"Brzechwa nie cenił swojej twórczości dla dzieci, chciał być poetą lirycznym. Z natury był strasznym koniunkturalistą" - powiedział PAP Mariusz Urbanek, autor książki "Brzechwa nie dla dzieci", jednej z nowości wydawniczych Warszawskich Targów Książki. PAP: Wszyscy znają Brzechwę bajkopisarza, ale to jest tylko jedno oblicze tego autora. W książce "Brzechwa nie dla dzieci" pokazuje Pan inne wcielenia życiowe tego pisarza. Jakie?
Mariusz Urbanek: Przede wszystkim nie wszyscy wiedzą, że Jan Brzechwa był prawnikiem, wziętym adwokatem, współtwórcą polskiego prawa autorskiego, a także jednym z założycieli ZAiKS-u - organizacji chroniącej prawa autorskie twórców. Brzechwa był też świetnym satyrykiem, podporą przedwojennych kabaretów; pisał piosenki, skecze i monologi do legendarnego Qui pro Quo, Cyrulika, Alibaby. Był wreszcie Brzechwa - liryk, autor wierszy dla dorosłych. Dopiero około 40. roku życia napisał pierwsze utwory dla dzieci.
Mariusz Urbanek: Brzechwa był świetnym satyrykiem, podporą przedwojennych kabaretów; pisał piosenki, skecze i monologi do legendarnego Qui pro Quo, Cyrulika, Alibaby. Był wreszcie Brzechwa - liryk, autor wierszy dla dorosłych. Dopiero około 40. roku życia napisał pierwsze utwory dla dzieci.
PAP: Z którym z tych wcieleń Brzechwa najbardziej się identyfikował?
Mariusz Urbanek: Nie ma wątpliwości, że aspirował do bycia poetą lirycznym dla dorosłych. Mówił to otwarcie w wywiadach. Życie spłatało mu więc w pewnym sensie figla, bo pamiętany jest jako autor utworów dla dzieci, których sam nie cenił wysoko. Jedne z jego najlepszych wierszy, takie jak "Tańcowała igła z nitką", "Samochwała", "Staś Pytalski" zostały napisane, aby uwieść pewną uroczą przedszkolankę, poznaną na wakacjach. Ponieważ wiersze się podobały znajomym, Brzechwa zaniósł je wydawcy, choć on sam jako autor, wcale nie uważał, że są to bajki dla dzieci.
PAP: Dlaczego pedagodzy nie lubią Brzechwy?
Mariusz Urbanek: I przed, i po wojnie pedagodzy dziecięcy stawiali Brzechwie ten sam zarzut - że jego wiersze są niepedagogiczne. Nie ma w nich morału, nie ma jasnego wskazania, kto jest dobry, a kto zły. Taki Lis Witalis czy Pchła Szachrajka to postaci niejednoznaczne moralnie, a pedagodzy uznają, że dziecko powinno mieć jasny komunikat: dobro zostaje nagrodzone, a zło - ukarane. W pewnym sensie ich ocena twórczości Brzechwy jest słuszna, nie są to utwory moralizatorskie, ale może właśnie dlatego dzieci tak bardzo je lubią.
PAP: Życie Brzechwy obejmuje kilka epok historycznych, do każdej potrafił się doskonale dostosować.
Mariusz Urbanek: Urodził się w roku 1898, choć na jego grobie na Powązkach widnieje rok 1900 - Brzechwa odmłodził się o dwa lata dla swojej trzeciej żony. Przyszedł na świat w carskiej Rosji, w rodzinie żydowskiego pochodzenia inżyniera kolei. Ale rodzina Lesmanów - bo tak nazywał się naprawdę Brzechwa, krewny Bolesława Leśmiana, który zresztą wymyślił mu pseudonim - ciążyła ku polskości. Młodziutki Brzechwa, zdając gimnazjalny egzamin, po raz pierwszy zdeklarował się narodowościowo. Egzamin z historii Rosji zdał śpiewająco i został pochwalony za dobrą znajomość dziejów ojczyzny. Brzechwa odpowiedział, że Rosja nie jest jego ojczyzną, bo jest Polakiem. Egzaminatorzy uznali, że jego odpowiedź jest prowokacyjna i obniżyli mu ocenę.
PAP: Jak Brzechwa trafił do wojska?
Mariusz Urbanek: W 1918 roku był w Warszawie i rozbrajał Niemców, brał też udział w euforycznym powitaniu Piłsudskiego na dworcu 11 listopada. Fascynacja Brzechwy Piłsudskim była prawdziwa i głęboka, poświęcił mu kilkanaście wierszy - panegiryków. Gdy wybuchła wojna polsko - bolszewicka Brzechwa zgłosił się do Legionu Akademickiego, czyli pułku piechoty sformowanego ze studentów, którzy ruszyli bronić Lwowa. Przez dwa lata pozostawał zmobilizowany, ale podobno żołnierzem był wyjątkowo marnym.
PAP: Jak to się stało, że uwielbiający Piłsudskiego uczestnik wojny z bolszewikami po 30 latach zostaje piewcą Stalina i przewodniej roli PZPR?
Mariusz Urbanek: Jedną z głównych cech charakteru Brzechwy był koniunkturalizm. Lubił żyć wygodnie. Bardzo dbał o wygląd, elegancję ubioru, był miłośnikiem luksusowych drobiazgów, markowych wiecznych piór, notesów. Był smakoszem, a to wszystko, niestety, kosztuje. Żydzi, którzy jak Brzechwa, przetrwali czas okupacji w Polsce, postrzegali wkroczenie Armii Czerwonej jako wyzwolenie, tak więc jego zaangażowanie się w nowy porządek nie było tak całkowicie cyniczne. Ale element koniunkturalizmu był niewątpliwie silny. Pewnych rzeczy nie musiał przecież pisać, jego peany na cześć Stalina i planu sześcioletniego to czysta propaganda. Robił to, aby zapewnić sobie wygodne życie.
PAP: Swoim talentem handlował od dziecka. Podobno potrafił satyrycznie opisać ciotki i zażądać pieniędzy za nieupowszechnianie pamfletu na forum rodzinnym.
Mariusz Urbanek: Żądał 50 groszy za zachowanie utworu w tajemnicy, co było niebagatelną kwotą. Żadna z tych fraszek nie przetrwała, ale możemy się domyślać, że były dobre, skoro ciotki płaciły.
Mariusz Urbanek: Jedną z głównych cech charakteru Brzechwy był koniunkturalizm. Lubił żyć wygodnie. Bardzo dbał o wygląd, elegancję ubioru, był miłośnikiem luksusowych drobiazgów, markowych wiecznych piór, notesów. Był smakoszem, a to wszystko, niestety, kosztuje.
PAP: Życie uczuciowe Brzechwy otacza aura skandalu. Jak było naprawdę?
Mariusz Urbanek: Na pewno był kobieciarzem. Mógł się podobać - bardzo wysoki, zawsze świetnie ubrany, szarmancki wobec kobiet miał powodzenie i z niego korzystał. Trzy żony i kilka długookresowych kochanek, a także kilkanaście przelotnych romansów - to może trochę bogatsze od przeciętnego życie uczuciowe, ale nie ma w tym nic skandalicznego. Jedyną skrzywdzoną tak naprawdę była jego córka, która zobaczyła tatusia po raz pierwszy w wieku dziewięciu lat. Zresztą to miłość pomogła Brzechwie przetrwać okupację. Miał semicką urodę, co rzucało się w oczy, zwłaszcza gdy podczas wojny schudł. Tymczasem całą okupację przeżył poza gettem, pod własnym nazwiskiem Lesman, przy powszechnej wiedzy otocznia o jego pochodzeniu. W dodatku pracował w gospodarstwie rolnym na Służewcu pod bezpośrednim nadzorem Niemców. Brzechwa w tym czasie był tak głęboko zakochany w kobiecie, która miała zostać jego trzecią żoną, że aura miłości, bańka uczucia go chroniła. Brzechwa jak motyl przefrunął przez czas okupacji na skrzydłach miłości pisząc m.in. "Akademię Pana Kleksa" i "Pchłę Szachrajkę".
PAP: Co podczas badania życiorysu Brzechwy najbardziej Pana zaskoczyło?
Mariusz Urbanek: Chyba to, jak bardzo Brzechwa nie cenił swoich bajek. Wychowałem się na wierszach Brzechwy, podobnie jak kilka pokoleń Polaków, więc wiadomość, że on sam traktował bajki jako produkcję uboczną, niemającą większego znaczenia, była sporym zaskoczeniem.
Książka "Brzechwa nie dla dzieci" ukazała się nakładem wydawnictwa Iskry.
Mariusz Urbanek, pisarz, dziennikarz, jest autorem kilkunastu książek m.in. "Wieniawa. Szwoleżer na Pegazie" (1991), "Zły Tyrmand" (1992), "Kisiel" (1997), "Broniewski. Miłość, wódka, polityka" (2011).
Rozmawiała Agata Szwedowicz. (PAP)
aszw/ abe/