Osiedlanie Ukraińców z Akcji Wisła w woj. olsztyńskim było chaotyczne i słabo zorganizowane – wynika z zachowanych w olsztyńskim Archiwum Państwowym meldunków pracowników Państwowego Urzędu Repatriacyjnego.
Z akt olsztyńskiego Archiwum Państwowego w Olsztynie wynika, że odpowiedzialni za osiedlanie Ukraińców w nowych domach pracownicy Państwowego Urzędu Repatriacyjnego (PUR), zarówno w Olsztynie jak i miastach powiatowych, w ogóle nie byli do tego przygotowani. Co więcej, niektórych z nich przybycie transportów zaskoczyło.
„Transport R/422 przybył do Susza 17.06.1947 o godz. 8 rano. Powiatowy oddział PUR w Suszu, ani żaden z urzędów zainteresowanych tą akcją nie był uprzednio o przybyciu transportu powiadomiony” - pisał w jednym z raportów do Olsztyna pracownik iławskiego PUR Kazimierz Wojaczek.
Szef PUR w Lidzbarku Warmińskim Rajmund Wyszyński meldował przełożonym w Olsztynie: „Transport R/138-150 przeznaczony do Górowa Iławeckiego przybył w piątek 23 maja 1947 roku o godzinie 4 rano.(...) Przy powitaniu transportu brak było przedstawiciela MO. Na śniadanie punkt etapowy w Lidzbarku Warmińskim rozdzielił osiedleńcom zupę, ponieważ piekarnia nie dostarczyła chleba”.
Z akt olsztyńskiego Archiwum Państwowego w Olsztynie wynika, że odpowiedzialni za osiedlanie Ukraińców w nowych domach pracownicy Państwowego Urzędu Repatriacyjnego (PUR), zarówno w Olsztynie jak i miastach powiatowych, w ogóle nie byli do tego przygotowani. Co więcej, niektórych z nich przybycie transportów zaskoczyło.
Z zachowanych meldunków wynika, że największe kłopoty pracownikom PUR sprawiało osiedlanie Ukraińców we wsiach oddalonych często o wiele kilometrów od stacji kolejowych. Brakowało przede wszystkim ciężarówek, którymi można było transportować ludzi. Problem ten był tak ważny, że szef wojewódzkiego PUR w Olsztynie Józef Ostowski w meldunku do centrali tego urzędu w Łodzi 6 czerwca 1947 roku napisał: „Przydzielone samochody z innych oddziałów PUR (ilość 26) przybyły do Olsztyna w stanie małej wartości użytkowej. Brak części zapasowych, ogumienia oraz ciągłe defekty i trudności remontowania na miejscu uniemożliwiają pracę rozwożenia”.
Ostowski w tym samym piśmie skarżył się także, że z powodu braku auta służbowego nie może dostatecznie nadzorować „nadzoru i koordynacji prac w terenie”.
„Z Bydgoszczy [samochód] z ledwością przybył do Olsztyna, jako stary, całkowicie zużyty grat (bez hamulców, z pękniętą kierownicą i półośką, powiązanymi drutem częściami motoru i dosłownie rozpadającą się karoserią) powiększył ilość pozostawionych mi przez poprzedników bezużytecznych wraków. Proszę usilnie o jak najszybsze przydzielenie mi chociaż jednego solidnego samochodu osobowego” – pisał do Łodzi Ostowski.
W aktach olsztyńskiego archiwum zachował się też meldunek, że w połowie maja podczas rozwożenia ludzi z transportu R/309 pod Lidzbarkiem Warmińskim doszło do tragicznego wypadku – kierowca ciężarówki rozwożącej przesiedlonych potrącił nastoletnią Ukrainkę prowadzącą poboczem krowę. Dziewczyna straciła nogę i wkrótce potem zmarła, zaś ciężarówka uderzyła w drzewo. Po tym incydencie zawodowi kierowcy niechętnie rozwozili przesiedlonych, na co skarżył się szef PUR w Lidzbarku.
Szefowie powiatowych PUR-ów narzekali też na brak dostatecznej ilości benzyny.
Z zachowanych meldunków wynika także, że nie zawsze gminy przydzielały PUR-owi do pomocy dostateczną liczbę przewodników, przez co – bywało – przesiedleni błąkali się po okolicy. Zachował się też meldunek z Nidzicy, że lekarz weterynarii zbadał co prawda przywiezione w transporcie R/441 zwierzęta, ale nie wydał stosownych zaświadczeń „dlatego, że odjeżdżając nie miał czasu takowe wydać”.
Meldunki o Akcji „Wisła” pracownicy powiatowych PUR sporządzali na odwrocie poniemieckich dokumentów sprzed wojny, np. kartach leczenia szpitalnego. (PAP)
jwo/ ls/