45 lat temu, 6 czerwca 1979 roku, zmarł Kazimierz Opaliński, aktor i reżyser - maszynista Orzechowski z „Człowieka na torze”. „Grając z upodobaniem ludzi prostych wyposażał ich sylwetki w pewnego rodzaju ceremonialność – oznakę wewnętrznej godności” – pisał o nim Andrzej Kołodyński.
W 1972 r. rolą Dyndalskiego na scenie Teatru Narodowego Kazimierz Opaliński świętował 60-lecie pracy artystycznej. „Marzenia, które miałem, spełniły się. Teraz pragnę tylko dalszej, czynnej, intensywnej pracy w teatrze, pracy, która była i jest najważniejszym motywem mego życia” – mówił.
„Jego aktorstwo opiera się na tradycyjnym realizmie, budowaniu postaci z podchwyconych z życia szczegółów i syntetyzowaniu ich w całość o niezwykłej prawdzie, wyrazistości i pełni ludzkich przeżyć” - napisał wówczas August Grodzicki. „W kreacjach tych zachwyca ciepło wewnętrzne, jakim je nasyca, szczególne wzruszenie aktorskie, które udziela się widzom i słuchaczom” – podkreślił.
„Jego aktorstwo opiera się na tradycyjnym realizmie, budowaniu postaci z podchwyconych z życia szczegółów i syntetyzowaniu ich w całość o niezwykłej prawdzie, wyrazistości i pełni ludzkich przeżyć.”
„Jako człowiek Opaliński był zawsze skromny, cichy, nie narzucający swego zdania, zajęty pracą i stale uczący się jakiejś nowej roli. Jako aktor – punktualny, poszukujący i w ostatecznym, premierowym wyrazie pewny swych wcześniejszych przemyśleń. Taki obraz Kazimierza Opalińskiego utrwalił mi się z tych lat wspólnego przebywania i pracy” – zapisał Tadeusz Łomnicki w „Spotkaniach teatralnych” (2000).
„Jest bowiem Kazimierz Opaliński – niezależnie od roli, którą tworzy – jednym z nas. Tyle że lepszym, bardziej dyskretnym, szlachetniejszym. Cieszy nas, że są tacy ludzie i że są dla nas przyjacielscy. Obyśmy przez jego wielką sztukę mogli doznawać tego uczucia jak najdłużej” - pisał Lech Śliwonik w 1975 roku.
„Grając z upodobaniem ludzi prostych wyposażał ich sylwetki w pewnego rodzaju ceremonialność – oznakę wewnętrznej godności” - podkreślił Andrzej Kołodyński w tygodniku „Film” (1979). „Należał do tych aktorów, którzy nie obawiali się różnicy między filmem i sceną” – dodał. Przywołał rolę Opalińskiego z „Rękopisu znalezionego w Saragossie”. „Ma się pewność, że jest to zapis doskonały: w niewielu scenach zdołał zaprezentować zdumiewającą skalę swoich możliwości” – ocenił. „Z roli Pustelnika w filmie Hasa odczytać można wszystko: nowoczesny dystans, ironię, naturalny komizm, głęboką znajomość tajników ludzkiego charakteru…” – wyjaśnił.
Kazimierz Opaliński urodził się 22 lutego 1890 r. w Przemyślu w rodzinie Franciszka, rzemieślnika–introligatora, i Reginy z Neumanów. „Od najmłodszych lat marzyłem, żeby zostać aktorem” - wspominał. „Zaczęło się to od jasełek wystawianych co roku w szkole. Grałem pastuszka, marząc, aby zagrać Heroda. Na ucznia, który odtwarzał rolę Heroda patrzyłem jak na niebotyczną wieżę. Ogromnie mi imponował” – dodał.
„Grając z upodobaniem ludzi prostych wyposażał ich sylwetki w pewnego rodzaju ceremonialność – oznakę wewnętrznej godności.”
Ukończywszy pięć klas przemyskiego gimnazjum, rozpoczął naukę w Szkole Handlowej. Równocześnie pracował jako drukarz. Działał też w, istniejącym do dziś w Przemyślu, amatorskim Teatrze „Fredreum” - był suflerem. W 1912 r. debiutował w farsie „Dwadzieścia dni kozy”. Do wybuchu pierwszej wojny światowej występował na scenach objazdowych w miastach i miasteczkach Galicji.
W 1914 r. wcielony do CK-armii bronił przemyskiej twierdzy. Wzięty do rosyjskiej niewoli występował w Orenburgu i Taszkiencie. „W obozie jenieckim śpiewałem polskie piosenki w zorganizowanym przez jeńców >>Międzynarodowym Variété<<” – wspominał Opaliński po latach. „W czasie trzy i pół letniego pobytu w niewoli, przechodziłem różne koleje. Było się i na wozie i pod wozem. Wszystkie te przeżycia, poznanie narodu rosyjskiego, wzięcie bezpośredniego udziału w rewolucji 1917 roku – ułatwiło mi w przyszłości odtwarzanie postaci w rosyjskiej literaturze dramatycznej” - wspominał.
Przybywszy do Polski w 1918 r. wrócił też do zawodowego aktorstwa. Zagrał pierwsze znaczące role, m.in. Nosa i Stańczyka w „Weselu” Wyspiańskiego. Był aktorem charakterystycznym, odgrywającym role komediowe. „Wtedy rozpoczął cykl swoich wcieleń w postać Kapelana z >>Dam i huzarów<< Aleksandra Fredry i Ciaputkiewicza z >>Grubych ryb<< Michała Bałuckiego - role te grywał zresztą z powodzeniem niemal do końca zawodowej drogi” – przypomniał Tomasz Mościcki (culture.pl, 2011).
Sezon 1920/21 Opaliński spędził w Górnośląskim Teatrze Narodowym, plebiscytowym przedsięwzięciu teatralnym.
W 1921 r. zagrał tytułową rolę w „Jojne Firułkesie” Gabrieli Zapolskiej wystawionym w Krynicy, prawdopodobnie – jak podaje Encyklopedia Teatru Polskiego - w Teatrze Zdrojowym, kierowanym przez Stefana Michułowicza i Józefa Mayena. Przez kolejne lata występował - a także reżyserował - w Lublinie, Katowicach, Sosnowcu, Bydgoszczy, Ciechocinku, Inowrocławiu, Płocku, Grudziądzu i Grodnie. W 1934 r. Kazimierz Opaliński zadebiutował na scenach stołecznych – najpierw w Ateneum, później w Teatrze Kameralnym prowadzonym przez Karola Adwentowicza. Gościnnie występował w Narodowym i Polskim. W 1936 r. przeniósł się do krakowskiego Teatru im. Słowackiego. W tym samym roku na ekrany wszedł pierwszy film fabularny z jego udziałem – „Trędowata” w reż. Juliusza Gardana.
W czasie okupacji nie brał udziału w jawnym życiu teatralnym - pracował jako urzędnik. Po wojnie wrócił na scenę Słowackiego – występował w nim do 1951 roku. Następne dwa lata pracował w Teatrze Powszechnym w Łodzi. W 1953 roku został aktorem stołecznego Teatru Narodowego w którym – z przerwą na pracę Teatrze Współczesnym (1957-63) u Erwina Axera – spędził resztę swego artystycznego życia.
„Był jednym z ważnych aktorów Kazimierza Dejmka, w czasach, gdy ten kierował Teatrem Narodowym” – przypomniał Mościcki. Występował w dejmkowskich inscenizacjach staropolskich. Zagrał Szewca i Kleofasa w „Historyi o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim” Mikołaja z Wilkowiecka (1962) i Jakuba w „Żywocie Józefa” Mikołaja Reja. Był też Guślarzem w historycznych „Dziadach” (1967).
W 1956 r. zagrał tytułową rolę w „Człowieku na torze” w reż. Andrzeja Munka, według scenariusza Jerzego Stefana Stawińskiego, grając kolejowego maszynistę – rzetelnego fachowca, postępującego zgodnie przedwojennym etosem tej służby. Takie postacie były wówczas publicznie raczej wyszydzane i wykpiwane – Opaliński swoją kreacją sprawił, że widzowie zatęsknili za utraconym światem czytelnych reguł i niezmiennych zasad.
Dużą popularność aktorowi dały występy na największej polskiej scenie – w Teatrze Telewizji. Kreacje stworzył m.in. w „Zegarku” (1961) Jerzego Szaniawskiego w reż. Jerzego Antczaka, „Chłopcach” (1966) Stanisława Grochowiaka wyreżyserowanych przez Tadeusza Jaworskiego i „Drewnianym talerzu” (1967) Edmunda Morrisa zrealizowanym przez Jana Bratkowskiego.
„Film, telewizję i radio potrafił Opaliński opanować i włączyć do swojego warsztatu, zachowując jednak indywidualne cechy i własny styl, którego podstawą są całe lata pracy, bogactwo jego duszy, jego głęboka refleksyjność i spokojny, harmonijny rytm wrastania w zawód aktora” – napisał Tadeusz Łomnicki.
„Aktorstwo Opalińskiego to stała kontynuacja własnego wątku, w którym pobrzmiewa zawsze ciepło i urok ludzkiej indywidualności, zaś stylem jest tu prostota, oszczędność, dyskrecja i umiar. Jest to aktorstwo skromne, pełne wyciszeń, pauz i poezji, pełne cech naturalnych aktora: głosu, ruchu, sylwetki” - ocenił. „A zarazem jest to głębokie wejrzenie mądrego artysty w samo wnętrze tworzonej postaci. Opaliński niezwykle wymownie, choć delikatnie, potrafi ukazywać wewnętrzne ciepło swych bohaterów oraz ich wzruszenia, które tak często udzielają się i nam – widzom” – podsumował Łomnicki.
Kazimierz Opaliński zmarł 6 czerwca 1979 roku. Miał 89 lat. Jest pochowany na Starych Powązkach w Warszawie. (PAP)
autor: Paweł Tomczyk
pat/ aszw/