Bardzo wierzę w film Jana Komasy. „Boże Ciało” ma szansę na Oscara nie tylko dlatego, że tytuł po angielsku zaczyna się na „C” - mówił kompozytor Jan A.P. Kaczmarek, laureat nagrody za muzykę do „Marzyciela”. W rozmowie z PAP opowiedział także o procesie przyznawania statuetek Amerykańskiej Akademii Filmowej.
W poniedziałek poznaliśmy tytuły filmów nominowanych do 92. Oscarów. W kategorii najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy – zastępującej obowiązującą dotychczas kategorię najlepszy film nieanglojęzyczny – nominację otrzymało "Boże Ciało" Jana Komasy. Film wg scenariusza Mateusza Pacewicza, do którego zdjęcia zrealizował Piotr Sobociński Jr., rywalizuje o statuetkę z "Krainą miodu" Ljubomira Stefanowa i Tamary Kotewskiej (Macedonia), uhonorowanymi w Cannes Nagrodą Specjalną Jury "Nędznikami" Ladja Ly (Francja) oraz "Bólem i blaskiem" Pedro Almodovara (Hiszpania), który przyniósł grającemu w nim główną rolę Antonio Banderasowi nagrodę w Cannes dla najlepszego aktora. Za najpoważniejszego konkurenta polskiej produkcji uważany jest jednak ubiegłoroczny zdobywca canneńskiej Złotej Palmy "Parasite" Bonga Joon-ho (Korea Południowa).
O czynnikach, które mogą przyczynić się do tego, że nominacja dla filmu Komasy zamieni się w statuetkę, a także o zasadach głosowania i przyznawania nagród przez Amerykańską Akademię Sztuki i Wiedzy Filmowej opowiedział PAP kompozytor Jan A.P. Kaczmarek, zdobywca Oscara za muzykę do filmu "Marzyciel" i członek Akademii. Jak podkreślił, procedura wyłaniania najlepszych produkcji jest "bardzo skomplikowana, wyrafinowana i co roku ulepszana". "Dawniej cały proces wyłaniania najlepszego filmu nieanglojęzycznego odbywał się w kinach. W pierwszej fazie głosy można było oddawać tylko w wybranych przez Akademię kinach w Los Angeles, Nowym Jorku i Londynie. Obecnie wygląda to trochę inaczej. Najpierw powołuje się Komisję Akademii ds. Nagrody dla Filmu Obcojęzycznego, której członkami mogą być przedstawiciele wszystkich branży, jeśli wyrażą taką chęć. Oni zostają podzieleni na kilka grup. Każda z tych grup ogląda filmy zgłoszone przez lokalne komisje i oddaje głosy" – wyjaśnił.
Owocem pierwszego głosowania Akademików jest ogłoszenie tzw. shortlisty. "Wtedy otwiera się nowy, bardzo ciekawy etap. W tym roku po raz pierwszy członkowie Akademii na całym świecie mogli zagłosować drogą elektroniczną. Każdy, kto uprzednio zarejestrował się i zgłosił chęć wzięcia udziału w głosowaniu, dostał specjalny klucz-kod i z dowolnego miejsca na świecie mógł podłączyć się do serwera Akademii, obejrzeć wszystkie filmy – co odnotowuje komputer – a następnie oddać głos. Skutkiem tego głosowania był wybór pięciu nominowanych filmów. Teraz przed nami ostateczne głosowanie. Otworzy się 30 stycznia i potrwa do 4 lutego" – poinformował Kaczmarek.
Po ogłoszeniu pięciu nominowanych produkcji głosy na najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy mogą oddawać wszyscy członkowie Akademii - bez konieczności uprzedniej deklaracji. "W praktyce oznacza to ogromny skok ilościowy. W trzech ostatnich latach liczba członków Akademii gwałtownie wzrosła i obecnie wynosi ok. 9 tys. osób. Na tym etapie bardziej niż profesjonalna ocena liczą się emocje. Pamiętajmy, że pięć najlepszych filmów spośród dziesięciu produkcji obecnych na shortliście wybierają zazwyczaj członkowie tej samej części Akademii, czyli np. operatorów – operatorzy, a filmy zagraniczne – komitet osób pasjonujących się kinem międzynarodowym. Po ogłoszeniu nominacji głosują wszyscy bez wcześniejszego zgłoszenia takiego zamiaru, więc jest to znacznie mniej przewidywalna konkurencja" – wyjaśnił kompozytor.
Jak dodał, ważnym momentem dla twórców jest tzw. lunch nominowanych, który w tym roku odbędzie się w poniedziałek 27 stycznia w siedzibie Akademii. "To spotkanie artystów amerykańskich i zagranicznych, których łączy jedno - nominacja do Oscara. Wspaniały czas, kiedy ludzie z różnych stron świata, reprezentujący różne dyscypliny, nominowane w różnych kategoriach, siedzą razem przy stole i rozmawiają. Gwiazdy kina demokratycznie mieszają się tu z debiutantami. Poznają się, wymieniają spostrzeżeniami, prawią sobie komplementy w stylu: +widziałem twój film, jest świetny+. Wcześniej otrzymują szczegółowe instrukcje, jak poruszać się podczas tej starannie uporządkowanej uroczystości. To jest ogromnie istotny moment. Kto go przegapi, niech żałuje" – powiedział.
Po ogłoszeniu nominacji – jak mówił kompozytor - rozpoczyna się "prawdziwa walka o głosy". "Twórcy mogą wykorzystywać wszystkie dopuszczalne w regulaminie formy promocji, np. wykupywać reklamy w prasie z napisem +nominowany do Oscara+. Filmy dystrybuowane w kinach dołączają do swoich reklam informację o nominacji. Oczywiście, ta walka o głosy różni się w zależności od tego, czy mamy do czynienia z filmami amerykańskimi czy zagranicznymi. Amerykańskie są z reguły realizowane za ogromne pieniądze, więc rywalizacja między nimi jest zaciekła. Filmy zagraniczne mają skromne budżety, mniejsze nakłady na promocję, przez co ich kampanie są bardziej uczciwe. Ale też muszą być profesjonalnie prowadzone, bo film, którego nikt nie zobaczył, nie wygra" – stwierdził.
Kaczmarek zwrócił uwagę, że Oscar jest "jedyną nagrodą, która zmienia życie twórcy" i już sama nominacja to "ogromny prestiż". "Na pewno Janek Komasa będzie otrzymywał teraz różne propozycje współpracy ze strony amerykańskich - i nie tylko – producentów. Obecność na liście produkcji ubiegających się o Oscary z jednej strony otwiera nowy, fascynujący rozdział w życiu twórców, z drugiej zaś – muszą oni zachować podwyższoną czujność i potrafić wybrać spośród tych propozycji coś dla siebie. Obserwowałem już bardzo wiele karier, które po sukcesie oscarowym kompletnie się posypały, bo artysta nie wytrzymał nerwowo i przyjął scenariusz, przekonany, że sobie poradzi. Ze słabego scenariusza nie da się zrobić dobrego filmu. W związku z tym to wszystko kończyło się rozczarowaniem. Ale Janek Komasa – mimo młodego wieku – jest bardzo dojrzałym twórcą. Ma wokół siebie grono przyjaciół, którzy doradzą mu, jak odnaleźć się w nowej sytuacji" – podkreślił.
W ocenie kompozytora "Boże Ciało" ma szansę na Oscara. "Film miał dobrą, starannie poprowadzoną kampanię. Zyskał u Akademików wyższe noty niż u tzw. ekspertów, spośród których wielu lokowało go w drugiej dziesiątce. Ja od początku byłem przekonany, że zdobędzie nominację. Wciąż bardzo w niego wierzę. Uważam, że ci, którzy go zobaczą, zagłosują na niego. +Parasite+, wyreżyserowany przez znanego i szanowanego w kręgu filmowców Bonga Joon-ho, jest już dystrybuowany w amerykańskich kinach. Osiąga dobre wyniki, więc na starcie ma przewagę. Natomiast +Corpus Christi+ dzięki nominacji na pewno stanie się przedmiotem uwagi większej liczby członków Akademii. Bardzo ważne jest też to, że tytuł zaczyna się na literę +C+. Pojawił się na liście nominowanych jako pierwszy. Nazwa, którą słyszymy na początku, lepiej zapisuje się w pamięci i łatwiej o konkluzję, że trzeba ten film zobaczyć” – zwrócił uwagę.
Dodał, że "Boże Ciało" to obraz, który "trafia jednocześnie do serca i rozumu". "To jest bardzo istotne, bo film, który trafia tylko do rozumu - jest intelektualny albo eksperymentalny - nie ma żadnych szans. Musi trafić do serc. Mimo tego że +Corpus Christi+ jest bardzo polskim filmem, osadzonym w naszych realiach, ma bardzo uniwersalną, ważną treść. Pamiętajmy, że Ameryka jest bardzo religijna. Fałszywych pastorów było tam wielu, więc tę historię Amerykanie bez problemu mogą sobie wyobrazić" – stwierdził laureat Oscara za muzykę do "Marzyciela".
Z obserwacji Kaczmarka wynika także, że zainteresowanie Amerykanów polskim kinem jest coraz większe. "Na festiwalu Transatlantyk, który prowadzę, mieliśmy wielu gości ze Stanów Zjednoczonych, w tym także członków Akademii. To są ludzie z reguły bardzo aktywni. Reagują żywo, lubią dzielić się odczuciami. Wykazują duże zainteresowanie Polską i naszą kinematografią. Cieszę się, że tak spontanicznie stworzyła nam się baza życzliwości wokół filmu polskiego" – zaznaczył.
Laureaci 92. Oscarów zostaną ogłoszeni 9 lutego w Los Angeles. (PAP)
autorka: Daria Porycka
dap/ wj/