Krzysztof Penderecki powiedział w środę w Bydgoszczy, że stara się realizować plany przekraczające możliwości, przyjmuje więcej zamówień niż jest w stanie wykonać. Zdradził, że chciałby jeszcze skomponować około 40 utworów, w tym cztery opery.
Penderecki, który jest honorowym obywatelem Bydgoszczy, spotkał się w Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego z pedagogami, kompozytorami, studentami i uczniami szkoły muzycznej.
"Staram się realizować moje plany, przekraczające możliwości. Ja mam taki nawyk, to wydaje mi się takie pomocne, że biorę więcej zamówień niż jestem w stanie wykonać. To mnie zmusza do wstawania o szóstej rano i pracowania, i to przez całe życie. Wydaje mi się, że mam taki napęd, który miałem przez całe życie od najwcześniejszych lat i jakoś się nie zmniejszył" - mówił Penderecki.
Przyznał, że do pracy mobilizuje go ambicja, chęć ciągłego sprawdzania się. "Komponowanie, czy tworzenie w ogóle czegoś jest po prostu sprawdzaniem samego siebie, że jeszcze potrafię, że potrafię jeszcze lepiej, że potrafię inaczej. To też zaskakiwało nie tylko dużo moich zwolenników, ale szczególnie wrogów. Ja ciągle wymykałem się z szufladki, w której byłem zaszufladkowany. Nie chciałem być z innymi, wolałem być sam, wolałem mieć małą szufladkę, ale być sam bez towarzyszy" - podkreślił Penderecki.
"Staram się realizować moje plany, przekraczające możliwości. Ja mam taki nawyk, to wydaje mi się takie pomocne, że biorę więcej zamówień niż jestem w stanie wykonać. To mnie zmusza do wstawania o szóstej rano i pracowania, i to przez całe życie. Wydaje mi się, że mam taki napęd, który miałem przez całe życie od najwcześniejszych lat i jakoś się nie zmniejszył" - mówił Krzysztof Penderecki.
Kompozytor dodał, że tak jest od czasów studiów w Krakowie, gdy jako student profesora Artura Malawskiego napisał pasję. "Porwałem się na coś co było właściwie niemożliwe. Jak młody człowiek bez szczególnego wykształcenia w danym kierunku, może się porwać na napisanie pasji? (...) Ja to zrobiłem dlatego, że było to trudne. Tych rzeczy w ogóle się nie uczyłem. Nikt mnie nie uczył pisania oratoriów, bo moi profesorowie nie potrafili tego sami. Ja po prostu napisałem. To mi zostało" - zaznaczył.
Zdaniem Pendereckiego, kompozycji w zasadzie nie można nikogo nauczyć, a jedynie możliwe jest nauczenie technik, harmonii, instrumentalizacji "Widzę to sam po sobie. Moi profesorowie mnie niczego nie nauczyli, bo nie mogli, niczego nie potrafili" - mówił.
Podkreślił, że jego pasją jest literatura, z której czerpie najwięcej inspiracji. Zaznaczył, że Polska ma wspaniałą literaturę, ale polski język jest "niemuzyczny", a niektórych słów nikt poza Polakami nie zaśpiewa, jak tych z poezji Tadeusza Micińskiego "liści lśnienie".
W opinii Pendereckiego kompozytor, wcale nie musi być najlepszym wykonawcą swojej muzyki, ale jeśli potrafi dyrygować, to "ma prawo i powinien zostawić po sobie swoja wersję".
Penderecki w środę też zasadził swój dąb w Bydgoskiej Alei Dębów, w której rosną drzewa poświęcone wybitym postaciom związanym z miastem. Znajdują się w niej dęby upamiętniające m.in. ludzi muzyki - twórcę i wieloletniego dyrektora Filharmonii Pomorskiej Andrzeja Szwalbego oraz pianistę, pedagoga Piotra Palecznego. Kontakty Pendereckiego w Bydgoszczą to głównie koncerty w filharmonii. (PAP)
rau/ ls/