Na unię Polski i Litwy każdy z partnerów miał inne pomysły. Z perspektywy Krakowa unia była wynikiem starań koronnego obozu egzekucyjnego, natomiast z perspektywy Wilna unię zawarto głównie z celu obrony Litwy przed agresją Moskwy – mówi PAP historyk prawa prof. Andrzej Zakrzewski z UW.
Polska Agencja Prasowa: W założeniu Unia Lubelska miała być związkiem dwóch równorzędnych państw i narodów politycznych. Czy faktycznie tak się stało?
Prof. Andrzej Zakrzewski: Na ów związek każdy z partnerów miał inne pomysły. Z perspektywy Krakowa unia była wynikiem starań koronnego obozu egzekucyjnego, domagającego się wykonania dawnych praw: uporządkowania statusu – najchętniej więc włączenia do Korony Prus Królewskich, Oświęcimia i Zatora oraz Litwy. A jeśli nie Litwy, to chociaż Podlasia, litewskiej części Podola i Wołynia, który był przedmiotem odwiecznego sporu. Był to plan maximum – do negocjacji.
Natomiast z perspektywy Wilna unię zawarto głównie w celu obrony Litwy przed agresją Moskwy. Symptomatyczne było wezwanie do koroniarzy wójta wileńskiego, obrońcy samodzielności Litwy (choć rodem z Wielunia) Augustyna Rotundusa-Mieleskiego z 1565 r.: „Ratujcie nas od Moskwicina, poki ostatka nie posiądzie”.
W Wilnie jednak bano się inkorporacyjnych planów koroniarzy. Obawom sprzyjała pamięć o tym, że na sejmie warszawskim w 1564 r. podskarbi wielki koronny Walenty Dembiński proponował zniesienie nazwy „Wielkie Księstwo” i wprowadzenie określenia „Nowa Polska”, dla trzeciego – obok Małej i Wielkiej Polski – członu nowego państwa.
Efekt końcowy negocjacji: „nieróżne i nierozdzielne ciało [...] jedna wspólna Rzeczpospolita, która się z dwóch państw i narodów w jeden lud zniosła i spoiła” był więc skutkiem twardych, wręcz brutalnych negocjacji, połączonych z pozbawieniem Litwy niemałej części terytorium. W efekcie wspólny miał być król – wielki książę oraz sejm. Odrębne – urzędy, prawa, sądy, skarb. Walka o urzeczywistnienie ustaleń i zachowanie względnie równorzędnej pozycji Litwy wobec Korony – ukazana przez zmarłego niedawno Henryka Lulewicza – zajęła jednak elitom litewskim około trzydziestu lat.
PAP: W jakim stopniu postanowienia Unii Lubelskiej były na owe czasy nowatorskie?
Prof. Andrzej Zakrzewski: Europa późnośredniowieczna i wczesnonowożytna znała różnorakie unie. Ograniczony charakter tego omówienia nakazuje wskazanie najnowszej historii unii polsko-litewskiej pióra Szkota – Roberta Frosta (jest już polska edycja), której I tom zawiera panoramę związków międzypaństwowych oraz teoretycznej ich analizy. Natomiast warto podkreślić, że często wskazywana jako odpowiednik unii z Litwą – unia kalmarska zawarta w 1397 r. między Danią, Szwecją a Norwegią – przetrwała tylko do I ćwierci XVI stulecia.
PAP: W jakim stopniu zawarcie tej unii było sukcesem króla Zygmunta Augusta, w jakim zaś – stronnictw polskich i litewskich?
Prof. Andrzej Zakrzewski: Na sfinalizowanie rokowań niewątpliwie wpłynęła zdecydowana – wręcz zaskakująco stanowcza – reakcja monarchy po opuszczeniu Lublina przez posłów litewskich w nocy 1 marca 1569 r. Prawo odjazdu mieli oni wprawdzie zagwarantowane przywilejem wohyńskim z 21 grudnia 1568 r., ale skorzystanie z niego tak wzburzyło władcę, senat i posłów koronnych, że w ciągu kolejnych miesięcy oderwano od Litwy Podlasie, Wołyń, Kijowszczyznę i Bracławszczyznę. Okrojone Wielkie Księstwo absolutnie nie miało szans w wojnie z Moskwą.
Musiało więc przyjąć – w sumie umiarkowane – warunki koroniarzy. Jednak w wyniku unii Korona uzyskała długą granicę i bezpośrednie – jeśli pominiemy wcześniejsze o kilka lat sąsiedztwo poprzez Inflanty – zagrożenie moskiewskie. A wcześniej było ono – przynajmniej formalnie, Korona bowiem łożyła na obronę Wielkiego Księstwa niemałe sumy – problemem wyłącznie Litwy. Można więc powiedzieć, że to Litwa wciągnęła pokój miłującą Koronę w konflikt z pokój miłującą – ale na swoich zasadach – Moskwą.
PAP: Unia miała skutki nie tylko polityczne, ale również kulturowe. Jak ten akt został odebrany na Litwie? Czy Litwini uważali, że przyczyni się ona do ich „polonizacji”?
Prof. Andrzej Zakrzewski: Litwini obawiali się nie tyle „polonizacji” – o której za chwilę powiem – ile zalania Wielkiego Księstwa przez koroniarzy. Mikołaj Radziwiłł „Czarny” pisał w 1550 r. do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”: „Raczyłeś mi WM pisać około Polaków, którzy gęsto i wszędy w majętności lezą do nas [...] jakoby dobrze pohamować jedno Pana Boga proszę, aby to ich uniesienie ad patriam nostram raczył w dobre uchronić, by nam nie przyszło in patria nostra im służyć, bo zaprawdę wielkie są tego początki”. Widać tu obawę przed wyparciem Litwinów z urzędów i majątków przez mieszkańców Korony. Panom litewskim nie przeszkadzało to jednak w zatrudnianiu tych ostatnich jako preceptorów swych synów czy sekretarzy.
Jednak od – w pewnym przybliżeniu – połowy XVII stulecia zaobserwować można łagodzenie owych antagonizmów. Stan szlachecki Rzeczypospolitej stopniowo – pod względem prawnym – ujednolicał się. Zwiększała się mobilność szlachty, szukającej kariery (i chleba) już nie tylko w swojej prowincji, ale w całej Rzeczypospolitej. Ponadto – klęska demograficzna wywołana na Litwie przez „potop” szwedzki i moskiewski spowodowała zapewne sprzyjające warunki również dla Polaków.
Co ciekawe: imigracja ta prowadziła do wzmocnienia Wielkiego Księstwa ludźmi pochodzącymi z Korony, którzy poczucie odrębności wobec Polski, swoisty litewski patriotyzm, nabywali sami lub – co najwyżej – w następnym pokoleniu. Jan Lisowski przybyły z województwa chełmińskiego na Litwę w połowie XVI stulecia po parunastu latach, już w Bazylei, wpisał się do Akademii jako „nobilis Lituvanus”. W następnym zaś stuleciu biskup płocki Stanisław Łubieński wspominając przebywającego wówczas w Wilnie Macieja Sarbiewskiego, zauważył: „Mazurzy zapominają o swym pochodzeniu”. Litwini opierali się w ostatniej dekadzie XVI w. przeniesieniu Bernarda Maciejowskiego, biskupa z – wówczas koronnego Łucka – na biskupstwo wileńskie, opróżnione po awansie Jerzego Radziwiłła na biskupstwo krakowskie. W świetle najnowszych badań Wioletty Pawlikowskiej-Butterwick okazuje się, że w II połowie XVI wieku ponad połowa kanoników kapituły wileńskiej pochodziła z Korony. I właśnie ta kapituła odegrała kluczową rolę w zablokowaniu przeniesienia łuckiego biskupa do Wilna.
Prof. A. Zakrzewski: Dla określenia zachodzącego procesu lepszy byłby termin, który wymyślił ukraiński badacz Petro Kułakowśkyj: „rzeczpospolityzacji”, czyli unifikacji prawnej, ustrojowej, ekonomicznej i kulturalnej w ramach wspólnego państwa – Rzeczypospolitej, tylko dla skrócenia często nazywanej „Polską”. Sam proces wymaga zbadania: jego szybkości i głębokości w poszczególnych warstwach społecznych, na poszczególnych terytoriach.
I wreszcie problem „polonizacji”. Szlachta litewska i ruska stopniowo zaczęła traktować polszczyznę jako swój pierwszy język – władała przecież również litewskim lub ruskim (którego nie należy mylić z rosyjskim!). Doskonale ilustruje to cytat z pochodzącego z 1615 r. listu Janusza Radziwiłła do brata Krzysztofa: „Aczem sam Litwinem się urodził i Litwinem umrzeć mi przyjdzie, jednak idioma polskiego zażywać w ojczyźnie naszej musimy”. Jednak fakt ten – jak trafnie ocenił litewski badacz Zigmantas Kiaupa – nawet w XVIII wieku „nie oznaczał etnicznej lub politycznej polonizacji”.
Dla określenia zachodzącego procesu lepszy byłby termin, który wymyślił ukraiński badacz Petro Kułakowśkyj: „rzeczpospolityzacji”, czyli unifikacji prawnej, ustrojowej, ekonomicznej i kulturalnej w ramach wspólnego państwa – Rzeczypospolitej, tylko dla skrócenia często nazywanej „Polską”. Sam proces wymaga zbadania: jego szybkości i głębokości w poszczególnych warstwach społecznych, na poszczególnych terytoriach. A współczesna Polska jest tylko jednym z dziedziców przedrozbiorowej Rzeczypospolitej.
Dla kultury polskiej – lub kultury języka polskiego, bo kultura ta stanowi dziedzictwo całej dawnej Rzeczypospolitej – unia była korzystna. Istotnie – polszczyzna stała się w XVII-XVIII stuleciu „lingua franca” całej Rzeczypospolitej. Jednak – zmieniana i wzbogacana na całym obszarze państwa – dzięki kontaktom z językiem litewskim i ruskim, stała się innym językiem niż przed Unią Lubelską. Najwięksi poeci języka polskiego Mickiewicz, Słowacki czy w XX w. Czesław Miłosz pochodzili przecież z ziem litewsko-ruskich.
PAP: Czy model ustrojowy, jaki wprowadzała ta unia, był postrzegany przez elity innych krajów jako atrakcyjny?
Prof. Andrzej Zakrzewski: Model ustrojowy Rzeczypospolitej był zapewne atrakcyjny dla części bojarów moskiewskich, którzy widzieli na carskim tronie Władysława Wazę. Natomiast inne państwa regionu – a i Moskwa po smucie – preferowały inny model, dążąc do absolutyzmu. Natomiast w samej Rzeczypospolitej doszło do próby – spóźnionej o trzydzieści lat – przebudowy dualistycznej Rzeczypospolitej: stworzenia na podstawie ugody hadziackiej w 1568 r. prawosławnego Księstwa Ruskiego ze stolicą w Kijowie – trzeciego obok Korony i Litwy członu państwa. Model taki był więc atrakcyjny dla kozackiej elity, jednak militarna przewaga Moskwy uniemożliwiła jego realizację.
PAP: Co wyróżnia Unię Lubelską na tle innych, podobnych, aktów z tego czasu? Co w ogóle wyróżnia unię polsko-litewską na tle tego rodzaju unii w innych krajach europejskich w tym czasie?
Prof. Andrzej Zakrzewski: Wyróżnia długie trwanie: od schyłku XIV do schyłku XVIII wieku i jednocześnie dobrowolny charakter. Do zerwania unii doszło dwakroć: po obwołaniu – bez porozumienia z Polakami – Kazimierza Jagiellończyka w 1440 r. wielkim księciem oraz po wyborze Jana Olbrachta na tron krakowski, a Aleksandra na wileński stolec hospodarski. Brakowało jednak przymuszania partnera siłą do pozostania w związku, ten bowiem po negocjacjach (lub opróżnieniu tronu) przywracano.
PAP: Zazwyczaj Unia Lubelska w pamięci zbiorowej „przysłania” poprzednie dwie unie – zawarte w Krewie w 1385 oraz w Horodle w 1413 r. Co mogło o tym zadecydować?
Prof. Andrzej Zakrzewski: „Unia” krewska była aktem niezbyt trwałym i niezbyt precyzyjnym, który ulegał kolejnym modyfikacjom, zwiększającym odrębność Wielkiego Księstwa wobec Korony – w Grodnie (1400) i Wilnie (1401). Podobnie unia horodelska, która wprowadzała istotne modyfikacje (stabilność odrębnej władzy wielkoksiążęcej), omal nie została zerwana na zjeździe w Łucku (1429) poprzez koronację Witolda. Natomiast akt lubelski zachował swą moc przez ponad dwa stulecia, i to bez większych perturbacji.
Najczęściej bowiem badacze wspominają o litewskim separatyzmie w epoce „Potopu”. Wielkie Księstwo okupowały wówczas wojska moskiewskie i – cokolwiek później – szwedzkie. Pomysł powiązania Litwy ze Szwecja – jesienią (20 X) 1655 r. w Kiejdanach oceniać raczej należy jako próbę znalezienia wyjścia z sytuacji beznadziejnej przy założeniu, iż mniejsze zło stanowią Szwedzi. Oczywiście – by to uznać – trzeba pamiętać o postawie szlachty koronnej (25 VII) pod Ujściem, opuszczeniu przez Jana Kazimierza we wrześniu terytorium Rzeczypospolitej oraz adresach wysyłanych przez sejmiki koronne do Karola Gustawa. Umowa kiejdańska i kapitulacja pod Ujściem były więc tylko taktycznymi próbami znalezienia wyjścia w sytuacji bez wyjścia.
PAP: W jakim stopniu na współczesną ocenę tego aktu, jakim była Unia Lubelska, wpływa mit złotego wieku Rzeczypospolitej?
Prof. Andrzej Zakrzewski: Nie sadzę, by obecnie – w szerokich kręgach społeczeństwa – mit Złotego Wieku wpływał na ocenę Unii. Wprawdzie urzeczywistnienie unii było m.in. wynikiem starań koronnego obozu egzekucyjnego – jednego z elementów owego mitu. Ale kto o tym obecnie pamięta? Bardziej chyba nośne jest hasło rzucone przez Jana Pawła II 19 maja 2003 r. w Rzymie: „Od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej”. Papież dodał wprawdzie: „To jest wielki skrót, ale bardzo wiele się w tym skrócie mieści wielorakiej treści. Polska potrzebuje Europy”. Ale o tym też mało kto pamięta. A hasło wypowiedziane w konkretnej sytuacji politycznej żyje obecnie własnym życiem.
Prof. A. Zakrzewski: Modny jest obecnie pogląd, że Rzeczpospolita szlachecka była państwem kolonialnym. Jego fałszywość wykazał nie tak dawno Hieronim Grala. Mówić o kolonizowaniu przez Polaków Wielkiego Księstwa i ziem ukrainnych Korony nie można. Istniały tam elity (Wiśniowieccy, Sapiehowie, Radziwiłłowie), pilnie strzegące swych uprawnień i niedopuszczające koronnej konkurencji. Prędzej można natomiast mówić o kolonizacji Korony przez litewską i ruską magnaterię.
PAP: Czy Polacy – poprzez zawarcie unii z Wielkim Księstwem Litewskim – uciskali Litwinów i Rusinów?
Prof. Andrzej Zakrzewski: Modny jest obecnie pogląd, że Rzeczpospolita szlachecka była państwem kolonialnym. Jego fałszywość wykazał nie tak dawno Hieronim Grala. Mówić o kolonizowaniu przez Polaków Wielkiego Księstwa i ziem ukrainnych Korony nie można. Istniały tam elity (Wiśniowieccy, Sapiehowie, Radziwiłłowie), pilnie strzegące swych uprawnień i niedopuszczające koronnej konkurencji. Prędzej można natomiast mówić o kolonizacji Korony przez litewską i ruską magnaterię. Sapiehowie czy Radziwiłłowie zasiadali nie tylko w senacie Rzeczypospolitej, lecz i władali dużymi kompleksami majątkowymi w Małopolsce, Wielkopolsce czy nawet Prusach Królewskich. Koroniarze natomiast jakoś Wielkim Księstwem Litewskim nie trzęśli.
Prof. A. Zakrzewski: Powstanie nowoczesnych narodów ukraińskiego i białoruskiego było przynajmniej w pewnym stopniu efektem oddziaływania elementów wspólnych Rzeczypospolitej na rodzimą kulturę Rusinów. Taki sam skutek wywoływała okcydentalizacja – często via Korona.
Natomiast powstanie nowoczesnych narodów ukraińskiego i białoruskiego było przynajmniej w pewnym stopniu efektem oddziaływania elementów wspólnych Rzeczypospolitej na rodzimą kulturę Rusinów – odróżniając ją od kultury Moskwicinów. Taki sam skutek wywoływała okcydentalizacja – często via Korona. Nawet „litewskie” prawosławie budziło w Moskwie liczne obawy, w trzeciej dekadzie XVII stulecia zakazano upowszechniania w Moskwie pochodzących z Wielkiego Księstwa Litewskiego prawosławnych ksiąg. Kwestia wpływu unii na tworzenie nowoczesnych narodów wymaga jednak pogłębionych badań.
Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)
akr/ skp/