Ważne, by młodzi artyści zgłębiali temat powstania i przekazywali go dalej – powiedział w rozmowie z PAP basista grupy Voo Voo Karim Martusewicz. Nowy krążek zespołu pt. "Placówka ‘44" poświęcony jest powstaniu warszawskiemu.
Na "Placówkę '44" składa się 12 utworów o tematyce powstańczej. Członkowie zespołu zaaranżowali muzycznie wiersze, nadesłane w sierpniu 1944 r. na konkurs ogłoszony przez Armię Krajową. Wpłynęło w sumie kilkadziesiąt prac, które zostały wydane w podziemnym wydawnictwie. Nagrodami była broń - pistolet maszynowy Steyr, pistolet ręczny Mauser oraz pięć granatów.
Temat powstania warszawskiego jest szczególnie ważny dla basisty Voo Voo Karima Martusewicza. "Jestem synem powstańca. Także wnukiem - dziadek ze strony mamy był w powstaniu, wujkowie również" – powiedział muzyk w rozmowie z PAP.
Jak podkreślił, z tematem powstania związany jest od dzieciństwa. "Tata nam trochę opowiadał o powstaniu, mimo że był człowiekiem małomównym. Od dziecka miałem kontakt z innymi powstańcami, razem spędzaliśmy wakacje - to była prężna grupa żeglarzy. Przed powstaniem też wszyscy oni przechodzili szkolenia w Wiśle. Dużo nam - mnie i bratu - opowiadali. Dla nas to były opowieści przy ogniskach; jakbyśmy oglądali +Stawkę większą niż życie+ czy +Czterech pancernych+" – wspominał muzyk.
"Jestem synem powstańca. Także wnukiem - dziadek ze strony mamy był w powstaniu, wujkowie również" – powiedział muzyk w rozmowie z PAP.
"Na podstawie losów mojego ojca i jego przyjaciół-zwiadowców powstała książka, którą chłonąłem. Jak się potem dowiedziałem, że to nie fikcja, tylko całkowita prawda, włosy mi się na głowie zjeżyły" – dodał.
Mimo silnej obecności historii w rodzinie Martusewicz nie zgadza się z niektórymi elementami współczesnego opowiadania o powstaniu i jego mitami. "Mój ojciec był zaproszony na rekonstrukcję, gdzie małe dzieci biegały w hełmach i strzelały do siebie. Wyszedł wkurzony; powiedział, że to wszystko nieprawda. Dzieci były w powstaniu, owszem - mój ojciec miał 12 lat - ale miały określone funkcje. Nikt im nie dawał karabinów" – argumentował.
Basista Voo Voo przypomniał, że jego ojciec był zwiadowcą, wyszkolonym w łączności i pomaganiu sanitariuszom, a także, że tylko dzieci przedostawały się z odciętej Warszawy do wojsk w Puszczy Kampinoskiej.
"To był profesjonalny wywiad - rozróżniali modele czołgów, znali poszczególnych oficerów. Zbierali informacje, niby się bawiąc, grając w piłkę, które potem przekazywane były do Londynu. To, że któremuś wpadł do ręki pistolet, było pewnie nieuniknione" – powiedział.
Teksty piosenek na "Placówce ‘44" napisane zostały przez samych powstańców, w sierpniu 1944 r. "Wiersze są różnej jakości, natomiast ich autorzy pisali prawdę: co przeżywają, co czują, co widzą, czego się boją" – ocenił Martusewicz.
"Wielu kolegów taty odpowiadało na pytanie +czy powstanie było konieczne?+. Mówili: przez 5 lat byliśmy upokarzani, nasze rodziny mordowane na naszych oczach; nie mieliśmy wyjścia. W dodatku pod koniec lipca przyszedł rozkaz, że mamy stanąć po stronie Niemiec, bronić się przed Sowietami. Za odmowę była kara śmierci" – przypomniał Martusewicz.
Do nagrania zespół zaprosił młodych artystów: Tomka Makowieckiego, Organka, Justynę Święs (The Dumplings), Barbarę Derlak (Chłopcy Kontra Basia) i Barbarę Wrońską (Pustki).
Idea Muzeum Powstania Warszawskiego, jak przekonywał Martusewicz, polega na "zdobywaniu" ludzi młodych; przekonywaniu młodych artystów, "żeby zgłębili temat powstania i przekazali go dalej".
Jak podkreślił, istotne jest, by młodzież zrozumiała, że powstanie "to nie był durny wymysł kilku ludzi u sterów". "To była tragiczna konieczność. Powstańcy nie byli głupkami, którzy rzucili się z szabelkami na czołgi" – dodał.
"Wielu kolegów taty odpowiadało na pytanie +czy powstanie było konieczne?+. Mówili: przez 5 lat byliśmy upokarzani, nasze rodziny mordowane na naszych oczach; nie mieliśmy wyjścia. W dodatku pod koniec lipca przyszedł rozkaz, że mamy stanąć po stronie Niemiec, bronić się przed Sowietami. Za odmowę była kara śmierci" – przypomniał Martusewicz.
"Wielu z kolegów mojego taty nie poszło do powstania, bo rodzice zamykali ich w mieszkaniach. Mój ojciec mieszkał na Bielanach, babcia w Śródmieściu nie mogła upilnować chłopaka" – dodał. (PAP)
pj/ agz/