Był to wybitny reżyser, a do tego wspaniały, mądry, ciepły, szlachetny człowiek. Wielka szkoda, bo śmierć zabrała go w trakcie pisania książki pt. "Mój jazz" i nie ukończy jej już - powiedział PAP krytyk i filmoznawca Andrzej Bukowiecki.
"Trudno poskładać dzisiaj słowa, przede wszystkim z tego względu na to, że aż się nie chce powiedzieć, iż Janusz Majewski był. Był artystą, reżyserem, ale nade wszystko to był cudowny człowiek, uroczy, sympatyczny, ogromnie przyjazny" - ocenił Andrzej Bukowiecki.
"Może zacznę od osobistego wspomnienia. Często w wywiadach z innymi filmowcami, w publikowanych artykułach jego nazwisko przewijało się we wspomnieniach i wypowiedziach osób, które miały przyjemność z nim pracować. Bo tutaj, o czymś innym, jak o przyjemności lub zaszczycie nie mogło być mowy" - powiedział. "Jak tylko docieraliśmy do postaci Janusza Majewskiego - to u wszystkich rozmówców pojawiał się uśmiech, a w oczach łzy serdecznego, ciepłego wzruszenia. I wszyscy mówili: +z panem Januszem na koniec świata+, +dla pana Janusza wstanę o każdej porze dnia i nocy+. To był tego typu człowiek i sam tego doświadczyłem, ilekroć ja potrzebowałem od niego jakiejś wypowiedzi lub komentarza" - wyjaśnił krytyk filmowy.
Andrzej Bukowiecki zwrócił uwagę, że Majewski "należał do tej grupy polskich reżyserów +starszej daty+". "Tych ludzi wielkiej kultury, olbrzymiego taktu, poczucia humoru, który nigdy absolutnie nie odmawiał pomocy i współpracy" - podkreślił.
"Był naprawdę wybitnym reżyserem. Zresztą przed tym także trochę scenografem, bo studiował architekturę na Politechnice Krakowskiej, przed ukończeniem łódzkiej Filmówki" - mówił. "Jednak przede wszystkim przypomnę, że to był twórca, który od początku - co zresztą podkreślał w znakomitym +Ostatnim klapsie. Pamiętniku moich filmów+ z 2006 r. - nie interesował się polityką, historią, naszymi wewnętrznymi konfliktami i problemami" - zaznaczył filmoznawca.
"Kwestie wojny czy pokoju - to go mniej zajmowało. On chciał robić takie kino amerykańskie w najlepszym znaczeniu tego słowa. Powoływał się na słynnego reżysera +Pół żartem, pół serio+ Billy'ego Wildera i mówił: +ja chcę robić takie filmy, że mam wszystko dograne, doprecyzowane na planie, a potem przychodzę i tym ostatnim posunięciem pędzla sprawiam, że scena jest piękna, że jest dobra" - wyjaśnił Bukowiecki. Krytyk dodał, że Majewski "był bardzo tradycyjny w doborze obsady".
Filmoznawca podkreślił, że "był znakomitym artystą, gdy zbadać jego warsztat i rzemiosło". "Był jednym ze współtwórców tzw. +polskiego retro+. +Zaklęte rewiry+ - polsko-czechosłowacka koprodukcja według powieści Henryka Worcella - to był jego najlepszy film z 1975 r., jeden z najlepiej zrealizowanych w ogóle w Polsce, w Europie. +Sprawa Gorgonowej+ z 1977 r., +Lekcja martwego języka+ z 1979 r. - to były wszystko filmy zatopione w przeszłości, gdzieś w początkach XX wieku lub latach międzywojennych, które potrafił odtwarzać w niezwykły sposób, współpracując ze znakomitymi autorami zdjęć filmowych" - ocenił Bukowiecki.
Zwrócił uwagę, że "bardzo ważna była też jego wiedza, która najlepiej dała o sobie znać w późnym okresie twórczości Majewskiego". "Pamiętam z nim taką rozmowę, kiedy miał już 75 lat - prawie 20 lat temu - gdy powiedział: +nie, panie Andrzeju, ja już chyba nic nie zrobię. A przecież trzeba przypomnieć, że był fantastycznym wykładowcą łódzkiej Filmówki, teraz jeszcze rektorem Warszawskiej Szkoły Filmowej, więc miał zajęcia dydaktyczne właściwie do końca życia" - powiedział krytyk.
"Tak się jednak stało, że w tym późnym okresie życia zdecydował się wróci do reżyserii filmów fabularnych. Nakręcił kilka bardzo ciekawych dzieł, jak +Moja mała matura 1947+, czyli film właściwie w dużej mierze autobiograficzny, a także +Ekscentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy+ - świetny film o jego wielkiej miłości, o jazzie" - przypomniał. "Ten jazz był naprawdę jego wielka miłością i poświęcił mu wcześniej kilka filmów dokumentalnych, w tym przedostatnie dzieło dokumentalne, czyli +Jazz Outsider+ z 2022 r. o seniorach polskiego jazzu. Był wielkim admiratorem tej muzyki i prawdziwym kronikarzem jazu" - ocenił Bukowiecki.
"Trudno by było wymienić w jednej, krótkiej wypowiedzi wszystkie jego dokonania i zasługi. Warto jednak wspomnieć, że dobrze zadebiutował w fabule czarną komedią +Sublokator+ z 1966 r. To była bardzo dobra rzecz pełnometrażowa. Potem był kryminał +Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię+ z 1969 r." - mówił. "Janusz Majewski właściwie nie miał w swojej karierze żadnej pomyłki artystycznej, filmu zupełnie nieudanego" - ocenił filmoznawca.
Andrzej Bukowiecki podkreślił, że "był to wybitny reżyser, a do tego wspaniały, mądry, ciepły, szlachetny człowiek". "Wielka szkoda, bo śmierć zabrała go w trakcie pisania książki pt. +Mój jazz+ i nie ukończy jej już. Był też po zdjęciach do ostatniego filmu dokumentalnego - tym razem o tematyce sportowej" - wyjaśnił krytyk filmowy.
"No cóż, tak to już po prostu jest: artysty nie ma, ale jego filmy, ciepła i serdeczna pamięć o nim całego środowiska filmowego zostanie z nami na zawsze" - powiedział Andrzej Bukowiecki.(PAP)
autor: Grzegorz Janikowski
gj/ dki/