W Paryżu nakładem wydawnictwa Editions du detour ukazała się książka "Histoire des Polonais en France", czyli „Historia Polaków we Francji”. Francuscy historycy uważają, że jest ona ważnym wypełnieniem luk w badaniu dziejów ważnej kategorii imigrantów.
Autorem pracy jest Yves Frey, badacz od lat zajmujący się dziejami imigrantów, a szczególnie tych przybyłych z Polski między dwoma wojnami światowymi.
Jego nowa książka obejmuje lata 1919-1948, od początku masowej polskiej imigracji, poprzez przemiany, jakie zaszły po II wojnie światowej, po apele władz komunistycznych, wzywających – na ogół mało skutecznie – do powrotu.
Praca Freya zajmuje się wszystkimi aspektami życia Polonii francuskiej, od wyjazdu z ojczyzny, poprzez osiedlanie się w nowym kraju, po ich pracę, praktyki religijne i aktywność kulturalną oraz inne działania mające na celu utrzymanie związków z Polską.
Autor wykorzystał wszelkie dostępne historykom źródła – dokumenty oficjalne, archiwa firm zatrudniających Polaków, a także listy i pamiętniki zarówno polskich, jak i francuskich uczestników tamtych zdarzeń.
W „Histoire...” uwypuklony jest udział Polaków we francuskim ruchu oporu przeciw niemieckiej okupacji podczas II wojny światowej.
Polacy walczyli z nazizmem, gdyż dla nich wyzwolenie Francji oznaczało wyzwolenie Polski - podkreśla Frey. Przypomina też mniej znane fakty z dziejów polskich sił zbrojnych we Francji, jak ten, że po klęsce 1940 roku z armii polskiej we Francji do Anglii ewakuowało się około 24 tys. wojskowych. Pozostało ich 15 tysięcy, z których wielu natychmiast przystąpiło do formowania polskiego ruchu oporu.
W latach 30. ubiegłego wieku Polacy stanowili najliczniejszą po Włochach grupę obcokrajowców we Francji. Jak twierdzą badacze, ta obecność nie znajduje należnego odbicia w pracach naukowych ani w literaturze. "Histoire des Polonais en France" Freya przyczynia się do wypełnienia tej luki.
W rozmowie z PAP Frey wyjaśnił, że jego zamiarem było "pokazanie historii o ludzkim wymiarze, stworzenie pracy, która może zainteresować szeroką publiczność". W jego ocenie pierwsze spotkania z czytelnikami sugerują, że udało mu się wyjść poza wąski krąg specjalistów.
Pytany o powody zainteresowania się losem polskich imigrantów we Francji, autor odparł, że urodził się i wychował na południu Francji, w Dolinie Rodanu, gdzie wśród kolegów szkolnych miał ludzi różnych narodowości. Po studiach uczył w liceum w alzackim zagłębiu potasowym w okolicach Mulhouse, gdzie jego uczniowie "często mieli nazwiska kończące się na +-ski+, +-ak+, +-czyk+”, a on sam zaprzyjaźnił się z wieloma Polakami.
"Kontakt z profesor Janine Ponty, pionierką studiów nad emigracją, szczególnie zasłużoną w dziedzinie badań nad Polonią francuską, spowodował, że na temat pracy doktorskiej, której była promotorem, wybrałem dzieje polskich górników kopalni potasu. To profesor Ponty rozpoczęła +Historię Polaków we Francji+, ale pracę przerwała jej śmierć w 2017 roku. W sposób niejako naturalny przejąłem wtedy pałeczkę" - powiedział Frey.
Na uwagę, że w swojej książce pokazuje, że droga Polaków do integracji we Francji, była o wiele bardziej wyboista niż dzisiejsze o niej wyobrażenia, Frey odparł: "Pokazała to już wiele lat temu prof. Ponty, analizując przedwojenną prasę francuską – Polacy oskarżani byli o powodowanie wzrostu przestępczości i przedstawiani byli jako bandyci i mordercy".
"Taki obraz bardzo jest nieprawdziwy. Nie ulega jednak wątpliwości, że Polacy, wbrew mitom, niechętnie i bardzo powoli stawali się Francuzami. Wraz z pracownikami przybywali do Francji polscy księża i nauczyciele. Od kongregacji, poprzez stowarzyszenia kulturalne, po kluby sportowe Polacy żyli między sobą. Przez dziesiątki lat małżeństwa polsko-francuskie były wyjątkami, dzieci i wnuki imigrantów do lat 60 ub. w. pobierały się niemal wyłącznie między sobą" - dodał.
Porównując sytuację dzisiejszych imigrantów z krajów spoza Europy z przybywającymi niegdyś do Francji Polakami, Frey powiedział, że "polscy imigranci pracowali bardzo ciężko, czasem w niemal niewolniczych warunkach, przyjeżdżali jednak z umową o pracę i zakwaterowywani byli przez pracodawców, ich pobyt był legalny". "Obecni imigranci przyjeżdżają bez umowy i bez papierów, czyli bez zezwolenia na pobyt. I to jest różnica zasadnicza" - podkreślił.
Z Paryża Ludwik Lewin (PAP)
llew/ akl/ mc/