W związku z narastającą agresją wobec dziennikarzy mediów publicznych zwracamy się do wszystkich uczestników życia publicznego, a zwłaszcza do mediów, aby nie podsycać złych emocji; w przestrzeni publicznej jest miejsce dla sporu, ale nie ma zgody na agresję i przemoc - podała w oświadczeniu KRRiT.
"W związku z gwałtownie narastającą falą agresji werbalnej i fizycznej skierowanej przeciwko dziennikarzom, głównie mediów publicznych, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie może pozostać obojętna. Próby zastraszania, przemoc werbalna, wulgarny język, groźby - wszystko to przekracza granice demokratycznego dyskursu" - napisano w czwartkowym oświadczeniu KRRiT.
Rada podkreśla, że przemoc wobec dziennikarzy i polityków, której "zatrważającą eskalację obserwujemy zwłaszcza w ostatnim roku, zebrała już w niedalekiej przeszłości krwawe żniwo".
"Zwracamy się do wszystkich uczestników życia publicznego, a zwłaszcza do mediów, aby nie podsycać złych emocji, zanim wydarzy się coś złego. W przestrzeni publicznej jest miejsce dla sporu, ale nie ma zgody na agresję i przemoc" - czytamy w oświadczeniu.
"Prosimy o refleksję nad brutalizacją życia publicznego i powstrzymywanie mowy nienawiści. Niech czas Świąt Bożego Narodzenia sprzyja uspokojeniu, zastanowieniu, życzliwości. Niech wzrasta w nas świadomość, że wszyscy żyjemy w domu, któremu na imię Polska" - zaapelowała KRRiT.
Wcześniej w czwartek podobne oświadczenie wydała Rada Mediów Narodowych, która stwierdziła, że w ostatnich tygodniach doszło do kilku szczególnie chuligańskich ataków na pracowników Telewizji Polskiej, które jednak "nie spotkały się z potępieniem przez kierownictwa partii opozycyjnych".
"Apelujemy do uczestników życia publicznego w Polsce o stanowczy protest przeciw atakom wobec dziennikarzy. Wolność słowa i niezależność dziennikarska muszą być respektowane" - napisała w oświadczeniu RMN.
W ubiegły piątek przed Sejmem doszło do przepychanek i ostrej wymiany zdań między ekipą TVP a protestującymi w tym miejscu Obywatelami RP. Wydarzenie zarejestrowała kamera. Od jednego z protestujących pracownicy TVP usłyszeli m.in. wulgaryzmy i groźby, w tym: "bo Ci łapy połamiemy". Dziennikarka TVP tłumaczyła, że zajmuje się pracą i apelowała o wzajemny szacunek. "Nikt was tu nie potrzebuje (...), kłamiecie" - usłyszała w odpowiedzi.
W poniedziałek TVP złożyła doniesienie do prokuratury w związku z piątkowym incydentem, a prezes TVP SA Jacek Kurski pisał: "Nie ma zgody na chamstwo i przemoc wobec dziennikarzy" .
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Łukasz Łapczyński poinformował w środę, że prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie kierowania 8 grudnia w Warszawie groźby bezprawnej w celu zmuszenia dziennikarzy Telewizji Polskiej S.A. do zaniechania interwencji prasowej.
Chodzi o przestępstwo opisane w art. 43 Prawa prasowego, zagrożone karą 3 lat pozbawienia wolności. "Śledztwo wszczęto po analizie treści zawiadomienia oraz załączonego na płycie CD nagrania z przebiegu zdarzenia" - dodał Łapczyński.
W uzasadnieniu zawiadomienia podano, że jeden z protestujących wobec dziennikarki "użył przemocy słownej" w celu "zaniechania przez nią interwencji prasowej". Jak czytamy, wskazany w zawiadomieniu "stosował przemoc w ten sposób, że kierował w kierunku pokrzywdzonej słowa powszechnie uważane za obelżywe, w zamiarze zmuszenia dziennikarza do określonych zachowań".
Prowadzenie śledztwa prokurator powierzył Komendzie Stołecznej Policji. (PAP)
autor: Rafał Białkowski
rbk/ par/