Pokaz węgierskiego dokumentu „Życie agenta” w reżyserii Gabora Zsigmonda Pappa zamknął we wtorek przegląd filmów, który odbywał się od czwartku w stołecznym kinie Kultura. Na film "Życie agenta" (2004) składają się materiały instruktażowe tajnej policji. Z nich funkcjonariusze dowiadywali się, jak zakładać podsłuchy i śledzić podejrzanych.
Przed projekcją filmu odbyła się debata panelowa zatytułowana „Między sentymentem a potępieniem – obraz komunizmu w kinematografiach byłych demoludów”, którą poprowadził dyrektor Muzeum Historii Polski Robert Kostro.
„Wydaję mi się, że film jest bardzo nowoczesnym narzędziem. Żyjemy w cywilizacji obrazkowej i obrazy mocniej do nas przemawiają niż książki. Myślę, że to dobry sposób opowiadania o historii, choć wymaga pewnego komentarza, dlatego każdy emitowany przez nas film został poprzedzony komentarzem historyka lub filmoznawcy” – podsumował w rozmowie z PAP Kostro.
„Na pewno istnieją dwa główne nurty w wyświetlonych filmach. Pierwszy to rodzaj sentymentalizmu, z którym część reżyserów patrzy na tę epokę; drugi, chyba silniejszy, to motyw rozliczenia” – mówił Kostro.
„Myślę, że są powody, dla których robi się filmy osadzone w realiach dyktatury komunistycznej. Jednym z nich, w pewnym zakresie, jest właśnie nostalgia, gdyż filmy mówią m.in. o czasach młodości ich twórców. Inny powód to kwestia rozliczenia, która jest żywym problemem społecznym. Nie jest przypadkiem, że się ciągle wraca do +kostiumu historycznego+, choć nie ma dziś takiego przymusu jak za czasów komunizmu” – powiedział prof. Antoni Dudek.
W dyskusji wzięli udział również reżyserzy: Bułgar Hristian Nochev i Węgier Gabor Zsigmond Papp.
Największym uznaniem uczestników debaty cieszyły się dwa rumuńskie filmy: "Papier będzie niebieski" (2006) i "Tak spędziłem koniec świata" (2006). Pierwszy z nich to historia oddziału patrolującego w grudniu 1989 r. ulice ogarniętego protestami Bukaresztu. Zdezorientowani żołnierze nie wiedzą, co robić: walczyć z manifestantami czy przyłączyć się do nich. Drugi film przedstawia schyłek epoki komunizmu w Rumunii oczami dzieci, które niszczą popiersie Ceausescu.
Odnosząc się do rumuńskich produkcji historyk filmu prof. Andrzej Werner powiedział: „W tych przypadkach kino daje możliwość szerszego - niż to może ustalić historyk - spojrzenia na kwestię rozliczenia. Powoduje, że można uchwycić pewien moment niepewności oraz strachu. Czy za strach można karać? Do jakiego stopnia można go potępiać? Tu nie ma potępienia, mimo iż wszyscy się boją”.
„To filmy, które wpisują się w tendencję paradokumentalną, chwytają wewnętrzny punkt widzenia; oglądając je znajdujemy się w centrum wydarzeń. Mądrość reżysera polega na tym, że ufa swoim bohaterom i wie, że oni w jakimś sensie mają rację – i tak wygrają” – tłumaczył PAP filmoznawca prof. Tadeusz Lubelski z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
W ramach przeglądu wyświetlono 11 filmów fabularnych i dokumentalnych. Oprócz produkcji rumuńskich i węgierskich zaprezentowano filmy pochodzące m.in. z Polski, Niemiec, Słowacji i Bułgarii. Projekcjom towarzyszyły spotkania z twórcami filmów i historykami.
„Prezentowane filmy opowiadały o bardzo różnych wydarzeniach, które zostały ukazane z różnej perspektywy; dominuje perspektywa zwykłych ludzi i to jest bardzo cenne. Choć komunizm rumuński, węgierski czy polski były zupełnie inne, na przykładzie filmów widać, że mamy pewną wspólną spuściznę” – powiedział PAP prof. Dudek.
„Wydaję mi się, że film jest bardzo nowoczesnym narzędziem. Żyjemy w cywilizacji obrazkowej i obrazy mocniej do nas przemawiają niż książki. Myślę, że to dobry sposób opowiadania o historii, choć wymaga pewnego komentarza, dlatego każdy emitowany przez nas film został poprzedzony komentarzem historyka lub filmoznawcy” – podsumował w rozmowie z PAP Kostro.
Przegląd filmowy "Kogo kręci kino historyczne?", który w tym roku odbywał się pod hasłem „Widma wolności”, zorganizowało Muzeum Historii Polski, Europejska Sieć "Pamięć i Solidarność" i Narodowe Centrum Kultury.
Wstęp na wszystkie wydarzenia był bezpłatny.
Patronat medialny nad przeglądem sprawowała Polska Agencja Prasowa. (PAP)
wmk/ gma/