Pamiętam go jako człowieka ogromnej pokory, wielkiego mistrza sztuki filmowej - powiedział PAP aktor i reżyser Jerzy Zelnik, wspominając zmarłego operatora filmowego Jerzego Wójcika. "To strasznie smutna wiadomość. Odchodzi cała moja grupa przyjaciół - wcześniej Witek Sobociński, teraz Jurek Wójcik" - powiedział.
Wspominając czas wspólnej pracy przy filmie "Faraon" z 1965 r., który wyreżyserował Jerzy Kawalerowicz, aktor podkreślił, że Jerzy Wójcik był dla niego wielkim mistrzem sztuki filmowej. "Pamiętam go jako człowieka ogromnej pokory" - mówił Zelnik, wspominając, że Wójcik był bardzo skupiony na swojej pracy.
"Był człowiekiem wyciszonym przy jednocześnie swojej ogromnej kulturze artystycznej. Niewątpliwie był jednym z najlepszych operatorów filmowych w Polsce" - ocenił Zelnik. Wspomniał też, że na planie filmu "Faraon" szwenkierem, czyli najbliższym współpracownikiem Wójcika, był Witold Sobociński - również jeden z najlepszych polskich operatorów filmowych, który zmarł w ubiegłym roku.
"Kiedyś Jack Nicholson zażartował, że jak nazwisko operatora nie kończy się na -ski to oznacza to, że nie należy on do elity tego zawodu" - dodał Zelnik, zaznaczając, że żart amerykańskiego aktora dotyczy również Wójcika i jego dorobku artystycznego.
Podsumowując Zelnik zaznaczył, że poza filmem "Faraon" nie miał zawodowego kontaktu z Wójcikiem, ale znał go osobiście. "Bardzo mi smutno. Miałem nadzieję, że w drugiej części naszego życia zdążymy się zaprzyjaźnić, mając takie piękne wspólne wspomnienia. To się nie udało, ale kiedyś się spotkamy" - dodał.
Jerzy Wójcik - operator filmowy, współtwórca polskiej szkoły filmowej, autor zdjęć do najsłynniejszych polskich filmów lat 50. i 60. - zmarł 3 kwietnia w Warszawie. Miał 88 lat.(PAP)
nno/mabo