Nie można było wydać tych pieniędzy na inne cele - mówił na posiedzeniu komisji kultury szef MKiDN Piotr Gliński, odnosząc się do zarzutu ws. zakupu kolekcji Czartoryskich. Komisja, która zajmowała się wnioskiem klubu PSL-UED o wotum nieufności wobec Glińskiego, zaopiniowała go negatywnie.
We wtorek sejmowa komisja kultury i środków przekazu zajmowała się wnioskiem klubu PSL-UED o wotum nieufności wobec Glińskiego. Jak mówił prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, jego klub chce odwołania ministra kultury przede wszystkim za niegospodarność, źle wydane pieniądze, za słaby nadzór nad Polską Fundacją Narodową. Zdaniem ludowców wśród błędów popełnionych przez Glińskiego jest m.in. zakup kolekcji Czartoryskich. Pod wnioskiem klubu PSL-UED o wotum nieufności podpisali się także posłowie PO i Nowoczesnej.
W uzasadnieniu wniosku do wotum nieufności napisano, że Gliński nie zalicza się "do grona osób, które należycie dbają o polski dorobek kulturalny". Ponadto, zdaniem podpisanych pod wnioskiem posłów, polityka kadrowa Glińskiego "wywołuje falę niezadowolenia środowiska związanego z polską kulturą", co jest związane m.in. z odwoływaniem dyrektorów poszczególnych placówek.
"Zrobił pan wszystko, żeby podważyć status i autorytet środowisk kulturalnych, ale przede wszystkim instytucji, którą pan kieruje. Pan nie jest gotowy intelektualnie, kompetentnie, merytorycznie do prowadzenia tak poważnej instytucji, jaką jest ministerstwo kultury, o czym świadczą pana poszczególne akty agresji wobec osób kultury" - powiedział w trakcie debaty poseł Nowoczesnej Krzysztof Mieszkowski.
Zwracając się do Glińskiego mówił, że nie jest on "świadom tego, że obowiązuje go konstytucja Rzeczypospolitej, ale także ustawa o prowadzeniu i organizowaniu działalności kulturalnej". "Pan po prostu przez całą swoją kadencję, od początku łamie prawa człowieka, musi pan być tego świadom. Jeżeli pan nie rozumie swojej roli, to proszę złożyć swój urząd - będziemy usatysfakcjonowani, ale myślę, że też panu spadnie z garbu poważny problem" - podkreślił.
Odnosząc się do słów Glińskiego o tym, że cenzura w Polsce skończyła się w 2015 r. powiedział: "Cenzura w Polsce zaczęła się od pańskiej kadencji, jest pan tego najlepszym dowodem. Jest pan głównym cenzorem Rzeczpospolitej polskich artystów".
W ocenie posła Nowoczesnej głównym zadaniem ministra kultury jest "wymiana elit". Pytał się Glińskiego, kim chce zastąpić Krystiana Lupę, Krzysztofa Warlikowskiego, Magdalenę Cielecką, Mirosława Bałkę czy Olgę Tokarczuk. "Kim pan chce zastąpić tych wybitnych artystów, skoro szuka pan nowej jakości w swoim środowisku politycznym. Pan w sposób skrajny, jednoznaczny, niezwykle prymitywny upolitycznił polską kulturę. Tego nie można tolerować" - powiedział poseł.
Mieszkowski przekonywał, że Gliński zachowuje się jak "sekretarze partyjni w PRL-u", którzy "cenzorowali, recenzowali". "To jest myślenie PRL-owsko, gomułkowsko, gierkowskie czy PiS-owskie. Nie można, panie premierze, łamać 11. i 13. art. Traktatu Lizbońskiego. Proszę poczytać sobie. Wiedza nie boli, panu się to przyda. Pan powinien mieć świadomość tego, że reprezentuje pan Rzeczpospolitą demokratyczną polską, a nie totalitarną PiS-owską" - zaznaczył.
Z kolei szef Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański (PiS) odnosząc się do zarzutu sformułowanego w uzasadnieniu wniosku o wotum nieufności o tym, że Gliński "wprowadza swoich ludzi do rad nadzorczych mediów publicznych", przypomniał, że "spółki skarbu państwa są pod nadzorem właścicielskim rządu, poszczególnych ministrów, i spółki medialną są pod nadzorem właścicielskim ministra kultury (...) i zawsze tak było (...)".
Glińskiego bronił też Dariusz Piątkowski (PiS), który powiedział, że byłby "zdziwiony", gdyby wicepremier nie skorzystał z możliwości zakupu kolekcji książąt Czartoryskich.
Minister kultury odnosząc się do zarzutów posłów opozycji ws. zakupu kolekcji Czartoryskich powiedział, że kolekcja "została zakupiona z oszczędności budżetowych". "Dzięki tym oszczędnościom budżetowym mogliśmy przeprowadzić tę transakcję. To nie były pieniądze, które można było wydać na jakieś inne cele. Na ogół wymienia się wtedy dzieci, staruszków. Nie, nie można było wydać tych pieniędzy na zmianę systemu emerytalnego, na bardzo potrzebne inne potrzeby. Nie można było, i to nie był zbytek, który ktoś sobie zafundował, a jednocześnie zrobił to kosztem innych grup, które potrzebują wsparcia państwa" - przekonywał wicepremier.
W jego ocenie mówienie, że to jest "niepotrzebny wydatek, zbytek na kulturę", jest "po prostu nieuczciwe". "Po drugie, cała transakcja była od początku transparentna. Ona była szybka, ale była transparentna od początku. (...) Udało się zrobić coś, co wydawałoby się nie do zrobienia i czego nie zrobili moi poprzednicy, którzy próbowali to zrobić" - dodał.
Powtórzył, że MKiDN kupiło całą kolekcję: 86 tys. obiektów muzealnych, 250 tys. obiektów bibliotecznych, nieruchomości krakowskie, pałac Czartoryskich, klasztorek, arsenał, Sieniawę, roszczenia do utraconych dóbr, a także "wyczyścili roszczenia innych osób".
Gliński podkreślił, że kolekcja nie była odpowiednio zabezpieczona. Ponadto wskazywał, że nie było pewności, że kolekcja będzie udostępniana. "Po trzecie, prawo nie gwarantowało tego, że nie będzie wywozów tymczasowych. Zawsze każdy wywóz to jest zagrożenie i to zagrożenie fizyczne i prawne. (...) Wolałem zapłacić z oszczędności budżetowych, które i tak by od 1 stycznie nie można było na nic wydać, żeby mieć pewność, że naród polski tego nie straci i że to będzie zagwarantowane ma wsze czasy".
Odnosząc się do sprawy zakończenia współpracy Polskiej Fundacji Narodowej z Fundacją Navigare i Mateuszem Kusznierewiczem przy projekcie żeglarskim "Polska 100" powiedział: "Ja nic nie wiem o tym, żeby fundacja się wycofała z tego rejsu". "Fundacja zerwała współpracę z panem Kusznierewiczem i powody są podane - pan Kusznierewicz nie uprzedził fundacji o tym, że ma trudną sytuację finansową, a to w sytuacji, kiedy się zawiera kontrakty dotyczące pieniędzy jest dość istotne. Fundacja dostała pismo od komornika. (...)To jest kwestia wiarygodności. Ja też nie zostałem przez pana Kusznierewicza poinformowany, że tak sytuacja ma miejsce".
Podkreślił, że popiera ten projekt dalej, natomiast "nie popiera udziału osoby, która tak się zachowała". "Ja nie chce oceniać, bo nie znam szczegółów" - zastrzegł. "Ja myślę, że fundacja chciałaby utrzymać projekt. Tam jest to możliwe, ponieważ zespół ludzi, którzy przy tym pracują to są żeglarze doświadczeni" - zaznaczył.
Pod koniec marca Polska Fundacja Narodowa, która jest partnerem strategicznym projektu żeglarskiego "Polska100", poinformowała na swojej stronie internetowej, że w czerwcu oceaniczny jacht regatowy dowodzony przez Mateusza Kusznierewicza wyruszy w rejs dookoła świata. Według PFN, w ciągu dwóch lat załoga miała odwiedzić 100 portów na pięciu kontynentach, pokonując ponad 40 tys. mil morskich.
Debatę nad wnioskiem o wotum nieufności zaplanowano w Sejmie na wtorek wieczór.(PAP)
autorzy: Katarzyna Krzykowska, Nadia Senkowska
ksi/ nak/ agz/