Dyrektor wykonawczy Komitetu Żydów Amerykańskich (AJC) David Harris wydał w poniedziałek oświadczenie, w którym podkreślił, że Polska i Izrael zbudowały dobre relacje, trzeba jednak nadal uważać na słowa i nie pozwolić, by pojedyncze incydenty prowadziły do eskalacji napięć.
Harris wydał oświadczenie dotyczące - jak napisał - "trudnego testu, jaki przechodzą relacje polsko-izraelskie", które stanowią "partnerstwo strategiczne".
Harris podkreśla, że umacniają się więzi między Polską a Izraelem, a ostatnio "pomimo nacisków pewnych innych krajów Polska zgodziła się zostać gospodarzem międzyrządowej konferencji na temat Bliskiego Wschodu, a zwłaszcza Iranu, która to konferencja była dla Izraela niezwykle ważna".
Przypomina, że w tym tygodniu przywódcy Grupy Wyszehradzkiej mieli odbyć w Jerozolimie kluczową rundę spotkań z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu, lecz "spotkania te zostały niestety odwołane z powodu najnowszego sporu wokół historii".
Zdaniem Harrisa "nie ma organizacji pozarządowej, która poświęcałaby relacjom między Polską a narodem żydowskim więcej czasu i uwagi niż AJC".
Mimo pracy AJC i strony polskiej nad zbudowaniem dobrych stosunków pozostają pewne kwestie sporne, wśród których szczególnie ważna jest "ocena skali antysemityzmu w Polsce, zwłaszcza przed i podczas II wojny światowej, a także rywalizujące ze sobą często narracje historyczne".
Właśnie te względy - jak pisze Harris - stały się przyczyną najnowszych napięć, tak jak "w zeszłym roku, kiedy przyjmowano szkodliwą, znowelizowaną później ustawę o IPN".
Harris przypomina, że "tysiąca lat żydowskiej obecności na polskiej ziemi nie można sprowadzić do pojedynczego nagłówka prasowego czy krótkiej wypowiedzi dla telewizji" oraz że Polska "była pierwszym celem ataku armii niemieckiej, który stał się początkiem II wojny światowej. Przez prawie sześć lat doświadczała brutalnej okupacji nazistowskiej (a przez pewien czas także sowieckiej)".
Zwraca jednak uwagę, że we współczesnej Polsce antysemityzm nadal występuje. "Nie ma co do tego wątpliwości. Nie można temu zaprzeczyć ani tego wymazać" - podkreśla.
Harris uważa jednak, że "jako przyjaciele musimy umieć radzić sobie z naszymi różnicami".
"Od czego zacząć? Od starannego dobierania słów - wiedząc, kiedy mówić, jak mówić i gdzie mówić. A to oznacza, że nie wolno dopuszczać do sytuacji, w której pojedyncze incydenty eskalują w sposób niekontrolowany. I nie można pozwolić, aby wszystko, co udało się dotąd osiągnąć, zależało od tych, którzy mogliby chcieć to zniszczyć" - konkluduje Harris.
Szef AJC wydał oświadczenie w związku z decyzją o odwołaniu szczytu V4 w Jerozolimie.
Poinformował o tym czeski premier Andrej Babisz, który wyjaśnił też, że zamiast szczytu planowane są rozmowy dwustronne.
Wcześniej swój udział w szczycie odwołał premier Mateusz Morawiecki; w poniedziałek poinformował, że do Izraela nie pojedzie także szef MSZ Jacek Czaputowicz.
"Podjąłem taką decyzję, ponieważ te sformułowania, które padły z ust powołanego na ministra spraw zagranicznych pana (Israela) Katza, są absolutnie niedopuszczalne" - powiedział premier.
W niedzielę p.o. szefa izraelskiej dyplomacji Israel Katz, odnosząc się do słów przypisanych przez media izraelskie Netanjahu, powiedział: "Nasz premier wyraził się jasno. Sam jestem synem ocalonych z Holokaustu. Jak każdy Izraelczyk i Żyd mogę powiedzieć: nie zapomnimy i nie przebaczymy. Było wielu Polaków, którzy kolaborowali z nazistami i, tak jak powiedział Icchak Szamir (b. premier Izraela – PAP), któremu Polacy zamordowali ojca, +Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki+. I nikt nie będzie nam mówił, jak mamy się wyrażać i jak pamiętać naszych poległych". (PAP)
fit/ mc/
arch.