Mural przedstawiający moment spotkania bohatera słynnej legendy Jana Twardowskiego i jego żony ozdobił przednią ścianę budynku Thesaurus Cracoviensis - oddziału Muzeum Krakowa.
Mural, który odsłonięto w środę przedstawia kontynuację legendy o Janie Twardowskim, który powrócił z odległych galaktyk i spotkał się ze swoją żoną, otwierając przed nią skrzynię pełną planet, znalezionych w czasie swojej podróży.
Twardowski przedstawiony został w stroju ze sztuki "Bolesław Śmiały" autorstwa Stanisława Wyspiańskiego. Autorem wyobrażenia jest krakowski artysta Mikołaj Rejs, zajmującym się street artem.
Podczas środowego briefingu prasowego Muzeum Krakwa zaprezentowało także swoje plany na najbliższy czas. Wśród nadchodzących wydarzeń znajdzie się wystawa "Pochwała książki. Robert Jahoda – rzemieślnik i artysta".
Jak powiedział PAP kurator ekspozycji Leszek J. Sibila, będzie ona poświęcona "jednemu z najwybitniejszych polskich introligatorów", który swój krakowski warsztat prowadził przez 60 lat, aż do swojej śmierci w 1947 r.
"Jahoda, zapraszając do współpracy najwybitniejszych artystów, takich jak Wyspiański, Kossak, Malczewski, chciał nadać tym zewnętrznym szatom ksiąg, albumów, tek adresowych nurt narodowy" - podkreślił Sibila.
Wystawa będzie prezentowana od 20 listopada w Kamienicy Hipolitów. Jak zapewnił jej kurator, na ekspozycji "znajdą się projekty wielu tych znakomitych artystów, które się zachowały, oryginalne oprawy, narzędzia, fotografie - nawet te XIX-wieczne, nie pokazywane dotąd".
Odtworzony zostanie również mały warsztat introligatorski, w którym dzieci i młodzież, podczas warsztatów edukacyjnych, będą mogły zapoznać się ze specjalistycznymi sprzętami.
Muzeum zaprezentowano także pochodzącą z przełomu XIX i XX w. szafę grającą, zwaną też orchestronem. Zabytek ten został poddany konserwacji i przywrócony do życia. Odnowiono m.in. bębny, dzięki temu każdy, kto wrzuci do maszyny drobną sumę pieniędzy, usłyszy jedną z wydobywających się z niej melodii.
"Martwy przedmiot odzyskał życie. A do tego przemówił do nas niezwykłym głosem, bo okazało się, że mamy tutaj dwa wałki, a na każdym jest pięć melodii. Nie wszystkie z nich udało nam się na dzisiaj zidentyfikować" - mówił dyrektor Muzeum Krakowa Michał Niezabitowski.
"Praca nad instrumentem była o tyle ciężka, że brakowało bardzo dużo elementów" - wyjaśnił Sławomir Pacura, który współpracował z muzealnymi konserwatorami podczas odnawiania szafy. Jak podkreślił, w książkach i internecie trudno było znaleźć jakiekolwiek wskazówki na ten temat. "Cała zabawa z instrumentem polegała na tym, żeby zobaczyć, co jest od czego zależne i jak to wszystko działa" - powiedział.
Ocenił, że instrumenty te były produkowane jedynie przez 10-15 lat, a po wynalezieniu płyty szafy grające wyglądały już inaczej. Prezentowana przez Muzeum maszyna została wyprodukowana na czyjeś zamówienie - kupujący mógł wybrać melodie, które będzie ona odtwarzała.(PAP)
nak/ agz/