Rodzina Pierre'a Matisse'a, najmłodszego z synów artysty Henri Matisse'a, wygrała proces wytoczony paryskiemu marszandowi w sprawie dwóch dzieł sławnego francuskiego malarza. Sąd nakazał ich zwrot jego potomkom.
O wyroku sądu apelacyjnego w Wersalu dotyczącym wycofanych w 2008 roku z domu aukcyjnego Sotheby's w Nowym Jorku dwóch wycinanek Matisse'a, wycenionych wtedy na 4,5 mln USD, pisze w piątek gazeta "The Art Newspaper".
Wydane w czwartek orzeczenie sądu jest ciosem dla francuskiego eksperta i marszanda Jerome'a Le Blay. Sąd uznał, że jego firma Cote Art nie działała w "dobrej wierze", zgłaszając roszczenia do własności obu dzieł. Według orzeczenia firma Rozven z siedzibą w Hongkongu, która wstawiła dzieła Matisse'a na aukcję, działała jako "przykrywka" dla Le Blaya i jego prób ukrycia pochodzenia wycinanek.
Według rodziny wycinanki pochodziły z magazynu dzieł Matisse'a i innych malarzy znajdującego się w pobliżu Paryża w pomieszczeniu wynajmowanym od spółki Lefebvre-Foinet zajmującej się materiałami dla artystów. Przechowywane tam dzieła przywłaszczyła sobie spadkobierczyni majątku jednego z współwłaścicieli tej spółki, Josette Lefebvre.
Chociaż zdaniem sądu nie ma dowodu, by Le Blay o tym wiedział, jednak "z pewnością martwił się, jak zareagować na roszczenia spadkobierców Matisse'a", i próbował ukryć prowadzące do niego ślady. W domu aukcyjnym zastrzegł sobie dyskrecję, ukrywając się pod szyldem zagranicznej spółki, a nawet starał się o potwierdzenie autentyczności dzieł od obecnie już nieżyjącej Josette Lefebvre, kiedy już cierpiała na utratę władz umysłowych.
Prawnuk artysty Georges powiedział "The Art Newspaper", że jest "bardzo zadowolony z wyroku", który jego rodzinie otwiera drogę do odzyskania kilkuset dzieł. Setki już odzyskano od dzieci Josette Lefebvre i jej partnera Jeana Robinot.
Le Blay, który może jeszcze się odwołać do Sadu Najwyższego, odmówił komentarza. Twierdzi, że potrzebuje czasu na przeanalizowanie werdyktu.
Starzejący się Henri Matisse po rozwodzie z żoną zaczął uprawiać swoistą "rzeźbę w kolorze" - z gładkiego papieru robił ogromne kolorowe wycinanki, przypinane do ścian. Od 1941 roku przykuty do fotela i łóżka, chory na raka, nadal jeszcze mógł posługiwać się nożyczkami i ponad 10 lat tworzył olśniewające dzieła o wyrafinowanej prostocie i niezwykłym wdzięku. (PAP)
klm/ mc/