Amos Oz, jeden z najważniejszych izraelskich pisarzy, kandydat do literackiego Nobla, jeden z twórców hebrajskiego języka literackiego, działacz na rzecz pokoju, autorytet moralny, zmarł w wieku 79 lat. Każda jego książka - tak w Izraelu, jak i na świecie - traktowana była jako wielkie literackie wydarzenie - mówi PAP Michał Sobelman.
"Śmierć Amosa Oza to strata dla całej światowej literatury, dla Izraela, ale także dla Polski. Uznawany był za jednego z twórców współczesnej literatury hebrajskiej, od przeszło 30 lat wymieniano go jako kandydata do Literackiej Nagrody Nobla - nigdy jej jednak nie dostał. W Polsce Amos Oz jako pisarz zaistniał na początku lat 90., przełożono na polski chyba wszystkie jego książki, te wcześniejsze z angielskich tłumaczeń, później - z hebrajskiego oryginału. Każda jego książka - tak w Izraelu, jak i na świecie - traktowana była jako wielkie literackie wydarzenie" - wspominał Michał Sobelman, tłumacz literatury hebrajskiej.
Jego zdaniem najwybitniejszą książką Amosa Oza były "Opowieści o miłości i mroku", sfilmowane przez Natalie Portman. Sam Oz nazwał tę opowieść "księgą pojednania z samym sobą i własną rodziną". Jego rodzice wywodzili się z Litwy i Ukrainy, na początku lat 30. osiedlili się w Palestynie. Amos Oz urodził się 4 maja 1939 r. na przedmieściach Jerozolimy. Ojciec pisarza - Jehuda Arie Klausner był wybitnym literaturoznawcą, autorem większości polskich haseł w encyklopedii hebrajskiej. Matka - Fania, z domu Mussman, była poetką, osobą wrażliwą, skłonną do depresji, która po wieściach o holocauście przybrała dramatyczną formę. Gdy Amos miał 12 lat, jego matka popełniła samobójstwo. Po jej śmierci, Amos zmienił nazwisko na Oz, co oznacza po hebrajsku "moc", "odwaga".
"Byłem na nią wściekły. Zabiła się tak, jakby uciekła z kochankiem nie pozostawiając żadnego wyjaśnienia. Nienawidziłem też ojca za to, że był takim idiotą i stracił wspaniałą kobietę, pozwolił jej odejść" - pisał Oz w "Opowieści o miłości i mroku". Z ojcem nie wytrzymał zbyt długo - jako zbuntowany nastolatek, pod koniec lat 50., wstąpił do kibucu Hulda. Tam pracował, skończył szkołę średnią, odbył służbę wojskową i zaczął publikować pierwsze opowiadania. Studiował literaturę i filozofię na Uniwersytecie Jerozolimskim. Brał udział w arabsko-izraelskich wojnach: sześciodniowej w 1967 roku (w walkach na półwyspie Synaj) i w wojnie Jom Kipur w 1973 roku (w walkach na Wzgórzach Golan). W kibucu mieszkał ponad 20 lat, pracując jako rolnik oraz nauczyciel. Ze względu na zdrowie syna, który miał astmę, w 1986 roku cała rodzina Ozów przeniosła się nad Morze Martwe, osiedlając się w mieście Arad.
Jako pisarz Oz zadebiutował w 1965 r. tomikiem opowiadań "Tam gdzie wyją szakale". Potem w dwuletnich mniej więcej odstępach ukazywały się kolejne jego książki - m.in. "Mój Michał", "Nie mów noc", "Pantera w piwnicy", "To samo morze". W swoich powieściach Oz stworzył bogaty obraz życia we współczesnym Izraelu - opowiadał o miłości, tęsknocie, pożądaniu, ale też starości, trudnościach, jakie mieli Żydzi z diaspory, aby przystosować się do życia w nowym miejscu. Opisywał życie w wielkich miastach, zwłaszcza w ukochanej Jerozolimie, ale tez w wiejskich kibucach.
"Oz był pisarzem, ale też człowiekiem pokoju. Dla wielu Izraelczyków był autorytetem moralnym, mentorem, nadzieją, że pomiędzy Izraelczykami a ich sąsiadami może zapanować pokój. Oz, starszy od państwa Izrael o dziewięć lat, obserwował jego rozwój od początku i od zawsze był zwolennikiem szanowania praw Palestyńczyków. Byli dla niego naturalnymi sąsiadami - urodzony w 1939 roku w Jerozolimie wzrastał także wśród nich. Uważał, że na tym skrawku ziemi, jakim jest Izrael, jest miejsce dla obu narodów - Palestyńczyków i Izraelczyków. Oz miał kolosalny wpływ na przywódców, architektów Izraela jak Szymon Peres - był jego przewodnikiem i mentorem, choć młodszy o 16 lat. Perez bardzo cenił Oza. Myślę, że gdyby Oz chciał się zaangażować w politykę, miałby szanse dokonać czegoś ważnego. Był Jerozolimczykiem i z bólem patrzył, jak miasto jego dzieciństwa zmieniło się w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat" - powiedział PAP Sobelman.
Sam Amos Oz mówił kilka lat temu w wywiadzie dla PAP: "Ja widzę to tak, że w Izraelu powinno znaleźć się miejsce dla obu nacji, powinno dojść do podziału terytorium, tak jak w przypadku Czechosłowacji. Niektórzy Izraelczycy nazywają mnie za to zdrajcą, a ja noszę ten epitet jak odznakę. Jestem natomiast szowinistą języka hebrajskiego, który jest dla mnie jak najwspanialszy instrument muzyczny. Istnienie tego języka to niemal cud. Po siedemnastu wiekach bycia językiem martwym powrócił on do życia. Dla pisarzy hebrajski to wspaniałe wyzwanie, bo wciąż można i trzeba tworzyć nowe słowa" - Oz powiedział również, że codziennie rano czyta fragment biblii - nie z powodów religijnych, ale dla języka.
"Był artystą języka hebrajskiego. To było niesamowite i wyjątkowe. Hebrajski jest jednym z najstarszych języków, ale na oczach Oza i nas wszystkich - nadal się rozwija, tworzą się nowe słowa. Nikt bardziej niż Amos Oz nie zasłużył na tytuł twórcy współczesnego języka hebrajskiego" - wyjaśnił Sobelman.
Jeden z bohaterów opowiadań Oza ze zbiorku "Wśród swoich" tłumaczy z polskiego na hebrajski opowiadania Iwaszkiewicza. "Cwi urodził się w Polsce, w Izraelu tęskni za tamtą rzeczywistością, językiem. Ja sam właściwie mogę powiedzieć, że znam język polski, jego melodia jest mi bliska, choć go nie rozumiem. Polszczyzna to dla mnie język tajemnicy. Tego języka używali moi rodzice, gdy chcieli, żebym nie zrozumiał, o czym rozmawiają" - wspominał w wywiadzie dla PAP Oz, który widział wiele podobieństw między Żydami a Polakami.
"Żydzi są prześladowani przez własną przeszłość do tego stopnia, że cienie sprzed lat stają się zagrożeniem dla teraźniejszości. Wydaje mi się, że to jest także cecha Polaków. Niechęć do oddania Palestyńczykom terytoriów okupowanych ma korzenie w doświadczeniu holokaustu. Wielu Żydów uważa, że cały świat jest przeciwko nim, mają wokół siebie samych wrogów i dlatego nie mogą sobie pozwolić na najmniejsze ustępstwo. (...). Obie nacje - Polacy i Żydzi - zmagają się z nadmiarem historycznej traumy, zbyt wiele między nami krąży cieni, duchów. Izrael to kraj, gdzie mieszka 8 mln obywateli, z których każdy czuje się premierem, ministrem, prorokiem i Mesjaszem jednocześnie. Wszyscy ci ludzie nieustannie mówią, ale nikt nie słucha innych. Izraelczycy są wspaniałymi mówcami, ale nie mogą się zgodzić ani z rozmówcami, ani nawet sami ze sobą. Jeżeli o mnie chodzi, to zdarza mi się czasem słuchać, ale ja czuję się wyjątkiem" - mówił Oz. Zauważył, że tego rodzaju wybujały indywidualizm jest powszechny również wśród Polaków.
Zdaniem Oza linia podziału społeczeństwa w Izraelu dotyczy właśnie stosunku do przeszłości. "Są tacy, którzy poddają się dyktaturze historii, i ci, którzy nie chcą tak żyć. Jedni mówią, że na Zachodnim Brzegu znajdują się groby naszych patriarchów i dlatego nie możemy oddać tego terytorium, inni - że teraz ten teren zamieszkiwany jest przez Palestyńczyków i należy się z tym pogodzić. Ja należę do tych drugich. Tyle razy nazywano mnie za to zdrajcą, że noszę to słowo jak odznakę. Mam też własną definicję: zdrajca to ktoś, kto zmienia się na oczach tych, którzy nie potrafią i nie chcą się zmienić" - mówił Oz.
Amos Oz zmarł w piątek, w wieku 79 lat na chorobę nowotworową. "Dziękuję tym, którzy go kochają" - napisała na Twitterze Fania Oz-Salzberger, córka pisarza. (PAP)
autor: Agata Szwedowicz
aszw/ pat/