Ludzie cały czas coś mówią, a ja to wyłapuję. Jestem uważną słuchaczką – powiedziała PAP artystka, "naczelna polska hafciara" Monika Drożyńska. Dodała, że podsłuchuje ludzi w tramwaju, na przejściu dla pieszych, w radiu i telewizji oraz dokumentuje, co mówią.
W piątek zostanie otwarta indywidualna, przekrojowa wystawa twórczości artystki sztuk wizualnych, doktor sztuki oraz aktywistki Moniki Drożyńskiej "Słowo oporu". Zaprezentowane zostaną jej dzieła z ostatnich 20 lat. Monika Drożyńska jest prekursorką technik hafciarskich w sztuce współczesnej i tkaniny w przestrzeni publicznej. Interesuje ją język, który bada za pomocą haftu ręcznego na tkaninie. Mówi się o niej "naczelna polska hafciara". W tym roku została laureatką Paszportu "Polityki" w kategorii sztuki wizualne.
Współpracowała m.in. z Muzeum Polin, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Muzeum Współczesnym we Wrocławiu, Mumok w Wiedniu, Ludwig Muzeum w Budapeszcie, Bozar w Brukseli, NGBK w Berlinie. Dla Teatru Dramatycznego opracowała haftowaną identyfikację wizualną. Jej prace znajdują się m.in. w kolekcji: Bunkra Sztuki, Muzeum Narodowego w Krakowie, Muzeum Sztuki Współczesnej "Mocak" w Krakowie, Muzeum Narodowego w Kijowie, Lentos w Austrii.
W 2016 roku zaczęła haftować w pociągach, a następnie w samolotach. W sierpniu 2024 roku sąd uznał ją za winną uszkodzenia 58 pokrowców na zagłówki w pociągach PKP Intercity. Jak powiedziała, czynu dokonała "techniką haftu ręcznego na tkaninie, haftując cytaty z poezji Tuwima i Białoszewskiego". Artystka odwołała się od wyroku.
Polska Agencja Prasowa: W pani sztuce można znaleźć wiele wątków – tożsamościowych, feministycznych, codziennych, narodowościowych. Haftuje pani rzeczywistość?
Monika Drożyńska: Moje hafty są związane z tym, co się aktualnie dzieje na świecie. Bardzo często łączę rzeczy codzienne, z których korzystamy w domu – proszek do prania, lalkę Barbie bądź zęby - z przemianami społecznymi czy wydarzeniami politycznymi, aktualnymi lub przeszłymi. Zrobiłam pracę o ósemkach - zębach mądrości - które połączyłam z emigracją i przemianami w Europie po 1989 roku. Często nawiązuję do historii.
"Moje hafty są związane z tym, co się aktualnie dzieje na świecie. Bardzo często łączę rzeczy codzienne, z których korzystamy w domu – proszek do prania, lalkę Barbie bądź zęby - z przemianami społecznymi czy wydarzeniami politycznymi, aktualnymi lub przeszłymi."
PAP: Czy pani sztuka wiąże się z autorskim przesłaniem?
M.D.: Nie zastanawiam się nad tym, co chcę przekazać moją sztuką. Skupiam się na tym, żeby robić prace na bieżąco. Są odbiciem tego, co się wydarza na co dzień. Chcę robić dobrą, mądrą sztukę, która będzie dyskutowana, być może przyczyni się do refleksji. Ważne jest też dla mnie poczucie humoru, które jest częścią moich działań.
Nie tylko mądra sztuka mnie interesuje, głupia też. Lubię pisać o banalnych rzeczach. Czasem poświęcam im całe prace, jak np. "Buty na obcasach" czy "Kostka brukowa", choć bardzo często te wątki są również uwikłane w politykę.
PAP: Dlaczego zdecydowała się pani na język i haft jako narzędzia wyrazu artystycznego?
M.D.: Wybrałam technikę hafciarstwa w przebiegu mojej praktyki artystycznej. Robiłam akcje zaangażowane społecznie oraz w przestrzeni publicznej, często posługiwałam się także fotografią.
Byłam w procesie pracy nad szyciem domu kultury. Dużo wtedy szyłam ręcznie, przemieszczałam się po mieście, przez co zaczęłam zwracać uwagę na wandalizm. Zaczęłam się mu przyglądać, ponieważ dom kultury, który szyłam, był związany z przemysłem deweloperskim w Krakowie i procesem gentryfikacji. Któregoś dnia na płocie, który okalał blok naprzeciwko domu kultury, zobaczyłam napis: "Won betonowej dżungli". Pomyślałam, że trzeba go przepisać, dać mu kolejne życie. Tak wybrałam igłę i nitkę, które stały się dla mnie narzędziem do przepisywania, a potem do zapisywania, dokumentowania i w końcu do opisywania - także własnych - treści, które umieszczam na tkaninach.
PAP: Szyła pani dom kultury?
M.D.: Dom kultury na Woli Duchackiej w Krakowie został przeznaczony do likwidacji. Prezydent miasta nie miał pomysłu, gdzie go przenieść. Zaproponowałam wtedy uszycie domu kultury - akcję społeczną, w którą zaangażowali się mieszkańcy, osoby korzystające z programu domu kultury. Projekt "Uszyj dom kultury" miał formę konstrukcji – spódnicy uszytej z fragmentów ubrań przyniesionych przez protestujących przeciwko wyburzeniu lokalnego domu kultury.
PAP: Czy poprzez haft dokumentuje pani zmiany w życiu codziennym, społecznym czy politycznym?
M.D.: Zdecydowanie moja praktyka artystyczna ma cel dokumentacyjny oraz reporterski. Traktuję haftowanie jako narzędzie reportażu. Często korzystam z wywiadów mówionych, które przeprowadzam. Później haftuję ich fragmenty na tkaninach jako część większej pracy. Dokumentuję, komentuję i opisuję.
PAP: Które pola aktywizmu łączy pani ze sztuką?
M.D.: Jeśli chodzi o aktywizm, najbardziej jestem związana z ruchem praw kobiet. Wraz z kolektywem Złote Rączki, który założyłam w 2016 roku, pracowaliśmy nad haftowanymi transparentami wykorzystywanymi na strajkach i protestach w obronie praw kobiet. Moim głównym polem aktywistycznych zainteresowań są prawa kobiet, prawa reprodukcyjne, świadczenia medyczne, dostęp do aborcji.
PAP: Haftuje pani czy wyszywa? Jest jakaś różnica?
M.D.: Haftuję! Jest mi zdecydowanie bliżej do tego słowa. Lubię połączenie słowa "haftowanie" z "wymiotowanie".
PAP: Co???
M.D.: Mają podobny poziom ekspresji. Jeśli można powiedzieć, że wymiotowanie jest rodzajem ekspresji, to jest ono moim niedoścignionym ideałem tego, jaką ekspresję mogę osiągnąć, czyli impulsywność, odwagę i szybkość. Moja praca "Wyhaftuj się" jest metaforycznie związana z czynnością rzygania. Projekt odbywał się w formie spotkań przy stole w przestrzeni publicznej różnych miast. Każda przechodząca osoba mogła przy nim usiąść i wyhaftować swoją złość, do czasu gdy słowa wyhaftowane na tkaninie przestały być czytelne.
PAP: Czy ma pani zawsze przy sobie igłę i nitkę?
M.D.: Bardzo często.
PAP: Kiedy widzi pani graffiti, slogan, hasło, od razu je pani haftuje?
M.D.: To tak nie działa. Noszę igłę i nitkę, bo nigdy nie wiadomo, kiedy się przyda. Natomiast kiedy widzę coś w przestrzeni publicznej, na przykład na murze, nie haftuję tego od razu. Pracuję na notatkach. Bardzo dużo notuję, czytam i zapisuję. Wszystkie zdania, frazy, słowa, kłębią się w moich notatkach. Potem do nich wracam i sprawdzam, co z nich można zrobić. To jest proces. Ostateczne decyzje hafciarskie podejmuję, kiedy haftuję, dobieram słowa, redaguję je, także techniką haftu.
PAP: Skąd pochodzą frazy, które pani haftuje?
M.D.: Zewsząd. Podsłuchuję je w tramwaju, na przejściu dla pieszych, w radiu, telewizji. Ludzie cały czas coś mówią i komunikują się z sobą. Ja to wyłapuję. Jestem uważną słuchaczką. To są moje tropy inspiracyjne. Dokumentuję to, co się ludziom plecie.
PAP: Czasem sama je pani wymyśla?
M.D.: Sama podejmuję decyzje. Często redaguję to, co usłyszę, albo robię syntezę jakiegoś wydarzenia, żeby je podsumować, zamykając w trzech słowach. To jest punkt wyjścia, który prowadzi do redakcji i pracy nad tekstem. Rzadko haftuję coś jeden do jednego, chyba że są to teksty dokumentacyjne. Moja praktyka dokumentacyjna jest związana m.in. z transparentami z manifestacji, wtedy jest to haft dokumentalny. Kiedy coś podsłucham, zaczynam pracować nad słowami i w większości piszę je sama. Nawet gdy są to wywiady mówione, spisuje je, następnie redaguję i wysyłam moim bohaterkom do autoryzacji.
PAP: Kim są pani bohaterki?
M.D.: To zależy, nad czym pracuję. Teraz pracuję nad tkaniną poświęconą zabawkom i pragnieniom związanym z ich brakiem w czasie przemian społeczno-politycznych w Europie - na wystawę "Słowo oporu" w Białymstoku. Rozmawiam z osobami, które żyły po obu stronach żelaznej kurtyny, o tym, jak wyglądały ich relacje z zabawkami. Maluje się z nich pejzaż codzienności tamtych czasów, a ja go zapisuję na moich tkaninach. Zabawki są metaforą. Kwestia pragnienia jest tutaj ważna.
PAP: Czyli nie skupia się pani tylko na tym, co aktualne, ale też cofa się w czasie.
M.D.: Tak, robię badania do prac, także historyczne. Wyszukuję historyczne litery, szukam ich znaczeń, symboliki. Uczyłam się na przykład biblijnego hebrajskiego, aby odnaleźć etymologię liter. Robię dużo badań do moich haftów, szczególnie tych związanych z historią i polityką. Interesuje mnie głównie polityka, wpływ zmian politycznych i procesów, także ustrojowych, na nasze funkcjonowanie.
PAP: Od zawsze była pani hafciarą?
M.D.: Nie. Na ASP skończyłam grafikę i zrobiłam dyplom z fotografii. Kiedy studiowałam, szyłam sobie ciuchy. Potem zaczęłam je szyć na zamówienie. Jak skończyłam studia, otworzyłam sklep upcyklingowy. Wtedy, 20 lat temu, szyłam ubrania i robiłam prace fotograficzne, które były zaangażowane społecznie. W "Uszyj dom kultury" to się połączyło. Prace fotograficzne i nitka połączyły się z pracą w przestrzeni publicznej i historiami politycznymi. Wtedy stałam się hafciarą. Stawanie się hafciarą jest procesem.
PAP: Czym są dla pani hafty?
M.D.: Robienie haftów jest dla mnie najlepszą formą spędzania życia. Kiedy jestem zmęczona jedną pracą na wystawę, to żeby od niej odpocząć, robię inną pracę. Kocham haftować, to jest moja ukochana czynność, sposób odpoczynku, ekspresji, spędzania wolnego czasu.
PAP: Co zaprezentuje pani na wystawie "Słowo oporu" w Galerii Arsenał w Białymstoku?
M.D.: Przekrój mojej twórczości z ostatnich 20 lat. Znajdzie się tam moja praca fotograficzna - autoportret - z końca lat 90., którą realizowałam w pracowni profesora Zbigniewa Łagockiego i Mari Luizy Pyrlik. Ta praca łączy się z innymi moimi realizacjami, m.in. z "Blokiem". To praca zaangażowana społecznie, powstała we współpracy ze społecznością zamieszkującą w jednym bloku. Pokażę działania z tkaniną w przestrzeni publicznej, takie jak "Uszyj dom kultury" oraz "Dywanik", w formie fotograficznej. Będzie można obejrzeć wiele haftów, m.in. jedne z moich najbardziej rozpoznawalnych z serii "Myśli srebrne i złote". Także haftowane obrusy związane z wątkami historyczno-politycznymi oraz serię "Flagi" składającą się z haftowanych tkanin, które powstawały w ramach współpracy z różnymi grupami społecznymi – m.in. Polkami, muzułmankami, konwertytkami, z osobami z doświadczeniem uchodźstwa. Pokażę "Flagę numer pięć", którą zrealizowałam w Instytucie Teatralnym. Na wystawie znajdą się również neon oraz dokumentacja moich działań hafciarskich w pociągach i film poświęcony temu działaniu.
PAP: Do czego odnosi się tytuł wystawy?
M.D.: Do poczucia humoru. Opór i humor to rzeczy, z którymi wchodzę w relację. Poczucie humoru jest ważnym komponentem moich prac. Wspólne śmianie się to głębokie, duchowe doświadczenie. Jest to aktywność organiczna, a z drugiej strony łącząca ponad wszelkimi podziałami.
Rozmawiała Zuzanna Piwek
Wystawę "Słowo oporu" można oglądać od 31 stycznia do 30 marca w Galerii Arsenał w Białymstoku.(PAP)
zzp/ miś/