W czwartek minęła 78. rocznica spalenia przez Niemców Wielkiej Synagogi w Białymstoku, podpalonej wraz z przebywającymi w niej ludźmi. Stało się to dzień po utworzeniu getta w tym mieście. W pożarze zginęło - jak podają różne źródła - od 700 do 2 tys. osób.
O tragedii "czarnego piątku", czyli wydarzeniach z 27 czerwca 1941 roku, przypomina od 1995 roku pomnik w kształcie kopuły zniszczonej bożnicy, odsłonięty w miejscu, gdzie przed laty stała synagoga. Jego fundatorami byli białostoccy Żydzi z całego świata.
W czwartek w południe wieńce i kwiaty składali tam w ciszy przedstawiciele władz państwowych i samorządowych oraz m.in. IPN, kuratorium oświaty czy gmin żydowskich; nie było okolicznościowych wystąpień.
Wielka Synagoga, która znajdowała się przy ul. Bożniczej (obecnie Suraskiej) została wzniesiona w centrum miasta w latach 1909-1913. W okresie międzywojennym była najokazalszą synagogą białostocką i cieszyła się największym prestiżem wśród wszystkich bożnic Białegostoku.
W ocenie historyków dramat, który rozegrał się tam 27 czerwca 1941 roku, był początkiem eksterminacji ludności żydowskiej w Białymstoku. Niemcy kazali wszystkim mężczyznom i chłopcom narodowości żydowskiej przyjść do Wielkiej Synagogi, po czym zamknęli ich wewnątrz i podpalili budynek. Do tych, którzy próbowali oporu, strzelali. Szacunki mówią, że w pożarze zginęło od 700 do 2 tys. osób.
Jak się podaje, kilkanaście osób ocalało z pożaru synagogi. Ludziom tym udało się uciec, bo tylne okno otworzył - narażając własne życie - polski dozorca Józef Bartoszko. Jego relacja znajduje się w Żydowskim Instytucie Historycznym.
Przed wojną w Białymstoku było około 50 tys. Żydów, a miasto było znaczącym ośrodkiem kultury i religii żydowskiej. Z tej społeczności, po powstaniu, które miało miejsce w sierpniu 1943 roku i wywózkach do obozów, ocalało zaledwie kilkaset osób.(PAP)
autor: Robert Fiłończuk
rof/ itm/