1 listopada 2020 r. zmarł Janusz Szuber. Był jednym z najwybitniejszych polskich poetów współczesnych i człowiekiem o wielkim sercu – podaje „Tygodnik Sanocki”. Poezja Janusza to rodzaj specyficznego, pokładowego dziennika życia – mówi PAP Antoni Libera.
Janusz Szuber, poeta, eseista, felietonista, urodził się 10 grudnia 1947 r. w Sanoku (Podkarpackie). Był synem Ewy z Lewickich i Zbigniewa Szubera, który rodzinnymi korzeniami sięgał niemieckiego osadnictwa w Haczowie w XV wieku. Ojciec poety był instruktorem-pilotem Aeroklubu Podkarpackiego.
W 1967 r. Janusz Szuber zdał maturę w Liceum Ogólnokształcącym Męskim w Sanoku, studiował polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Od tego czasu - wskutek przewlekłej choroby - poruszał się na wózku inwalidzkim.
"50 lat temu byłem z Januszem w jednej grupie na studiach. Wyróżniał się spośród nas zdecydowanie oczytaniem. Sprawiał wrażenie, że wie wszystko" - powiedział PAP Antoni Libera. "Kiedy więc bodajże na trzecim roku zniknął, pomyślałem, że go po prostu to studiowanie znudziło. Nie wiedziałem wówczas nic o jego chorobie" - dodał.
W 1995 r. Grażyna Jarosz siostra Szubera wydała na własny koszt niemal jednocześnie pięć tomików z wierszami pisanymi przez trzydzieści lat. "Jak się debiutuje jednym tomikiem, to potem jest taka silna presja i oczekiwanie, że ten następny musi być lepszy. Chciałem uniknąć takiego stresu. Poważnie mówiąc, zadecydowała o tym chyba zbliżająca się pięćdziesiątka. Mogłem mieć wątpliwości, czy moje wiersze są coś warte, mając lat dwadzieścia czy trzydzieści. Ale mając lat 46, chciałem mieć pewność" - wyjaśnił poeta.
"Po dwudziestu pięciu latach zadzwoniła do mnie jakaś pani, by zapytać czy pamiętam Janusza, przedstawiła się, jako jego ciocia" - wspominał Antoni Libera. "Kiedy potwierdziłem, zapytała jeszcze, czy on może do mnie napisać list. Oczywiście. Kilka dni później dostałem pocztą cały pakiet, chyba dwa tomiki i piękny, długi, kaligraficznie napisany list. Przeczytawszy uznałem, że jest świetnie napisany. Sięgnąłem po tomik i już po kilku wierszach zorientowałem się, że to jest więcej niż dobre tylko po prostu rewelacja" - opowiadał.
Janusz Szuber opublikował ponad 20 tomików wierszy m.in.: "Paradne ubranko i inne wiersze", (1995), "Pan Dymiącego Zwierciadła" i "Gorzkie prowincje" (1996, "Biedronka na śniegu" i "O chłopcu mieszającym powidła. Wiersze wybrane" (1999), "Tam, gdzie niedźwiedzie piwo warzą" (2004), "Czerteż" (2006) "Pianie kogutów" (2008) i "Wpis do ksiąg wieczystych" (2009).
Po przeczytaniu "Gorzkich prowincji" do Szubera odezwał się Zbigniew Herbert. "…tom ten czytany nocą po prostu mnie zachwycił. (…) W czasie lektury Pana wierszy kość ma ogonowa drętwiała wielokrotnie. Niestety, mój drogi przyjacielu, jest Pan poetą i nic na to nie można poradzić. Składam wyrazy mego podziwu" - napisał w pierwszym liście do zaskoczonego poety. Panowie nie znali się wcześniej osobiście.
Zapytany, czy długo się wahał, zanim wysłał swoje tomiki Zbigniewowi Herbertowi, odparł: "A skąd! Pan uważa, że ja bym się odważył napisać do Herberta? Rany boskie! Ja jestem człowiekiem, który ma bardzo silne poczucie autorytetu. Herbert był rzeczywiście najważniejszym poetą w moim życiu. Ale pierwszy nie napisałbym do niego nigdy" - opowiadał w rozmowie z "Magazynem Rzeczpospolitej"(1999).
"Wtedy też, te 25 lat temu, odnowiła się nasza znajomość i zamieniła w przyjaźń. Pokazałem te tomiki Zbigniewowi Herbertowi, z którym wówczas byłem blisko, a przy jakiejś innej okazji Czesławowi Miłoszowi. Obaj się zachwycili, choć jak wiadomo pochwały i wyrazy uznania wobec innych w ustach Miłosza rzadko gościły" - wyjaśnił Antoni Libera.
"Wracam któregoś dnia do domu, a tu leży pakiet. Zaadresowany do mnie. Na kopercie pieczątka: Zbigniew Herbert. W środku list: +Kochany panie kolego+ i książka z dedykacją. To było niesamowite zaskoczenie. Okazało się później, że jeden z moich przyjaciół, konkretnie Antoni Libera, dał tomik tych wierszy Herbertowi. A jego reakcja była natychmiastowa. Zaczęło się wtedy coś, co nazwałbym opiekuńczą przyjaźnią ze strony Herberta" - wyjaśnił Szuber.
"Niedawno wydał wspaniały tom poetycki, zatytułowany +Przyjęcie postawy+. Zdążył jeszcze ucieszyć się bibliofilskim tomikiem, który przygotowała dla Niego rzeszowska +Fraza+, a który nazwał +Zdrojem ulicznym+" - przypomniała Edyta Wilk z "Tygodnika Sanockiego". "Sanoczanie zapamiętają Go, przemierzającego Rynek w kierunku zamkowego dziedzińca, skąd lubił patrzeć na zakole Sanu i panoramę miasta otuloną pasmem Słonnych Gór. Zapamiętają głos poety czytającego wiersze podczas wieczorów autorskich" - dodała.
"To miasto daje mi poczucie zakorzenienia, a zakorzenienie jest czymś bardzo ważnym" - mówił Szuber o Sanoku. "Nie zostałem tu zesłany, choć gdyby nie choroba, prawdopodobnie moja kariera rozwijałaby się przy jakiejś uczelni" - dodał.
Nie miał jednak tej alternatywy. "Zmiotła mnie choroba, wykluczyła z codzienności, musiałem przerwać studia. W związku z tym nie pozostaje nic innego, jak udawać, że się tę okoliczność akceptuje. Sprawdza się tu powiedzenie mojego ojca: +Graj wariata, że nie czujesz+" - wyjaśnił poeta w rozmowie z "Tygodnikiem Powszechnym" (2016).
"Los wybrał za mnie, więc nie bardzo mam czego żałować. Moje kalectwo stało się, paradoksalnie, pewnym dobrodziejstwem, bo chyba pomogło w napisaniu kilku dobrych wierszy" - powiedział w rozmowie z "Magazynem Rzeczpospolitej" (1999). "Myślę, że one są dobre, bo bardzo dobrze przeszły próbę tłumaczeń. Wiem, że są ciepło odbierane przez sanockich Żydów w Izraelu, co znaczy, że udało mi się uchwycić w nich klimat Sanoka przedwojennego. Różni ludzie z Sanoka odnajdują w nich fragmenty swojego miasta, znajdują swoje nazwiska, swój język. To nie jest pisanie kawiarniane. Powszechnie uważa się, że pisanie poezji jest sprawą bardzo indywidualną. A ja jestem przekonany, że również i kolektywną. Moje pokolenie na przykład odnajduje w moich wierszach fascynacje erotyczne wiążące się z sanockim parkiem, opisanym jako miejsce inicjacyjne. W Warszawie trudniej chyba o takie wspólne pokoleniowe doświadczenia" - wyjaśnił.
Dwadzieścia lat temu do niewielkiej księgarni na bazarku przy sanockim dworcu autobusowym wszedł mężczyzna w średnim wieku, wyglądający na przybyłego na targ rolnika. "Ma pani coś tego Szubera?" - zapytał od progu. Mniej więcej w tym samym czasie władze miejskie Sanoka przyznały poecie w dowód uznania za zasługi dla miasta samochód w dożywotnie użytkowanie.
Od 2017 r. Janusz Szuber jest Honorowym Obywatelem Królewskiego Wolnego Miasta Sanoka, w 2019 r. otrzymał doroczną nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Wcześniej był laureatem wielu innych nagród m.in. Nagrody Poetycka im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego (2015), Nagrody Poetyckiej im. Kazimiery Iłłakowiczówny i Nagrody Literackiej im. Barbary Sadowskiej (1996).
"Tytuły ostatnich kilku tomików Janusza, dramatycznie układają się w samodzielny wiersz. Według mnie to był rodzaj stawiania sobie nagrobka za życia. Ale to też swego rodzaju prawda, że to, co zostanie po artyście to adres, albo tytułowy +Wpis do ksiąg wieczystych+. Poezja Janusza to rodzaj specyficznego, pokładowego dziennika życia" - powiedział PAP Antoni Libera.
Janusz Szuber zmarł 1 listopada w wieku 72 lat. (PAP)
Paweł Tomczyk
pat/ lena/