"Ten, który osiągnął literacką pełnię" - powiedział o zmarłym w czwartek Gabrielu Garcii Marquezie tłumacz Tomasz Pindel. Kolumbijski noblista w latach 50. odwiedził Polskę, a jedna z postaci "Stu lat samotności", Remedios, umiera w polskim Krakowie.
"Sto lat samotności" jest jedną z najczęściej tłumaczonych i czytanych książek, napisanych w języku hiszpańskim. W czasie IV Międzynarodowego Kongresu Języka Hiszpańskiego w kolumbijskiej Cartagenie w 2007 r. powieść została uznana za drugą, po "Don Kichocie", najważniejszą książkę kręgu kulturowego języka hiszpańskiego.
"Sto lat samotności" zostało po raz pierwszy opublikowane przez wydawnictwo Sudamericana w Buenos Aires w 1967 r. w nakładzie 8000 egzemplarzy. Do dziś sprzedano ponad 30 mln egzemplarzy tej książki i przetłumaczono ją na 35 języków.
W Polsce "Sto lat samotności" było jedną z książek, które wywołały modę na literaturę iberoamerykańską. Szlaki przecierał Julio Cortazar, ale to Marquez sprawił, że wyrażenie „realizm magiczny” weszło do potocznej polszczyzny. Pierwsze polskie wydanie ukazało się w 1974 r. w tłumaczeniu Grażyny Grudzińskiej i Kaliny Wojciechowskiej, nakładem PIW. Wydawnictwo Muza, które od dwu dekad publikuje książki Marqueza szacuje, że "Sto lat samotności" rozeszło się w nakładzie 300 tys. egzemplarzy. Sprzedaż wszystkich książek Marqueza wydanych przez Muzę to 1 038 750 egzemplarzy - jak podał PAP dyrektor handlowy Muzy Michał Jakubiak.
"Sto lat samotności" jest jedną z najczęściej tłumaczonych i czytanych książek, napisanych w języku hiszpańskim. W czasie IV Międzynarodowego Kongresu Języka Hiszpańskiego w kolumbijskiej Cartagenie w 2007 r. powieść została uznana za drugą, po "Don Kichocie", najważniejszą książkę kręgu kulturowego języka hiszpańskiego.
"+Sto lat samotności+ to książka, która była wznawiana wielokrotnie, jest wciąż w sprzedaży w kolejnych edycjach i z pewnością bije rekordy popularności. To jedno z kilku dzieł literatury XX w., które jest zarazem doskonale rozpoznawalne, wysoce cenione przez krytykę i masowo czytane. To książka artystyczne wysmakowana i trafiająca do czytelników niezależnie od tego czego szukają, jak są przygotowani i jakie mają dotychczasowe doświadczenia lekturowe. Nie ma wątpliwości, że +Sto lat samotności+ pozostanie w kanonie światowym już na stałe i będzie czytane dla przyjemności, a nie tylko jako ważna pozycja literatury światowej" - powiedział PAP tłumacz literatury iberoamerykańskiej, laureat Nagrody Instytutu Cervantesa w Polsce, Tomasz Pindel.
Tłumacz uważa, że "Sto lat samotności" zawiera w sobie syntezę ludzkiego doświadczenia. "Ta powieść ma moc uniwersalnego mitu, ma w sobie taką pierwotną opowieściowość, stanowi taką najklarowniejszą literaturę. Nie wydaje mi się, by ktoś mógł kontynuować dzieło Marqueza. On właściwie wyczerpał i doprowadził do absolutnie genialnego szczytu konwencję literatury z realistyczno-magicznej, z drugiej - neobarokowej i po nim nikomu się nie udało tego przeskoczyć, bo chyba po prostu się nie da. Jego droga literacka na nim osiągnęła literacką pełnię" - mówił Pindel.
Wpływ Marqueza, jak zauważa tłumacz, widać u niektórych polskich pisarzy. "Przede wszystkim myślę o +Prawieku i innych czasach+ Olgi Tokarczuk, gdzie ewidentnie te tropy są obecne, zresztą mam wrażenie, że Tokarczuk się do tego jakoś tam przyznawała. Wpływ literatury latynoskiej z okresu boomu, na polską prozę, głównie u tych roczników, które kształtowały się literacko w latach 70. jest bardzo widoczny, na przykład u Stasiuka czy Jerzego Sosnowskiego. Nie jest to jednak jakoś wyjątkowe, ponieważ wpływ Marqueza, zwłaszcza jego stylistyki ze +Sto lat samotności+, jest widoczny praktyczne na całym świecie. To jeden z tych autorów, którzy odcisnęli ogromne piętno na literaturze światowej" - dodał Pindel.
Jacek Hinz, dziennikarz i dyplomata, były korespondent w Ameryce Południowej w rozmowie z PAP przypomniał, że Marquezowi często wypominało się przyjaźń z Fidelem Castro. "Zarzuca się mu zaangażowanie polityczne, a właściwie brak zaangażowania politycznego, nieprzyjmowanie pewnych faktów do wiadomości. Był zaprzyjaźniony z Fidelem Castro, co samo w sobie powinno go zastanowić, ponieważ Castro dał się poznać jako ktoś, kto z łatwością manipuluje ludźmi kultury. A jednak przyjaźnili się i Marquez często podkreślał, że dzięki tej znajomości udało mu się wyciągnąć z więzień wielu kubańskich pisarzy i publicystów" - wspomina Hinz.
Marquez nigdy nie skrywał, że ma poglądy lewicowe, a w szkicu "Plying the Words" stworzył ciepły portret kubańskiego dyktatora, opisując go jako "emanującego nieodpartym, uwodzicielskim czarem", uroczego rozmówcę i niezawodnego przyjaciela. W oczach Marqueza Castro był "jednym z największych idealistów naszych czasów". Ryszard Kapuściński, który przyjaźnił się z Marquezem, radził, żeby nie ideologizować związku Marqueza i Castro. Kapuściński uważał, że pochodzącemu z małego miasteczka Marquezowi imponowała władza.
Marquez w wieku 22 lat uczestniczył kilkakrotnie w zebraniach komunistycznej organizacji, ale nigdy do niej nie wstąpił. W wywiadzie dla „New York Timesa" z 1983 r. Marquez zapewniał, że nie jest ani nigdy nie był komunistą. W 1955 r., jako reporter bogockiego pisma "El Espectador", odbył podróż po Europie, odwiedził m.in. Czechy, NRD i Polskę. Powrócił rozczarowany, uznając, że to, co zobaczył, to nie był socjalizm dostosowany do miejscowej rzeczywistości, lecz po prostu radziecka okupacja.
Wrażenia z Polski Marquez opisał na gorąco, lecz wrócił do nich ponad ćwierć wieku później, w jednym z felietonów pisanych w 1981 r. "Gęsty, smutny, obdarty tłum przelewał się bez określonego celu ogołoconymi ulicami z szumem wzbierającej rzeki, a gdzieniegdzie widać było milczące grupki ludzi, którzy godzinami stali, wpatrując się w witryny państwowych sklepów, gdzie sprzedawano rzeczy nowe, choć wyglądały na używane, a i tak były nieosiągalne ze względu na bajońskie ceny. Mało było samochodów, a stare tramwaje kołysały się na wyludnionych ulicach" - wspominał Marquez.
"Trzy sprawy zwróciły moją uwagę. Po pierwsze: niepopularność władzy, szczególnie wśród młodzieży. Uniwersytet stanowił swego rodzaju beczkę z prochem, która może wybuchnąć pod wpływem najmniejszej wznieconej iskry, a krytyka pod adresem systemu była otwarta i nieubłagana. (...) Zwróciła też moją uwagę, choć o tym już wcześniej wiedziałem, ogromna władza polityczna i duchowa polskiego Kościoła katolickiego, podtrzymywana przez religijne uczucia Polaków. (...) Trzecia rzecz, która zwróciła moją uwagę, to antysowieckie nastawienie Polaków. Uczucie historycznie zakorzenione i najprawdopodobniej nieuleczalne" - pisał Marquez, który interesował sie też Polską w latach 80. w okresie "Solidarności". Wzmianka o Polsce znalazła się też w "Stu latach samotności", gdzie jedna z postaci - Remedios - po tragicznej historii miłosnej umiera wiele lat później w jakimś ponurym klasztorze w Krakowie.
W 1999 r. u Marqueza zdiagnozowano raka płuc. Przez 17 lat udawało mu się pokonywać chorobę i nadal tworzyć, choć miewał okresy, gdy spodziewano się już najgorszego. W 2004 roku napisał i rozesłał do przyjaciół na całym świecie swój słynny list "Testament", który do dziś krąży w sieci. Nieustannie cytowany i przywoływany, żyje własnym życiem. Najczęściej cytowana fraza brzmi: "Mów zawsze co czujesz i czyń, co myślisz". (PAP)
aszw/ akn/ pj/ mlu/ gma/