Słuchaliśmy go wcześnie rano, przez malutkie radio, które łapało kilka stacji z Florydy. Na Kubie jazz był jak łyk świeżego powietrza - mówi PAP kubański pianista i kompozytor Omar Sosa, który 25 września wystąpi w Warszawie podczas Festiwalu "Skrzyżowanie Kultur".
Omar Sosa zaprezentuje się warszawskiej publiczności w duecie z amerykańskim skrzypkiem Timem Eriksenem. Koncert odbędzie się w Warszawie w ramach 12. edycji Festiwalu "Skrzyżowanie Kultur", który rozpocznie się 24 września i potrwa do 1 października.
PAP: Dorastając na Kubie miał pan częste okazje, aby zapoznać się z amerykańskim jazzem? Czy może ta muzyka była zakazana, jak w Polsce, jako burżuazyjna i zepsuta?
Omar Sosa: Jazz był niebezpieczeństwem. Jeśli zostałeś przyłapany na słuchaniu jazzu mogłeś wylecieć ze szkoły, uczelni czy pracy. Jazz był muzyką partyzancką. Słuchaliśmy go we wczesnych porannych godzinach, przez malutkie radio, które łapało kilka stacji jazzowych z Florydy. Ta muzyka była dla nas jak łyk świeżego powietrza, czymś zupełnie niezwykłych, przychodziła jakby z innego świata, lepszego, bardziej kolorowego. Nic nie cieszyło nas w tamtych dniach bardziej niż amerykański jazz. Mam piękne wspomnienia tamtego czasu.
PAP: Czy jest wyraźna różnica między jazzem amerykańskim a jego kubańską czy europejską odmianą?
Omar Sosa: Sądzę, że główna różnica to kwestia podejścia do roli sekcji rytmicznej. W jazzie kubańskim czy afroamerykańskim jest w większym stopniu oparta na tkance rytmicznej rumby, silnie obecnej na Kubie tradycji afrykańskiej, jak yoruba, czy też najpopularniejszych rytmach tanecznych, jak cha-cha. Wszystko to, wraz z melodyką i harmoniką, wpływami, które płynęły ze Stanów Zjednoczonych, dało rezultat, który dziś nazywamy kubańskim jazzem. To zlepek różnych tradycji kultury i muzyki. A przecież takim samym zlepkiem muzycznych tradycji Europy i Afryki jest jazz, jaki pojawił się w Nowym Orleanie i ewoluował później w jazz współczesny.
Amerykański jazz to tradycja Stanów, ich forma wyrazu, mówienia o uczuciach. Jest żywym obrazem historii tego kraju. Europa otrzymała w moim przekonaniu brzmienia, wywodzące się z tradycji nordyckich i potężnej spuścizny mistrzów muzyki klasycznej. Ale europejski jazz bywa dziwny; najważniejsze elementy, dzięki którym jazz jest jazzem, czyli improwizacja i pewna dowolność, właściwie nie istnieją w przypadku niektórych europejskich wykonawców, wpatrzonych w nuty.
PAP: Zaczynał pan swoją muzyczną karierę, grając na marimbie. Dopiero później "przesiadł się" pan na fortepian. Co takiego w tym instrumencie zafascynowało pana na tyle, by na stałe się z nim związać?
Omar Sosa: Rzeczywistość. Na Kubie nie dało się kupić marimby czy wibrafonu. Nadal jest to niemożliwe. Więc zacząłem grać na fortepianie z konieczności. Dziś jestem wdzięczny za te braki w zaopatrzeniu, ponieważ dzięki nim mogłem odkryć - wciąż odkrywam - ekscytujące światy dźwięków, jakie oferuje mi fortepian. Dla mnie to instrument kompletny. Ma w sobie całą orkiestrę.
PAP: Próbował pan sił w jazzie, muzyce klasycznej, rapie. Czy jest jakaś muzyczna estetyka, w której czuje się pan szczególnie dobrze?
Omar Sosa: Bazą dla wszystkiego, co robię jest muzyka afrykańska. Jest jak przyprawa, której używam do każdej potrawy, jaką przyrządzam. Muzyczne dziedzictwo Afryki jest niezmierzone. Umrę nigdy nie poznawszy wszystkiego, co oferuje.
Żyjemy w czasach różnorodności kultur i globalizacji, gdzie połączenia różnych, często odległych od siebie, muzycznych gatunków nie jest już niczym szokującym, jak 20 czy 30 lat temu. W przypadku sztuki łatwo sprawić, że przeczące sobie pozornie elementy stworzą harmonijną całość, będą współistniały. Dokładnie tak, jak moglibyśmy współistnieć wszyscy my, obok siebie, w naszej różnorodności. Wspólnym mianownikiem jest fakt, że wszyscy jesteśmy ludźmi.
PAP: Co jest zadaniem muzyka? Dbanie o tradycję i studiowanie prac dawnych mistrzów, czy może szukanie nowych dróg, bez spoglądania wstecz?
Omar Sosa: Bez przeszłości nie może być mowy o jakiejkolwiek przyszłości. Jesteśmy tu, gdzie jesteśmy, tylko dlatego, że ktoś przeszedł pewną ścieżkę w naszym imieniu. Każdy z nas jest kolejnym ogniwem niekończącego się łańcucha, który nazywamy historią. Zawsze, czy tego chcemy czy nie, czy jesteśmy tego świadomi, czy nie - jesteśmy pod wpływem tych, którzy byli tu przed nami.
PAP: Czy muzyka wciąż ma znaczenie polityczne, społeczne? Czy jest ledwie błyskotką, luksusem, którym poprawiamy sobie nastrój?
Omar Sosa: Muzyka i sztuka będą istniały tak długo, jak długo istnieć będzie ludzkość. I zawsze będzie obrazem czasów, w których powstała. Inspiracja tkwi w każdej rzeczy, ruchomej i nieruchomej, w każdym przeżywanym dniu, każdej radości i smutku.
Podczas tegorocznej odsłony "Skrzyżowania Kultur" pod namiotem, rozstawionym pod stołecznym Pałacem Kultury i Nauki zagrają m.in. Renata Rosa (Brazylia), Susana Baca (Peru), Motion Trio, Trebunie Tutki (Polska), Urmuli Quintet (Gruzja), Kalakan (Kraj Basków, Hiszpania) czy grupa Chouk Bwa Libete (Haiti). Odbędą się także warsztaty dla dzieci, pokazy filmów oraz spotkanie z prof. Józefem Kwaterko i prof. Leszkiem Kolankiewiczem pt. "Haitańskie vodou bez tajemnic".
Szczegóły dotyczące programu festiwalu dostępne są na stronie internetowej www.festival.warszawa.pl (PAP)
pj/ agz/