Naznaczenie wojną stało się jedną z najbardziej charakterystycznych cech polskiej sztuki współczesnej – pisała krytyk Anda Rottenberg w kompendium „Sztuka w Polsce 1945-2005”. Opinię tę można odnieść do tematu Holokaustu, podejmowanego przez kolejne pokolenia polskich artystów.
W muzeach jest wiele rysunków, obrazów, szkiców, które tworzone były jeszcze w gettach i obozach. Większość tych prac ma głównie wartość dokumentacyjną. Za każdym z nich stoi jakaś ludzka historia. "Trzeba pamiętać, że prace te powstawały zwykle pod wpływem chwili, emocji, pod presją czasu, wykonywane przy pomocy niewystarczających środków, przemycanymi ołówkami, czy farbami. Ponadto artyści ci nie mieli żadnego ikonograficznego wzorca, który pomagałby im zmierzyć się z obrazami Holokaustu" - mówi PAP kierownik działu sztuki Żydowskiego Instytutu Historycznego Teresa Śmiechowska.
Tuż po wojnie głośno zadawano pytanie, czy po Auschwitz możliwe są jeszcze literatura, poezja, sztuka. Samo podejmowanie próby ujęcia Holokaustu w kategoriach artystycznych wydawać się mogło rodzajem świętokradztwa.
Odnosząc się do tego sporu prof. Paweł Śpiewak pisał: "Wiemy czy czujemy, że są takie wydarzenia, takie doświadczenia, do których ze względu na ich przerażający charakter nie możemy się zanadto zbliżyć. Otoczone są czymś, co nazwać można świętym strachem, czy raczej grozą. Każda próba ucieczki od tego zakazu pachnie w religii bałwochwalstwem, a w wypadku sztuki […] – kiczem, kłamstwem, fałszem, grafomanią. Obrazy Zagłady, niezależnie od talentu artystów, niezależnie od ich doświadczeń, niezależnie od oceny krytyków i odbiorców, skazane są na niepowodzenie nie dlatego, że okazują się złe, ale dlatego, że wykraczają poza podstawowe tabu śmierci” (esej „Przedstawienie nieprzedstawialnego").
Tuż po wojnie głośno zadawano pytanie, czy po Auschwitz możliwe są jeszcze literatura, poezja, sztuka. Samo podejmowanie próby ujęcia Holokaustu w kategoriach artystycznych wydawać się mogło rodzajem świętokradztwa.
Do najwcześniejszych powojennych prób zmierzenia się z tą tematyką należą serie rysunków Władysława Strzemińskiego, wśród nich cykl kolaży „Moim przyjaciołom Żydom” z 1945 r. Rysunki tuszem na białym, szarym lub beżowym papierze połączone są z naklejonymi fotografiami z getta, obozów. Jak wskazują krytycy artyście chodziło o uniknięcie próby estetyzacji, która nadawałaby danemu przedstawieniu sens, czyniła niezrozumiałe zrozumiałym, a tym samym zakłamywała pierwotną prawdę o całkowitym braku sensu cierpienia i śmierci ofiar Holokaustu.
To samo można zapewne powiedzieć o wymienianych przez historyków sztuki w kontekście tematu Holokaustu dziełach artystów – ocalonych, jak Jonasz Stern, Józef Szajna, Erna Rosenstein czy Alina Szapocznikow.
Obrazy, rzeźby, projekty scenograficzne i instalacje artystów, którzy przeżyli Holokaust lub byli jego świadkami, utrzymane są w pewnej poetyce oddającej koszmar Zagłady – wiele z nich wypełniają wizerunki zabitych, zrzucanych w stosy zwłok, kości, czaszek, wisielców, nagich, okaleczonych ciał, rozpadającej się materii.
Kiedy jednak zaczynają działać artyści urodzeni już po wojnie, dokonuje się pewna zasadnicza zmiana, o której Anda Rottenberg w wywiadzie dla PAP mówi: „Dochodzi do głosu drugie pokolenie artystów, którzy nie odwołują się do swego doświadczenia, tylko do wiedzy wyniesionej z książek i innych przekazów. To jest pokolenie, które wchodzi już na piętro uogólnienia. Zaczyna się próba szukania takiej formy, która przezwycięży dosłowność, bo tylko wtedy można jeszcze kogoś poruszyć”.
Ci autorzy do tematu Zagłady odnoszą się poszukując metafor i oszczędnych obrazów, dalekich od dosłowności, pozostawiających odbiorców jedynie z pewnymi sugestiami. Przykładem mogą być instalacje i prace wideo Mirosława Bałki – artysty, przez którego twórczość temat Zagłady przewija się od lat.
W składającym się z trzech króciutkich filmów wideo cyklu „Winterreise” z 2003 r. artysta przedstawił zimowy, przyprószony śniegiem krajobraz Birkenau: zamarznięty staw, do którego wsypywano prochy ofiar, i podchodzące do ogrodzenia z drutu kolczastego sarny. Miejsce naznaczone Zagładą jawi się jako przestrzeń urzekającego pejzażu, niewzruszonej przyrody, wyciszenia. Efekt artystyczny zostaje osiągnięty przez zderzenie tego obrazu ze świadomością tragedii, która rozegrała się w tym miejscu.
Inna praca wideo Bałki zatytułowana „B” przedstawia sfilmowaną od strony obozu literę „B” z umieszczonego na bramie wjazdowej do Auschwitz napisu: „Arbeit macht frei”. Jej górny brzuszek jest większy niż dolny – autor napisu celowo dokonał tego odwrócenia, stawiając w ten sposób opór rzeczywistości obozu. Pada śnieg. W tle słychać beztroski śmiech uczestników młodzieżowej wycieczki z Niemiec, która właśnie wchodzi przez bramę.
Inny przykład poszukiwania oszczędnego wyrazu to cykl „Miejsca nieparzyste (2003-2004)" Elżbiety Janickiej. Tytuł nawiązuje do tekstu z pieczątki wbijanej do indeksów studentom pochodzenia żydowskiego w okresie obowiązywania przed wojną na polskich uczelniach getta ławkowego: „miejsce w ławkach nieparzystych”. Na pracę Janickiej składa się sześć fotografii – pustych, białych kwadratów o wymiarach 127 x 127 cm, ujętych w czarne obramowanie z napisami AGFA oraz innymi numerycznymi informacjami producenta kliszy. Każda z nich ma podpis zawierający nazwę jednego z obozów zagłady w Majdanku, Bełżcu, Sobiborze, Treblince, Kulmhof am Ner i Brzezince. Obok nazwy podane są liczby ich ofiar. Od artystki wiemy, że są to fotografie powietrza znad poszczególnych obozów. Przedstawiona na nich pustka wydaje się najwłaściwszym wyrazem doświadczenia Zagłady.
Tematem innych prac jest nie tyle sama Zagłada, ile pamięć o niej. Artyści dokonują krytycznego namysłu nad sposobami przedstawiania tematu Holokaustu, odsłaniają mechanizmy jego banalizacji, czy tzw. zjawisko Holocaust Industry. Reprezentatywne dla tego nurtu są np. głośne i szokujące, spotykające się często z niezrozumieniem prace, takie jak „Lego. Obóz koncentracyjny” czy „Mieszkańcy” Zbigniewa Libery.
Pierwsza z nich to wykonany z oryginalnych klocków Lego zestaw, pozwalający złożyć otoczony drutem kolczastym obszar obozu z barakami, figurkami SS-manów i więźniów. W interpretacjach krytyków sztuki pojawia się myśl, że zabawa klockami, ludzikami Lego, z którymi można zrobić wszystko, może być odczytana jako metafora Holokaustu, który sprowadzał człowieka do funkcji przydatnego lub nieprzydatnego przedmiotu.
Tematem innych prac jest nie tyle sama Zagłada, ile pamięć o niej. Artyści dokonują krytycznego namysłu nad sposobami przedstawiania tematu Holokaustu, odsłaniają mechanizmy jego banalizacji, czy tzw. zjawisko Holocaust Industry.
Fotografia Libery zatytułowana „Mieszkańcy” przedstawia zainscenizowany obraz, będący przetworzeniem zdjęcia więźniów Auschwitz, zrobionego po tuż po wyzwoleniu obozu, jednego z najważniejszych dla ikonosfery Holokaustu. Na oryginalnej fotografii grupa więźniów w pasiakach, owiniętych kołdrami stoi za drutem kolczastym. Na zdjęciu Libery upozowane podobnie postacie są uśmiechnięte, pogodne, zamiast obozowego pasiaka jest piżama, a zamiast drutu kolczastego - sznurek opleciony bluszczem. Widziane dziesiątki razy oryginalne zdjęcie z czasem staje się „opatrzone”, oswojone, traci swoją pierwotną siłę oddziaływania, a manipulacja dokonana przez artystę zwraca naszą uwagę na ten proces i każe przypomnieć sobie, co naprawdę było na oryginalnej fotografii.
O kontrowersjach dotyczących odbioru tematu Holokaustu we współczesnej sztuce Anda Rottenberg mówi PAP: "Im mniej ludzie rozumieją, tym łatwiej się obrażają. Dzisiaj sztuka posługuje się eufemizmem, symbolem i odwołuje się do bardzo subtelnych środków. Nie dostajemy łatwych rozwiązań. To są dzieła niemal hermetyczne. Aby je zrozumieć, trzeba się wcześniej czegoś dowiedzieć, coś przeczytać. Ten rodzaj sztuki nie mówi niczego dosłownie. Ale w moim przekonaniu dlatego ma ciężar gatunkowy. Ponieważ wszystko się już zbanalizowało, nie można już dłużej krzyczeć".
Marta Juszczuk (PAP)
ls/ mjs/ agz/