Prawie każdy z obecnych wigilijnych zwyczajów ma swoje korzenie w tradycji sprzed wieków. W regionie świętokrzyskim 24 grudnia był dniem magicznym, w którym można było zapewnić sobie powodzenie na nadchodzący rok – twierdzą etnografowie z Muzeum Wsi Kieleckiej.
W wigilijny poranek w gospodarstwie wykonywano tylko te prace, które były konieczne. Wszystkie potrawy musiały być przygotowane wcześniej, gospodyni nie mogła brać do ręki igły czy wrzeciona ani wylewać wody.
„To zwyczaje zachowane jeszcze z czasów pogańskich. Wigilia jest dniem przesilenia zimowego. Wierzono, że mogą spędzać go na ziemi dusze zmarłych bliskich, które ostre narzędzia i woda mogły odstraszyć. Później z tego wierzenia narodził się zwyczaj pozostawiania pustego nakrycia na stole, które w naszym regionie było początkowo miejscem dla wędrowca" - wyjaśniła PAP etnografka z Muzeum Wsi Kieleckiej, Teresa Kurzyk.
Wystrój świąteczny uzupełniały snopy słomy ustawione w kątach izby i siano rozsypane na podłogach. Symbolizowało ono stajenkę, w której narodził się Chrystus i całkiem przyziemnie pozwalało na niezamiatanie podłóg przez cały okres świąteczny. Do dziś zachował się zwyczaj wigilijnego wróżenia ze źdźbeł siana ukrytego pod obrusem.
W Wigilię rano obowiązkiem gospodarza mającego sad było uderzenie w każde z drzew siekierą, co miało być przypomnieniem, co się z nimi stanie, jeśli nie będą dobrze owocowały w nadchodzącym roku. Cały dzień poszczono w oczekiwaniu na wieczerzę wigilijną, podczas której na każdym stole musiał być kompot z suszu oraz wybrane produkty: warzywa strączkowe dające siłę, orzechy symbolizujące życie ukryte w skorupie, mak zapewniający wszelkie dobro i miód, który dawał mądrość i pracowitość. W bogatych domach dbano, by na stole pojawiało się 12 potraw, choć nie była to reguła.
„Na stole pojawiały się też ryby, które po okresie postu były jedynym mięsem, jakim można było wzbogacić wigilijną wieczerzę. Siadano do niej z pierwszą gwiazdą i od XVIII wieku łamano się opłatkiem, który też miał szczególne znaczenie” - opowiadała Teresa Kurzyk.
Kawałki opłatka włożone w zboże przeznaczone pod zasiew miały zapewnić dobre plony. Opłatek dostawały też zwierzęta, by przez cały rok były zdrowe. W dawnej Polsce dzieci czekały na radośniki, czyli opłatki maczane w miodzie. Światy - opłatkowe ozdoby w kształcie kuli - musiały znaleźć się też na bogato zdobionych podłaźnikach, z jodły podwieszonej u powały głównej izby w domu.
Wystrój świąteczny uzupełniały snopy słomy ustawione w kątach izby i siano rozsypane na podłogach. Symbolizowało ono stajenkę, w której narodził się Chrystus i całkiem przyziemnie pozwalało na niezamiatanie podłóg przez cały okres świąteczny. Do dziś zachował się zwyczaj wigilijnego wróżenia ze źdźbeł siana ukrytego pod obrusem.
„Starym zwyczajem jest też wigilijne kolędowanie w oczekiwaniu na pasterkę, która była obowiązkowa. Już po mszy, nawet nocą, można już było biesiadować i odwiedzać rodzinę. W tym czasie zawierano śluby, urządzano zrękowiny. Dlatego okres świąteczno-karnawałowy był nazywany godami. Zresztą dużą rolę w kwestii zawierania małżeństw odgrywał zwyczaj kolędowania, który zaczynał się w Boże Narodzenie” - podkreśliła Kurzyk.
Kolędnicy mogli odwiedzić dom młodej dziewczyny, sprawdzić, czy w obejściu jest czysto, a po szczodrakach, czyli specjalnych bułeczkach rozdawanych przebierańcom, ocenić, czy potrafi ona gotować. Samo przejście młodego mężczyzny pod podłaźnikiem było poważną deklaracją oświadczyn. Odwiedziny kolędników były także dobrą wróżbą dla domu - im więcej przyszło ich do obejścia, tym lepiej świadczyło to o gospodarzach.
„W świętokrzyskim obowiązkowo musiał być turoń. Od drugiego dnia świąt kolędowano z gwiazdami i szopkami, a od święta Trzech Króli dołączał do kolędników orszak mędrców. W każdej wsi była grupa kolędników, która obchodziła także okoliczne miejscowości. Zwykle przedstawienia łączyły przekazy biblijne z miejscowymi plotkami i najważniejszymi wydarzeniami” - dodała etnografka z Muzeum Wsi Kieleckiej.
Kolędnicy, nazywani mięsopustnikami, chodzili ponownie po domach pod koniec karnawału. Tuż przed Środą Popielcową w ich strojach pojawiały się słomiane pasy, zapowiadające okres unikania mięsa i koniec bożonarodzeniowego świętowania.(PAP)
and/ hes/