"Pamiętnik" Władysława Broniewskiego z lat 1918-1922, który po raz pierwszy został opublikowany w całości, pokazuje ukrywany w PRL-u epizod z życia rewolucyjnego poety, kiedy jako porucznik Orlik, podczas wojny z bolszewikami zasłużył na Virtuti Militari.
"Śmietnik umysłowy, drzewo wiadomości dobrego i złego (...) samoanaliza i samokarykatura, małpie zwierciadło" - tak swoje zapiski określał sam Broniewski. Miał zaledwie 17 lat, gdy z gimnazjalnymi kolegami zaciągnął się do Legionów Piłsudskiego. Trafił do 4 Pułku Piechoty, brał udział w bitwie pod Jastkowem, a podczas kryzysu przysięgowego został internowany w Szczypiornie. Na jesieni 1918 roku poeta znalazł się na urlopie, w Warszawie i to właśnie wtedy zaczął pisał "Pamiętnik".
"Nałogowo palę papierosy, zdaje mi się, że również nałogowo będę chodził do czytelni" - pisze Broniewski, tymczasem jednak zajmuje się przede wszystkim grą w karty i uwodzeniem kolejnych kobiet. Już na pierwszych stronach "Pamiętnika" znajdujemy opis jednego z wieczorów w teatrze, gdy Broniewskiemu udało się zaczepić, poznać i skłonić do spaceru połączonego z całowaniem pewną młodą panienkę.
"Pamiętnik", który przetrwał wojnę i okupację w Warszawie, przez lata przechowywała w sekrecie trzecia żona Broniewskiego - Wanda. Wiadomo, że jeszcze na wojnie Broniewski czytywał jego fragmenty zaufanym przyjaciołom, nie było jednak nawet mowy o publikacji. Oficjalnie uznawano je za zbyt intymne, słabe literacko i nieprzygotowane do druku. Tak naprawdę chodziło jednak o to, że pokazywały mało znana twarz Broniewskiego.
Poezja wydaje mu się na razie wspaniałym środkiem uwodzenia, a pierwsze rozdziały "Pamiętnika" to przede wszystkim opisy jego kolejnych przygód - od "zabawnego flirciku z młodocianą kuzynką", przez "maksimum rozkoszy fizycznej", jakiego doświadczył porucznik Orlik w romansie z "Lady z Szyrwint", czy też trwającej kilka lat sentymentalnej znajomości z warszawską prostytutką Stasią. Jednocześnie poeta pielęgnuje w sobie całkowicie platoniczne uczucie do dziewczyny, którą widział tylko kilka razy na ulicy. Poeta nazywa ją Białą. Biografowie Broniewskiego zidentyfikowali tę postać po latach - Leja Altszuler była córką dozorcy w bogatej kamienicy przy ul. Hożej. Sam Broniewski najprawdopodobniej nigdy nie poznał imienia swego "ideału".
Do armii, na posterunek we Włodzimierzu Wołyńskim, poeta powraca z rzeżączką, a kurację opisuje dość szczegółowo i nie bez pewnego rodzaju dumy na kartach pamiętnika. Wojna kojarzy mu się wówczas z nudą, wódką i rekwizycjami wśród ukraińskich chłopów. Z ulgą przyjmuje przeniesienie w 1919 roku do Wilna, gdzie jako podporucznik szkolił rekrutów i wdawał się w kolejne romanse. W Warszawie uwiódł pewną młodą urzędniczkę Wandę, ale w Wilnie pierwszy raz trafił na dziewczynę, która nie dała się zdobyć. "Pierwszy raz czuję, że nie mam przewagi nad kobietą" - pisał sfrustrowany Broniewski, szybko jednak znajdując pocieszenie w ramionach starszej wdowy, którą nazywa Zochą. Już wtedy, jako 20-latek niepokoił się, że za dużo pije.
Tymczasem na wiosnę 1920 roku skończyło się dla Broniewskiego spokojne, garnizonowe życie. Walczył z bolszewikami pod Dźwińskiem, potem przeniesiono go na front ukraiński. Brał udział w walkach pod Kijowem, uczestniczył w dramatycznym odwrocie przed sowiecką ofensywą wiosną i latem 1920 roku. To najciekawsze fragmenty "Pamiętnika", w których Broniewski opisuje wojnę, całkowicie porzucając tematykę romansową. Poeta odsłania się w tych rozdziałach jako rasowy reporter. Broniewski walczył na Ukrainie z armią Budionnego, opisuje więc z polskiej perspektywy te same walki, które przedstawił idący na Polskę z bolszewikami Izaak Babel w słynnej "Armii Konnej".
Broniewski był dzielnym żołnierzem, podczas bojów pod Drohiczynem zasłużył sobie na Virtuti Militari. W uzasadnieniu napisano: "Broniewski wybiegł przed linię, poderwał kompanię, która brawurowym uderzeniem zdobyła wzgórza, zadając bolszewikom wielkie straty w walce na białą broń". Nieco inaczej przedstawia to sam bohater wydarzeń. Oddział Broniewskiego zawędrował na plebanię, gdzie gościnny proboszcz podejmował żołnierzy domowymi nalewkami. O zmierzchu zaatakował oddział kozaków. Chwiejący się na nogach Broniewski namówił towarzyszy biesiady, aby spuścili go w taczkach z karabinem maszynowym ze wzgórza, na którym stała plebania. "Będę ich kosić" - zapowiedział.
Efekt okazał się wspaniały, także dlatego że wznoszone przez Polaków okrzyki "Broniewski, Broniewski" kozacy zrozumieli, jako "Broniewik! Broniewik!" (czyli auto pancerne). Tej nocy pijacka szarża poety na taczkach zakończyła się przesunięciem całego odcinka frontu. W tym czasie Broniewski zdradzał już pewne lewicowe sympatie, ale nie ma wątpliwości, po czyjej stronie powinien opowiedzieć się tej wojnie. "Sowdepja wytężyła wszystkie swoje siły przeciwko Polsce. Hordy Wielkorusów, półdzikich Baszkirów, Chińczyków walą się na nas pod hasłem +Śmierć Polsce+. (...) Jest to walka dwu nacji - walka ognia z wodą - walka idei narodowości z zaborczością, wszystko jedno czy pod hasłem +jednoczenia słowiańszczyzny+, czy +zjednoczenia proletariatu+" - pisze 13 lipca pod Równem. Kilka dni później Broniewski znowu się odznaczył prowadząc batalion pod Kniahininem. Dowódca nagradza go karteczką "Orlik! Brawo! klasa! - tymczasem odeślijcie rosyjską amunicję".
Wojnę poeta zakończył w stopniu kapitana, z czterema Krzyżami Walecznych i Virtuti Militari. Uznał, że kariera zawodowego oficera nie jest tym, czego pragnie. "Pamiętnik" kończy się w 1922 roku, kiedy Broniewski powoli zaczyna wchodzić w dorosłe życie - szuka pracy, poznaje swoją przyszłą żonę, zaczyna na serio pisać wiersze.
"Pamiętnik", który przetrwał wojnę i okupację w Warszawie, przez lata przechowywała w sekrecie trzecia żona Broniewskiego - Wanda. Wiadomo, że jeszcze na wojnie Broniewski czytywał jego fragmenty zaufanym przyjaciołom, nie było jednak nawet mowy o publikacji.
Oficjalnie uznawano je za zbyt intymne, słabe literacko i nieprzygotowane do druku. Tak naprawdę chodziło jednak o to, że pokazywały mało znana twarz Broniewskiego. Wizerunek bohatera wojny antybolszewickiej nie pasował do obrazu rewolucyjnego poety, eksploatowanego przy wszelkich propagandowych okazjach.
Fragmenty "Pamiętnika" wyszły w 1984 roku, jednak całość tekstu, opracowana przez Macieja Tramera, ukazuje się właśnie po raz pierwszy nakładem wydawnictwa Krytyki Politycznej. (PAP)
aszw/ ls/