produkcji cenzura próbowała ingerować w film, kwestionując udział w nim Haliny Mikołajskiej. Aktorka, która przystąpiła do KOR-u, była wyraźnie nie w smak cenzorom. "W tym miejscu warto też oddać honor Krzysztofowi, który konsekwentnie i stanowczo odmawiał dokonywania jakichkolwiek zmian w swoich filmach" – zaznaczył Kłosiński.
Jednym z powtarzanych motywów w kinie Zanussiego jest obraz cynicznego inteligenta. Nie inaczej jest w "Barwach", w których rolę tę spełnia znakomicie grany przez Zapasiewicza docent. "Ja nauczyłem się pisać pod Zapasiewicza, a on nauczył się świetnie grać to, co mogłem mu przynieść" – zaznaczył reżyser w rozmowie z Filipem Łobodzińskim. Niejako wtóruje mu Teresa Krzemień, która na łamach "Filmu" recenzuje grę Zapasiewicza słowami: "Biedny wspaniały docent, przystosowany, ale jeszcze niepogodzony. Wspaniałe studium psychiki w barwach ochronnych, wspaniała rola Zbigniewa Zapasiewicza".
Tym dobrym i skazanym na porażkę jest magister idealista, którego postać przekonująco zagrał Piotr Garlicki. Na tyle przekonująco, że przyniosła mu ona uznanie krytyki i Złotą Kamerę w 1978 r.
"Byłem jako człowiek po trzydziestce, starszy od swojego bohatera, a wcześniej najstarszym studentem w warszawskiej szkole teatralnej. Mimo to postawa buntu wobec establishmentu była mi bardzo bliska i myślę, że wpłynęło to na obsadzenie mnie w tej roli przez Zanussiego, który znał z rozmów moje poglądy. Miałem też obawy, czy film wejdzie na ekrany, bo pokazywał on ówczesny stan Polski niejako w soczewce, a przy tym jasno, brutalnie i bez półcieni. Wszedł, choć nie bez oporów" – wspominał aktor w wywiadzie udzielonym Krzysztofowi Lubczyńskiemu.
W "Barwach ochronnych" u boku odtwórców głównych ról wystąpili m.in. tacy aktorzy, jak Mariusz Dmochowski (prorektor), Magdalena Zawadzka (żona prorektora), Christine Paul-Podlasky (studentka Nelly), Mieczysław Hryniewicz, Piotr Pręgowski, Joanna Pacuła (studenci) czy Marian Glinka (kierownik ośrodka obozowego).
Film cieszył się również uznaniem na festiwalach w Teheranie i Rotterdamie. Na Festiwalu Polskich Filmów w Gdyni Zanussi otrzymał za "Barwy" Złote Lwy i nagrodę za scenariusz.
"Z pewnym żalem widzę, że problematyka tego filmu jest wciąż aktualna. Zepsucie środowisk akademickich jest czymś bardzo aktualnym. I dziś studenci odnajdują te same problemy, tych samych profesorów, którzy tak samo faworyzują swoje interesy, a nie dbają o czystość moralną nauki" – powiedział w 2014 r. reżyser. (PAP)
autor: Mateusz Wyderka
mwd/ skp /